Kto wygra próbę sił w Widzewie. Rosną napięcia wśród działaczy

Szczególnie aktywny na tym polu jest Władysław Puchalski. Członek rady nadzorczej Widzewa jest głównym oponentem Martyny Pajączek i domaga się jej odwołania. A jeszcze w lutym, w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim” przekonywał o wręcz idealnej harmonii panującej wśród rządzących klubem.

Władysław Puchalski zarzuca Martynie Pajączek zbytnią rozrzutność.

Twierdzi, że gdyby on decydował o wszystkich posunięciach, klub by zaoszczędził znaczną część wydanych pieniędzy.

Pewnie tak by było, bo Władysław Puchalski znany jest z nadzwyczajnej oszczędności, czy wręcz skąpstwa.

Pytanie tylko, czy zaoszczędzając na wydatkach, udałoby się również uzyskać oczekiwany wynik sportowy. Na dziś Martynie Pajączek udało się go osiągnąć, bo drużyna jest liderem rozgrywek z wyraźną przewagą nad konkurentami. Sukces sportowy wymaga nakładów finansowych.

Szczególnie w takim klubie jak Widzew, który nie może sobie pozwolić na to, by do walki o awans do I ligi podchodzić kilkukrotnie.

Władysław Puchalski lubi opowiadać o tym, jak przed laty skutecznie zarządzał Widzewem i klub osiągał wtedy sukcesy przy małym budżecie.

Niestety, trudno jednak wymazać z pamięci, że na czas jego prezesury przypadły niechlubne korupcyjne występki z udziałem Widzewa. Oczywiście, nikt nie zarzuca Władysławowi Puchalskiemu, że on był za nie odpowiedzialny. Karę poniósł ówczesny wiceprezes klubu, który został skazany przez sąd na 4 lata więzienia w zawieszeniu, a przez PZPN dożywotnio wykluczony ze struktur.

Ale sukcesami z tamtych czasów nie ma co się specjalnie chwalić.

Moment na walkę o wpływy w Widzewie może i jest dobry, z punktu widzenia chcących je uzyskać, bo argumenty o konieczności oszczędzania w dobie koronawirusa działają na wyobraźnię niektórych członków stowarzyszenia RTS Widzew.

Ale dla dobra klubu lepiej byłoby te dyskusje wyciszyć.

Martyna Pajączek jeszcze nawet roku nie spędziła na fotelu prezesa. Warto dać jej więcej czasu na wykazanie się.