Patrząc na Lecha w końcówce roku, można mieć wrażenie, że słania się na nogach i jest bardzo łatwy do trafienia oraz znokautowania nawet przez przeciętnego boksera. Jeśli jeszcze dodamy, że ten bokser będzie walczył z takim zaangażowaniem jak w sobotę Wisła (mimo fatalnej pierwszej połowy), to nie ma się co dziwić, że punkty pojechały do Krakowa. Poznań stał się niezwykle "gościnny", bo w siedmiu meczach przy Bułgarskiej w sezonie 2020/21 rywale aż pięć razy potrafili wywozić stąd punkty (trzykrotnie wygrywając). Kolejorz jest rozbity i wrócić do tego poziomu, który widzieliśmy latem czy na koniec poprzednich rozgrywek, będzie niezwykle ciężko.
- Nie mogę nic zarzucić moim piłkarzom, ale jesteśmy w takim momencie, że pomimo stworzonych sytuacji zabrakło chłodnej głowy - ostatniego podania czy wykończenia. My nie strzeliliśmy bramki, a jeden błąd kosztował nas utratę punktów. Ten rok był dla nas długi i były bardzo dobre momenty, ale koniec jest bardzo smutny dla wszystkich w klubie, począwszy ode mnie i piłkarzy. Jesteśmy w sytuacji, że musimy mocno wystartować na wiosnę i najlepiej zaliczyć długą serię zwycięstw, bo inaczej będzie nam trudno dogonić czołówkę. Wierzę, że jesteśmy w stanie. W poprzednim sezonie potrzebowaliśmy czasu i jak odpoczniemy oraz odpowiednio się przygotujemy, to sprawimy naszym kibicom jeszcze radość. Wiem, że dzisiaj jesteśmy Ci najgorsi, ale trzeba patrzeć do przodu - mówił po meczu smutny trener.
Podsumowanie jesieni Lecha Poznań część 1:
W meczu z Wisłą w pierwszej połowie Lech zasługiwał na gola, ale za to jeszcze punktów nie przyznają. Kolejorz miał przewagę i nagle Dariusz Żuraw zrobił dwie zmiany. Ściągnął m.in. Awwada i wprowadził Sobola. Trener znowu nie zdecydował się na ryzyko i próbę gry na dwóch napastników jeszcze przy 0:0.
- Zmianę zrobiłem dlatego, że Awwad do tego momentu zrobił jedną dobrą akcję. Moim zdaniem był mało aktywny, nie utrzymywał piłek z przodu i przede wszystkim nie było go w centrum pola karnego. Stąd zmiana na Sobola, który jest bardziej rasowym snajperem niż Mohammad - odpowiedział Żuraw.
Zobacz też: Fatalne zakończenie roku przy Bułgarskiej. Były bramkarz Kolejorza, Mateusz Lis zastopował lechitów
Po meczu ciekawiło nas także kolejne bezproduktywne wejście na boisko Filipa Marchwińskiego, który miał kolosalny udział przy golu dla Wisły. Trener wystawił go kolejny raz na bok pomocy, gdzie od dłuższego czasu wygląda to bardzo słabo, ale...
- Nie widzę Filipa na skrzydle, natomiast sytuacja kadrowa jest taka, że... nie ma kogo tam wpuścić. "Kamyk" miał stłuczony mięsień i już w przerwie sygnalizował, że będzie potrzebował zmiany. Puchacz opadał z sił i... stąd taka zmiana.
Zobacz też: Pierwsza bramka Kamila Joźwiaka w Championship. Zobacz gola
Miejmy nadzieję, że w gabinetach przy Bułgarskiej zdają sobie sprawę, jak szybko Lech zaliczył zjazd z klubu reprezentującego polską piłkę na arenie międzynarodowej do ligowego średniaka, z którym absolutnie każdy zespół w lidze może liczyć na zgarnięcie kompletu punktów. Kolejorz nie wygrywał jesienią z zespołami wyżej od siebie (jedynie zwycięstwo z Lechią, która w sobotę przeskoczyła lechitów), a teraz jeszcze traci punkty z drużynami będącymi niżej od siebie. Obraz podsumowuje fakt, że jak podopieczni Żurawia pierwsi tracą gola, to można się rozejść (ostatni odwrócony wynik w listopadzie 2018). Dla Lecha koniec roku w tabeli wygląda tak, że bliżej mu jest do strefy spadkowej (7 punktów) niż do podium (10), nie mówiąc o mistrzostwie, o którym w tym sezonie należy już zapomnieć. Warto dodać, że na 14 meczów Lech wygrał 4 - z Podbeskidziem, Piastem, Wartą i Lechią.
Trener zapewnia, że jest w stanie podnieść zespól, a głównych powodów takiego stanu rzeczy upatruje w fatalnie spisującej się defensywie.
- Ja siły mam, a jeśli zobaczy pan (trener zwracał się do mnie osobiście przyp. red.), jak w ostatnich meczach wyglądała defensywa, to będzie odpowiedź, dlaczego tak to wyglądało. W każdym meczu graliśmy praktycznie innym ustawieniem w defensywie. Albo ktoś wypadał, albo był na tyle zmęczony, że potrzebował zmiany. W porównaniu do Pogoni wystąpiło czterech innych obrońców. To jest problem, który nas dotknął. Też grałem jako środkowy obrońca. Pewne mechanizmy łapie się, jak jest stabilizacja. Tego nam zabrakło - zakończył szkoleniowiec, życząc wszystkim kibicom wesołych świąt.
Lech w dotychczasowych 26 meczach w tym sezonie, licząc ligę i puchary, zestawił 14 raz inny wariant w defensywie, co wyliczył Hubert Michnowicz. Stąd można się zgodzić, że stabilizacji w tej formacji zdecydowanie zabrakło. Zresztą mecz z Wisłą próbowała ratować ofensywa w składzie: Marchwiński-Ramirez-Czerwiński-Sobol.
Czytaj też: Lech Poznań na koniec 2020 roku powinien odpowiedzieć sobie na dwa pytania: Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?
Najgorsze, że Lech znowu swoją grą i wynikami zaczyna dla wielu kibiców być obojętny. Na koniec roku stracił cały ten wybudowany pozytywny kapitał i zainteresowanie, które odbudować mu będzie bardzo ciężko. Przy Bułgarskiej to nie będą spokojne święta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?