Lech Poznań Radosława Murawskiego zakontraktował jeszcze zimą 2021 roku. Wtedy trenerem Kolejorza był Dariusz Żuraw. Władze klubu mocno naciskały na ściągnięcie pomocnika już wtedy, ale miał on jeszcze ważną umowę z tureckim Denizlisporem, który walczył do ostatniej kolejki o utrzymanie w tureckiej ekstraklasie, a Murawski był tam podstawowym zawodnikiem. Stąd Turcy nie chcieli puścić Murawskiego, a Lech musiał poszukać innego rozwiązania. Ściągnął wówczas Nikę Kwekweskiriego, ale dla Dariusza Żurawia nie był to piłkarz, na którym chciał budować swoją drużynę. Wydawało się wtedy, że Murawski będzie tym brakującym elementem w środku pola, który da drużynie więcej jakości w tej strefie boiska w nowym sezonie.
Wszystko zmieniło się w końcówce poprzednich rozgrywek, kiedy do klubu przyszedł Maciej Skorża i dał wówczas więcej minut wspomnianemu Gruzinowi. Ten w oczach działaczy zasłużył na nowy kontrakt. Latem do Lecha dołączył jeszcze Murawski i większość ekspertów oraz kibiców słusznie twierdziła, że środek pomocy w Lechu to najmocniej obsadzona pozycja. Jednak chyba mało kto się spodziewał, że numerem cztery w hierarchii na tej pozycji będzie właśnie Radosław Murawski.
Dlaczego tak się stało? Maciej Skorża od początku budował "nowego Lecha" wokół Jespera Karlstroma. Szwed w tym sezonie dostał nieco więcej zadań ofensywnych i zaliczył transformację z zawodnika tylko defensywnego na takiego, który ma także pomagać w rozegraniu. Trener sam mówił, że tego oczekuje od swojej "szóstki". Szwed stał się elementem "kręgosłupa" drużyny i obok Salamona (1260 minut - jedyny piłkarz z kompletem minut w ekipie Lecha w tym sezonie w lidze), Ishaka (1204 min*) oraz Kamińskiego (1100 minut) jest piłkarzem, który gra najczęściej (14 meczów, 13 w pierwszym składzie, 6 od 1. do 90. minuty i tylko raz wszedł z ławki - łącznie 1092 minuty).
Do tego jest Pedro Tiba (13 meczów, 3 pełne, 10 w pierwszym składzie, 3 z ławki - 864 minuty i 1 gol), który miewał różne momenty w tym sezonie, ale każdy wie, że jego ciężko się sadza na ławce, a do tego dalej jest jednym z kluczowych piłkarzy Lecha. Nikt się jednak nie spodziewał, że tyle minut w tym układzie na środku pomocy dostanie Nika Kwekweskiri (12 meczów rozegranych, 4 w pierwszym składzie, 8 z ławki - 441 minut - 1 gol). Gruzin w tym sezonie dostaje bardzo dużo szans, biorąc pod uwagę nawet to, że zawiódł w meczu z Pogonią Szczecin (czerwona kartka), a o akcji "drogowej" nie musimy już wspominać. Dziwić mogło, że nawet po tej sytuacji obyczajowej Murawski dalej był za Gruzinem w hierarchii u Macieja Skorży.
Czytaj też: Jak działa skauting Lecha Poznań? Kiedy Kolejorz ocenia transfer? Ile lig obserwują skauci? Sprawdzamy
A Murawski? Wystąpił tylko w 6 meczach w lidze i żadnego nie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Dwa razy znalazł się w pierwszym składzie - w meczu z Rakowem oraz Wisłą Płock - cztery razy wchodził z ławki, co dało tylko 191 minut. Tylko 10 więcej niż np. Alan Czerwiński. Mniej minut od Murawskiego rozegranych w lidze mają tylko Sobiech (89) czy Marchwiński (86), a piszemy po 14 rozegranych meczach w lidze.
Przyjrzymy się szansom Murawskiego. Pierwszy raz od początku wystąpił z Rakowem Częstochowa. To był mecz po wrześniowej przerwie na kadrę, gdzie Lech grał w niej sparing z Zagłębiem Lubin i mówiło się, że wtedy dobrze miała wyglądać gra na dwie "6". Skorża powtórzył ten manewr w meczu ligowym, ale już w przerwie (wtedy było 0:1) wycofał się z niego, a "ofiarą" tego rozwiązania był Murawski. Był to mecz 7. kolejki, a do tego spotkania omawiany pomocnik miał rozegrane tylko 39 minut, wchodząc z ławki.
Później pomocnik dostał szansę w meczu z Wisłą Kraków (5:0 - 26 minut). Następne trzy starcia w lidze przesiedział na ławce rezerwowych, aż przyszedł domowy mecz z Wisłą Płock. Wówczas dość niespodziewanie po wygranym starciu z Legią, Murawski dostał szansę od początku. Pierwsze 45 minut w jego wykonaniu było przeciętne, ale po przerwie pomocnik zdobył swoją premierową bramkę w Lechu. I to ważną, bo na 2:1 dla Kolejorza. Wydawało się, że to spotkanie może odmienić sytuację środkowego pomocnika. Nic takiego jednak się nie stało. Zagrał w pierwszym składzie w meczu pucharowym z Unią Skierniewice (3:0), ale w kolejnych dwóch spotkaniach ligowych nie podniósł się z ławki rezerwowych, co dla samego piłkarza musi być frustrujące. Szanse z ławki znowu otrzymał Kwekweskiri, który nie popisał się przy straconej bramce z Górnikiem Łęczna.
W 15. kolejce Lech gra u siebie z Piastem i tak jak pisaliśmy, dla Murawskiego nie jest to "zwykły mecz". Dla ekipy ze Śląska pomocnik rozegrał 133 mecze i w pierwszym zespole funkcjonował przez sześć lat (2011-2017). Piłkarz ma tam rodzinę i ostatnio podczas kilku dni wolnych spędzał tam czas w gronie bliskich. Środkowy pomocnik powinien w sobotnim meczu wyjść od pierwszej minuty. Jeśli zaprezentuje się podobnie, jak w meczu z Wisłą Płock, to były kapitan piastunek powinien liczyć na odmianę swojego losu przy Bułgarskiej, tym bardziej że w ostatnich meczach jego rywale do walki o skład nie zachwycają, a sam trener mówił o małej "ewolucji, a nie rewolucji" w składzie.
*- wszystkie podane statystyki odnoszą sie do rozgrywek ligowych
Zobacz też:
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?