Koniec miesiąca miodowego w Liverpoolu

Michał Karczewski
Press Focus/x-news
Fascynujący, pełny nadziei i wiary okres Liverpoolu pod rządami Jῡrgena Kloppa dobiegł końca. Po miesiącu miodowym przyszedł kryzys. Kryzys, który może prowadzić do poważnych konsekwencji.

Rezultaty sezonu 2015/16 wlały w serca kibiców Liverpool morze nadziei i wiary, że na Anfield Road powracają tłuste lata. Zespół Kloppa poległ co prawda w dwóch finałach (Liga Europy i Puchar Ligi), lecz samo dojście do tak dalekiej fazy rozgrywek uznano za pierwszy zwiastun wiosny. Dalej miało być tylko lepiej.

Intensywne przygotowania podczas obozu w Stanach Zjednoczonych (trzy treningi dziennie) miały wprowadzić Liverpool na wyższy poziom motoryczny. Rezultaty ciężkiej pracy było widać już podczas pierwszej ligowej kolejki. Podopieczni Kloppa biegali więcej, szybciej, a wymagany przez niemieckiego managera gegenpressing przynosił efekty. The Reds zaraz po stracie piłki dopadali do przeciwnika szybko odzyskując futbolówkę. Widowiskowy i skuteczny styl gry sprawił, że Liverpool szybko zagościł w czubie tabeli.

Domowe zwycięstwo 6:1 nad Watfordem w 11. kolejce pozwoliło The Reds zasiąść w fotelu lidera. Wszem i wobec chwalono ofensywną grę Liverpoolu. Podziwiano także wszechstronność graczy Kloppa, gdyż ciężar zdobywania bramek rozłożony był na cały zespół. Wszystko to sprawiło, że eksperci zaczęli zaliczać Liverpool do grona głównych kandydatów do mistrzostwa.

Jednak tuż po listopadowej przerwie reprezentacyjnej pojawiły się pierwsze oznaki spadku formy. Bezbramkowy remis z Southamptonem można wytłumaczyć ciężkimi warunkami pogodowymi panującymi wówczas na St. Mary's Stadium. Jednak już tydzień później Liverpool niemiłosiernie męczył się na Anfield Road z Sunderlandem, grając wolny, toporny futbol.

W następnej kolejce widmo kryzysu wydawało się złudne, gdy po pierwszej połowie The Reds prowadzili z Bournemouth 2:0. Jednak strata czterech bramek w drugiej części spotkania sprawiła, iż Liverpool "przegrał wygrany mecz" 3:4. Wydarzenia na Vitality Stadium powinny być pierwszym głośnym sygnałem alarmowym. Nie były.

Po kolejnym rozczarowaniu (remis z West Hamem) nadeszła seria trzech zwycięstw z rzędu. Jednak błysk i dynamika gry z początku sezonu zniknęła. Liverpool coraz częściej bezproduktywnie rozgrywał piłkę w poprzek boiska, nie mając pomysłu na przełamanie (najczęściej zmasowanej) defensywy rywali.

Fani The Reds nadzieję w powrocie do efektownej i efektywnej dyspozycji zespołu widzieli w styczniowych wzmocnieniach. Gazeta Liverpool Echo już w grudniu informowała, że na początku stycznia klub z Anfield Road złoży ofertę za napastnika FK Rostov, Saidara Azmouna. Reprezentant Iranu szczególnie dobrze prezentował się podczas spotkań fazy grupowej Ligi Mistrzów, czym miał przyciągnąć uwagę The Reds. Innym graczem, który był wskazywany jako potencjalne wzmocnienie Liverpoolu był Quincy Promes. Holender miał wzmocnić skład Kloppa na newralgicznej pozycji skrzydłowego. Szczególnie, że Sadio Mane wyjeżdżał na Puchar Narodów Afryki.

- Oczywiście chciałbym, aby przyszedł do Liverpoolu. Jest dobrym zawodnikiem oraz człowiekiem, który może pomóc naszemu zespołowi. Wszystko zależy jednak od managera i skautów, a nie ode mnie - powiedział o plotkach łączących Promesa z Liverpoolem Georginio Wijnaldum. Obaj zawodnicy świetnie znają się z występów w reprezentacji Holandii, co miało zwiększyć szansę na pozyskanie skrzydłowego Spartaka Moskwa.

Ostatecznie obaj zawodnicy na Anfield Road nie trafili. Liverpool podjął natomiast nieudane starania pozyskania Juliana Draxlera. Niemiec ostatecznie wybrał ofertę PSG. Brak większej aktywności na rynku transferowym, pomimo coraz słabszych rezultatów wielokrotnie usprawiedliwiał Jῡrgen Klopp. - Nie chodzi o to, że nie chcemy sprowadzić nowych zawodników. Problem w tym, że nie możemy sprowadzić właściwych - wyjaśnił manager Liverpoolu. Wspomnianymi "właściwymi" zawodnikami byli Christian Pulisić oraz Julian Brandt. Obaj gracze wraz z Jonathanem Tahem są na długoterminowej liście życzeń Kloppa.

Kwestia braku działań transferowych Liverpoolu była podejmowana przez brytyjskie media wielokrotnie. Tym bardziej, że wyniki stawały się gorsze. W przeciągu tygodnia podopieczni Kloppa odpadli z obu krajowych pucharów, a w obecnym roku zaliczyli tylko jedno zwycięstwo. Beznadziejna dyspozycja zespołu ma także odzwierciedlenie w tabeli Premier League. Począwszy od 6. kolejki Liverpool nie wypadł z czołowej czwórki. Aż do teraz. Po 24. serii spotkań podopieczni Kloppa wylądowali poza top4, spadając na piątą lokatę. Wszystko to sprawiło, że na Anfield Road w końcu dostrzeżono czerwony alarm.

Wielu ekspertów przyczyn kryzysu doszukuje się w zbyt intensywnych przedsezonowych przygotowaniach. Jednak powód słabszej obecnie dyspozycji The Reds jest bardziej złożony. Kadra Liverpoolu jest najwęższa spośród wszystkich zespołów walczących o miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Ponadto podczas trwania sezonu uraz wykluczył do końca kampanii Danny'ego Ingsa. Dłuższe lub krótsze absencje zaliczyli także Coutinho, Lallana, Matip oraz Mane. W obliczu braku zmienników w przypadku jakiejkolwiek kontuzji zespół Liverpoolu znacząco traci na jakości. Część braków kadrowych Klopp mógł rozwiązać w styczniu, lecz poprzez bierność na transferowym rynku postawił siebie oraz zespół w ciężkiej sytuacji.

Inną kwestią jest brak alternatywnej taktyki. Manager Liverpoolu stale forsuje system 4-3-3, nawet gdy nie przynosi efektów. Większość przeciwników w spotkaniach przeciwko The Reds stawia na zmasowaną defensywę. Przy braku kreatywnej, szybkiej gry z pierwszej piłki (jak obecnie) ataki Liverpoolu znajdują się na straconej pozycji. Wówczas adekwatna byłaby korekta ustawienia i zaleceń taktycznych.

- Musimy pokazać, że potrafimy reagować na takie sytuacje. Nie tylko piłkarze, wszyscy musimy pokazać jak najlepszą odpowiedź (na ostatnie wyniki) - powiedział Jῡrgen Klopp. Na reakcję już pora ostateczna. Liverpool musi powrócić na ścieżkę zwycięstw. Brak udziału w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów spowodowałby, że sprowadzenie latem "właściwych" zawodników byłoby bardzo mało realne. Wówczas kadra Liverpoolu nadal nie posiadałaby wystarczającej jakości by myśleć o powrocie na szczyt. Najbliższe ligowe kolejki pokażą czy na Anfield Road zdają sobie z tego sprawę.

LIGA ANGIELSKA w GOL24

Więcej o LIDZE ANGIELSKIEJ - newsy, wyniki, terminarz, tabela

Wszyscy znani piłkarze w lidze chińskiej [22 NAZWISKA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24