Lech Poznań nie zawsze trafiał z napastnikami. Sprawdzamy, jak potoczyły się losy tych, którzy zawiedli w Poznaniu
Denis Thomalla
Niemiec przychodził do Lecha równocześnie z Marcinem Robakiem i co ciekawe, Thomalla wcale nie miał być tylko zmiennikiem Polaka. Nazwisko ciekawe, CV niezbyt bogate, ale broniły go liczby. W trakcie krótkiego pobytu w Austrii miał bezpośredni udział przy 17 strzelonych bramkach przez SV Ried.
W Poznaniu również zaczął nieźle. Zadebiutował w meczu o Superpuchar Polski z Legią i zdecydowanie dał dobrą zmianę. Już w kolejnym meczu, tym razem eliminacji do Ligi Mistrzów, strzelił bramkę przeciwko FK Sarajevo. Niestety z biegiem czasu polska liga zweryfikowała jego umiejętności. Dorzucił jedynie trafienie w europejskich pucharach z Videotonem i kibice przy Bułgarskiej już nigdy nie zobaczyli cieszynki po jego bramce. 27 spotkań i tylko 2 bramki.
Mimo marnego dorobku zaledwie po pół roku po Thomallę sięgnęło niemieckie Heidenheim, zespół z zaplecza Bundesligi (w sezonie 2016/17). Filigranowy napastnik szybko stał się podstawowym zawodnikiem i zdołał wiosną dołożyć 4 trafienia, co zaowocowało transferem definitywnym. 28-letni Thomalla w zespole Franka Schmidta gra do dziś i słowo „gra" nie jest wcale przypadkowe, ponieważ snajper jest jednym z podstawowych piłkarzy i występuje regularnie. Skutecznością nie razi, ale solidnie wykonuje swoje obowiązki – w 127 meczach strzelił 19 goli i zaliczył 13 asyst.
Warto też odnotować, że w ubiegłym sezonie Heidenheim otarło się o Bundesligę, ale niestety przegrało pojedynek barażowy z Werderem Brema. Z pewnością w tej kampanii są jednym z faworytów do osiągnięcia upragnionego awansu.
Zobacz kolejnych byłych snajperów Lecha Poznań ---->