Pozyskanie Amarala w poprzednim sezonie było uznane za hit letniego okienka transferowego. Media chętnie pisały o wysokości kwoty, jaką Lech musiał zapłacić za niego Benfice. 1,5 mln euro robiło wrażenie na kibicach, ale miało być też gwarancją jakości. Przebojowy Amaral miał zostać jednym z najlepszych zawodników ekstraklasy.
Początki miał obiecujące, lecz gdy we wrześniu poprzedniego sezonu drużyna wpadła w kryzys, dostosował się do poziomu kolegów i też miał bezbarwne występy. Popisał się też dosyć kontrowersyjną wypowiedzią.
- W Polsce podczas rozgrywania akcji mam czasem 4-5 sekund na wykonanie ruchu. W Portugalii presja jest o wiele większa i jeśli czegoś nie zrobisz w ciągu dwóch sekund, to może być już za późno - mówił Amaral i te słowa chyba zapadły w pamięć rywali, bo od tego momentu miał zdecydowanie mniej swobody niż na początku przygody z ekstraklasą.
Siłowy styl naszej ligi nie do końca chyba odpowiada Portugalczykowi, lubiącemu indywidualne popisy. Widać, że lepiej czuje się w okolicach pola karnego - za plecami napastnika, albo grając obok niego. Tymczasem w Lechu już Ivan Djurdjević ustawiał 27-latka na skrzydle, gdzie nie do końca potrafił pokazać swoje walory.
Następny trener Adam Nawałka ustawiał go w ataku, ale w pewnym momencie uznał, że za mało pracuje dla zespołu i nawet odsunął go od składu. - Fajnie, że mamy indywidualności, ale one muszą pracowac na resztę. Tylko wtedy można mówić o prawdziwym zespole - mówił były selekcjoner.
Amaral obronił się jednak liczbami. Strzelił 8 goli, dodał 3 asysty, był w poprzednim sezonie drugim strzelcem zespołu po Christianie Gytkjaerze.
- Umie grać w piłkę, ale to jest zawodnik, który musi czuć, że ma zaufanie trenera. Dariusz Żuraw już w pierwszym meczu w Gliwicach wystawił go w ataku, gdzie Amaral nie miał szans w walce z lepszymi fizycznie obrońcami. Można było odnieść wrażenie, że męczy się w roli wysuniętego napastnika. Nie potrafił przytrzymać piłki na połowie rywala, a jego strzałom z dystansu brakowało precyzji. Zdecydowanie lepiej grał z ŁKS. Otworzył wynik, miał kilka fajnych momentów. Potem zdarzył się ten fatalny mecz ze Śląskiem, gdzie bardzo słabo spisał się w obronie. Mówiło się, że tuż po zmianie, udał się szatni i opuścił stadion, zanim koledzy zdążyli wziąć prysznic. To na pewno nie pomoże mu w odzyskaniu miejsca w składzie - komentuje postawę Amarala były piłkarz Lecha Ryszard Rybak.
Zobacz też: Lech Poznań: Pięć wniosków po meczu Kolejorza z Arką Gdynia
Dariusz Żuraw tłumaczył, że Portugalczyk inaczej reaguje na niektóre sytuacje, jest skryty, ale ceni jego umiejętności. Ostatnia decyzja, by nie skorzystać z Amarala w sytuacji, gdy Lech potrzebował ognia w ataku jest więc trochę zaskakująca.
- Myślę, że wpływ na tę decyzję miało to, że Amaral pokazuje swoje niezadowolenie i się z nim nie kryje. To rzutuje na relacje z trenerem, a gdy nie ma chemii, pracuje się dużo gorzej - twierdzi inny były lechita, Marcin Drajer.
Im dłużej w świetnej formie znajdował się będzie Darko Jevtić, tym dłuższa będzie droga Amarala do wyjściowego składu i tym większa może być jego frustracja.
Zobacz też:
Sprawdź też:
Arka Gdynia bezbramkowo zremisowała z Lechem Poznań - zobacz wideo:
źródło: Press Focus
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?