To był mecz a'la Korona. Czyli jaki? A no taki, że złocisto - krwiści dominowali na boisku, stwarzali sobie sytuacje. Ale byli nieskuteczni, co wykorzystali rywale i strzelili zwycięskiego gola. Klasyka gatunku.
Do przerwy zabrakło tylko goli
Arena Kielc to stadion, gdzie pada najwięcej goli w całej Ekstraklasie. W pierwszej połowie piłkarze obu drużyn statystyk nie poprawili. To nie oznacza, że mecz był nudny. Wręcz przeciwnie, bo Legia i Korona zagrały odważnie z myślą by zdobyć gola. Do pełnia szczęścia zabrakło tylko bramek. Zdecydowanie lepiej w ofensywie radzili sobie kielczanie, którzy już po czterech minutach mogli objąć prowadzenie. W pole karne dośrodkowywał Edi Andradina. Nikt jednak nie przeciął lotu piłki, która zatrzymała się na słupku bramki Jana Muchy. Słowak miał sporo w tej sytuacji sporo szczęścia, ale później to on utrzymywał Legię w grze, gdy dwukrotnie obronił groźne uderzenia aktywnego Jacka Kiełba. Gospodarze grali do przodu, ale brakowało im precyzji pod bramką legionistów. Legia z kolei próbowała konstruować ofensywne akcje, ale kielczanie szybko i skutecznie wybijali przeciwników z rytmu. Tylko raz podopieczni Stefana Białasa zagrozili Małkowskiego. Bramkarz Korony na raty obronił mocny strzał Marcina Mięciela zza pola karnego. To była jedyna groźniejsza sytuacja stworzona przez wicemistrzów Polski w pierwszej połowie.
W drugiej połowie jedna bramka
Po przerwie gospodarze wyszli na boisku tam samo zmotywowani i zdeterminowani by wygrać. Chęci i ambicji kielczanie mieli bardzo dużo. Cały czas atakowali i grali odważnie. I już na początku drugiej części gry Krzysztof Gajtkowski był sam na sam z Muchą, ale przegrał ten pojedynek. Po godzinie gry do głosu doszli goście i jak to w meczach a'la Korona zdobyli goście. Z rzutu rożnego dośrodkował Iwański, a w polu karnym najlepiej zachował się Jakub Wawrzynik. Boczny obrońca „Wojskowych” strzałem głową nie dał szans Małkowskiemu. Ostatnie trzydzieści minut to szaleńcze i nieskuteczne ataki gospodarzy. Co chwila futbolówka wracała w okolice bramki Muchy. Ale kielczanom brakowało szczęścia i precyzji by skierować piłkę do siatki. Najwięcej zamieszania w szeregach defensywnych robił najlepszy na boisku Jacek Kiełb. Jednak ani on, ani żaden z jego kolegów gola nie zdobyli.
Legia na wygraną z przebiegu meczu nie zasłużyła, ale piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa. Dzięki trzem punktom wywalczonym na przeklętej do tej pory Arenie Kielc podopieczni Stefana Białasa zostali wiceliderem. Korona z kolei przegrała kolejny w tym sezonie mecz, chociaż była lepsza i cały czas musi spoglądać w dół tabeli, co robią rywale. Na pewno kielczanie z taką grą na spadek nie zasłużyli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?