Trzy prowadzące drużyny mają po 56 punktów. Znów kibice zaczęli porównywać terminarze walczącego o tytuł tercetu, a eksperci, komentatorzy i bukmacherzy wyliczać procentowe szanse na tytuł Lecha, Rakowa i Pogoni. Nikt jeszcze nic nie wygrał, ani nic nie przegrał. Finiszowe kolejki zapowiadają się arcyciekawie.
Główna refleksja po tej kolejce jest taka, że w naszej ekstraklasie w ciągu kilku dni z faworyta do mistrzostwa bardzo szybko można stać się drużyną w kryzysie. Tak zwana „logika ekstraklasy” nigdy bowiem nie daje o sobie zapomnieć. Pogoń przecież przegrała z zespołem, który przed przerwą na kadrę uległ u siebie Śląskowi. Ten sam Śląsk przegrał z Lechem, który przecież nie poradził sobie niedawno z Rakowem. Ekipa Marka Papszuna z kolei nie pozostawiła trzy dni temu złudzeń Legii.
Trener Rakowa opowiadał nawet, że jego zespół mógł strzelić Legii 6-7 goli. Wystarczył jeden, by mówiło się, że tak grających częstochowian nie da się już zatrzymać. Gra Rakowa robiła wrażenie na wszystkich, a przy braku skuteczności Lecha w sobotę przy Bułgarskiej, dominowały w Wielkopolsce opinie, że po tej kolejce Kolejorz będzie miał stratę już trzech punktów do swojego przeciwnika z finału Pucharu Polski.
Tymczasem do Częstochowy przyjechał nowym autobusem Śląsk i pokazał, że Raków wcale nie jest maszyną do miażdżenia rywali. Gdyby nie fatalne pudło Waldemara Soboty w doliczonym czasie gry, ekipa byłego trenera Warty wyjechałaby spod Jasnej Góry z kompletem punktów. Śląsk dobrze się bronił, groźnie kontratakował, miał więcej dobrych okazji strzeleckich niż gospodarze.
Czy to dziwi? Zupełnie nie. W ekstraklasie króluje fizyczny futbol. Jeśli mentalnością i wybieganiem nie dorównujesz rywalowi, do zwycięstwa nie wystarczy jakość twoich piłkarzy, bo różnice pod tym względem między zawodnikami grającymi w naszej lidze wcale nie są duże. Za szybko się chyba kreuje bohaterów i podobna sytuacja jest z tymi, których młodzież określa mianem przegrywów.
Przekonał się o tym w sobotę Lech Poznań. Dawno już nie widzieliśmy przy Bułgarskiej, tak bezradnej w ofensywie Legii. Do 60 minuty widać było na boisku różnicę, jaka dzieli te zespoły w tabeli. Warszawski zespół był jednak bardzo dobrze zorganizowany w defensywie, walczył z ogromnym zaangażowaniem, a jeden celny strzał wystarczył do wywiezienia punktu.
Dlaczego tak się stało? W słabszej dyspozycji są bowiem liderzy ofensywy Kolejorza. Problemy zdrowotne, jakie mają wiosną Mikael Ishak oraz Joao Amaral, mają też niestety swoje odbicie na murawie. To przekłada się na skuteczność całego zespołu. Atak Lecha dziś szału nie robi, co nie oznacza, że nie zmieni się to już do końca rozgrywek. Przełom może nastąpić bardzo szybko, nawet jeden dobrze przepracowany mikrocykl treningowy może sprawić metamorfozę naszych najgroźniejszych „strzelb”.
Póki co obrońcy Kolejorza są ostatnio skuteczniejsi niż ich koledzy z ataku. Remis z Wisłą w Krakowie uratował Antonio Milić. To był już jego czwarty gol. W Grudziądzu dwie asysty zaliczył Joel Pereira, a dwie bramki zapisał na swoim koncie Barry Douglas. W meczu z Legią na listę strzelców wpisał się Lubomir Satka, który długo przegrywał rywalizację z Bartoszem Salamonem i w tym sezonie mało grał. Słowak świetnie jednak zastępuje reprezentanta Polski i bardzo trzeba się z tego cieszyć.
Czytaj też: Lech Poznań okradziony z karnego po ręce Rose'a? "Mega babol zespołu VAR"
Po zielonej stronie Poznania bryluje jego rodak Adam Zrelak. Jak on trafia do bramki rywali, Warta Poznań nie przegrywa. Komentatorzy powtarzają, że jest maskotką swojego zespołu, a trener Dawid Szulczek chwali. - Adam to nasz kluczowy piłkarz. Bardzo dobrze utrzymuje piłkę, w dodatku jest w dobrej dyspozycji strzeleckiej. Kolejne powołanie do reprezentacji Słowacji to zapewne kwestia czasu — powiedział trener Zielonych.
Rozgrywki są wyjątkowo zacięte, dla nikogo nie ma mało ważnych meczów. Wypada więc sobie życzyć, by wszystkie rozstrzygnięcia nie budziły kontrowersji. Niestety w słabej formie są nasi sędziowie. To martwi, bo na ich pracę narzekają już wszyscy trenerzy. Presja na arbitrów będzie wzrastać. Oby wytrzymali ciśnienie.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?