Kuźma: To była trudna jesień

/Głos Wielkopolski
- Na pewno to była trudna jesień. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak ciężko. Oczywiście nie można być zadowolonym z wyniku sportowego osiągniętego w lidze - uważa Ryszard Kuźma, drugi trener Lecha Poznań

Lech zajmuje dopiero dziesiąte miejsce po rundzie jesiennej. Czy to miejsce odzwierciedla postawę Kolejorza w rozgrywkach?
Na pewno to była trudna jesień. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak ciężko. Oczywiście nie można być zadowolonym z wyniku sportowego osiągniętego w lidze. Przyczyn takiej postawy jest co najmniej kilka. Nie mieliśmy łatwego terminarza. Niemal zawsze po meczach Ligi Europy, które kosztują mnóstwo sił, trafialiśmy na mecz wyjazdowy z trudnym przeciwnikiem. Każdy rywal, z którym mierzyliśmy się po Lidze Europy, wiedział, że ciężko będzie nam się zregenerować do najbliższego pojedynku i tę wiedzę wykorzystywał. Tak było chociażby po meczu w Manchesterze - zespół praktycznie nie miał czasu na odpoczynek, bo musiał jechać do Zabrza. To nie była odosobniona sytuacja. Drugą sprawą jest to, że po zdobyciu mistrzostwa Polski wszystkie drużyny inaczej podchodziły do rywalizacji z nami i specjalnie mobilizowały się na Lecha. Sukces na arenie międzynarodowej także sprawił, że każdy miał ochotę pokonać drużynę walczącą jak równy z równy z Juventusem czy Manchesterem City. Zespołowi nie pomogło wyrzucanie naszego trenera na trybuny, bo wiadomo, że piłkarze bez swojego opiekuna mają pod górkę.

Najgorszy okres przypadł na mecze z Legią, Bełchatowem, Górnikiem i Ruchem. Dlaczego Lech nie zdołał w czterech ligowych potyczkach zdobyć choćby jednego punktu?
Jeszcze szczegółowo nie analizowaliśmy przyczyn poszczególnych porażek z tego względu, że mieliśmy w planach przygotowania i mecz z Widzewem. Od razu jednak rzuca się w oczy porażka z Górnikiem, odniesiona w beznadziejnym stylu. Z kolei trudno wytłumaczyć przegraną z Legią, kiedy w pierwszej połowie istniał tylko Lech, a Legia była dla nas tłem. Rzadko zdarzają się w futbolu takie sytuacje, że drużyna po przerwie w niczym nie przypomina tej z pierwszej części gry. Zamiast dobić rywala, przegraliśmy. Po takim meczu ciężko pozbierać się zawodnikom. Taka porażka mogła pozostać w głowach piłkarzy, podcięła im skrzydła. Później zabrakło trochę pewności siebie. Dwie różne połowy widzieliśmy w przegranym 0:1 meczu z Zagłębiem Lubin. Także dominowaliśmy, ale zabrakło bramki. Po stracie gola byliśmy bezsilni. Tak samo było w Bełchatowie. Gdyby w tych meczach piłkarze byli pewni swych umiejętności, to strzeliliby bramkę nawet po przerwie, tymczasem w szeregach drużyny pojawiała się nerwowość, kiedy nie schodziliśmy do szatni z prowadzeniem.

O ile Artjoms Rudnevs szybko wkomponował się do zespołu, to Joel Tschibamba dla Lecha w lidze polskiej gola jeszcze nie strzelił. Jak ocenić ten transfer?
Napastnika rozlicza się ze strzelonych goli. Przyjście Rudnevsa to strzał w dziesiątkę i co do tego nie ma wątpliwości. Swoją postawą na boisku, ale i poza nim, pokazał, że zasługuje na grę w Lechu, jest też potrzebny tej drużynie. Natomiast sytuacja Joela jest trudniejsza. Ten chłopak przybył do Lecha już w czasie okresu przygotowawczego. Pozostali koledzy mieli już wtedy za sobą mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów i od początku było widać, że Tschibamba powoli wchodzi do drużyny. Moim zdaniem ten zawodnik ma spory potencjał, ale - niestety - często nie potrafi pokazać swoich umiejętności na boisku. Musimy jeszcze z nim popracować nad tym, by błyszczał nie tylko na zajęciach, ale i w meczach o stawkę. Umiejętności Joela doceniają koledzy z drużyny. Trochę brakuje mu pewności siebie. Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji strzeleckich. Kiedy rozmawiałem z tym zawodnikiem, deklarował, że pierwszy zdobyty gol da mu więcej pewności. Tymczasem nie udało się trafić. Napastnik nie może myśleć o tym, że jeszcze nie strzelił, tylko wyjść na boisko i to zrobić. Treningi z Andrzejem Juskowiakiem dużo dają napastnikom i wierzę, że będzie jeszcze lepiej.

Można być spokojnym o przyszłość Jacka Kiełba w Lechu?
Jak na pierwsze pół roku w nowym otoczeniu, Jacek poradził sobie bardzo dobrze. Kiedy przyjechał do Poznania, wszystko było dla niego nowe - klub, ludzie, miasto. Gol strzelony dla Lecha na pewno jeszcze bardziej by go podbudował, ale i tak można być zadowolonym z jego postawy. Czasami Jacek aż za bardzo chce. W piłce często trzeba mieć spokojną głowę i podchodzić do wydarzeń boiskowych bez spięcia.

Pod koniec rundy jesiennej było widać, że przydałby się napastnik. Tomasz Mikołajczak na pewno sprawdziłby się na krajowym podwórku i dał trochę wytchnienia Rudnevsowi.
Nie mogliśmy przewidzieć niektórych sytuacji. Mając w kadrze Rudnevsa, Tschibambę i Wichniarka, nie chcieliśmy, żeby Mikołajczak tylko był w klubie i w ogóle nie grał. Został wypożyczony, żeby miał większe szanse na występy w lidze. Można było poczekać z tym wypożyczeniem. Okazało się, że pośpiech jest złym doradcą i Tomek by się przydał.

Słaba postawa drużyny w lidze zmusiła władze Lecha do zmiany trenera. Jak zespół na to zareagował?
Różnie. Dla niektórych był to pozytywny bodziec do pracy, żeby pokazać się przed nowym trenerem i przekonać go do siebie. Część zawodników była trochę zaskoczona. Inni przyjęli to bardzo spokojnie, pokazując, że kiedy zmienia się szkoleniowiec pierwszej drużyny, ich obowiązki są te same i na nich się skupiają, a nie myślą, z kim będzie lepiej. Na pewno w każdym klubie z przyjściem nowego trenera są nowe szanse i nadzieje. Były różne komentarze w prasie odnośnie tego, że ja wraz ze współpracownikami trenera zostaliśmy. W tej sytuacji nie było nic dziwnego - poinformowano nas, że mamy ważne kontrakty i pracujemy dalej. Tak też się dzieje do dziś.

Czy odniesione przez Drygasa, Bandrowskiego i Tschibambę kontuzje miały duży wpływ na wyniki?
Urazy Drygasa i Bandrowskiego odbiły się na postawie zespołu. Defensywny pomocnik to ważny element naszej taktyki. Tomek Bandrowski miał w tej rundzie pecha, bo zaliczył niejedną kontuzję. Brak tego piłkarza, bardzo profesjonalnie podchodzącego do swoich obowiązków, to spora strata. Z kolei Kamil Drygas złamał nogę, kiedy już na dobre zadomowił się w pierwszej jedenastce. Tschibamba do momentu wypadku w każdej chwili był do dyspozycji trenera, aż tu nagle też nam wypadł i nie mieliśmy pola manewru w napadzie. W Kielcach pod koniec spotkania graliśmy bez nominalnego napastnika.

Lech do Jagiellonii traci jedenaście punktów. W zeszłym sezonie, tracąc siedem do Wisły, zdołał jeszcze wyprzedzić rywala o cztery oczka. Czy w obliczu tej statystyki walka o tytuł jest realna?
Myślę, że tak. Nie wolno nam inaczej podchodzić do sytuacji w lidze. Musimy walczyć do końca. Nie odpuścimy też Pucharu Polski, który daje przepustkę do gry w europejskich pucharach. Chcemy walczyć o te trofea, bo tylko stawiając sobie wysokie cele w jednych i drugich rozgrywkach, będziemy konsekwentnie budować mentalność zwycięzców.

Rozmawiał Hubert Maćkowiak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24