Prezes Liverpoolu Tom Werner, jako pierwszy poruszył temat zimowych wzmocnień. - Zdaję sobie sprawę, że styczeń będzie bardzo pracowitym i wymagającym dla nas okresem. Nie będę szastał nazwiskami, nie powiem o zainteresowaniu zawodnikiem "y" lub też piłkarzem "x", aczkolwiek jestem przekonany, że usatysfakcjonujemy naszych kibiców - zakończył.
Po tych słowach w mediach wybuchła bomba z nazwiskami zawodników, którzy mieliby wzmocnić The Reds. Wśród nich wymieniano wielu graczy m.in. Edinsona Cavaniego, Fernando Llorente czy Roberto Soldado. Nazwiska kosmiczne, które wprowadziły kibiców Liverpoolu w baśniowy sen.
Baśniowy sen i marzenia o druzgocącej sile ataku przerwał manager drużyny z Anfield Road, Brendan Rodgers. - Będziemy mieć trochę pieniędzy na transfery. Liczę także na dwa, trzy wypożyczenia - powiedział. Niczym grom z jasnego nieba w mediach zmieniono zestaw nazwisk łączonych z Liverpoolem. W miejsce Cavaniego czy Soldado wskoczyli Tom Ince i Daniel Sturridge.
Wśród niektórych kibiców The Reds panuje opinia, że menedżer specjalnie robi zasłonę dymną, aby nie przepłacać za potencjalne wzmocnienia, co miało miejsce w przeszłości. Czy jest to prawda i jakie fundusze Rodgers rzeczywiście będzie miał do dyspozycji, dowiemy się po zakończeniu okienka transferowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?