Lech Poznań stracił punkty w Szczecinie na własne życzenie. Końcówki meczów do poprawy!

Maciej Lehmann
Maciej Lehmann
Wygrana w Szczecinie, byłaby potężnym zastrzykiem pozytywnej energii
Wygrana w Szczecinie, byłaby potężnym zastrzykiem pozytywnej energii Andrzej Szkocki
Lech Poznań rozegrał w Szczecinie dobry mecz, prowadził jeszcze w 90 minucie 2:1, a jednak wracał do domu z tylko jednym punktem. Tak jak trzy dni wcześniej w Walencji, wysiłek całego zespołu został zmarnowany w samej końcówce. Remis na stadionie Pogoni, która szczególnie była zmobilizowana do tego meczu, tragedią oczywiście nie jest, ale pozostawił spory niedosyt.

Coś trzeba z tym fantem zrobić

Mógł być remis w Walencji, mogło być zwycięstwo na stadionie Pogoni. Atmosfera wokół Lecha Poznań znacznie się poprawiła w porównaniu z początkiem sezonu, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby lechici zachowali w końcówkach tych dwóch meczów więcej zimnej krwi, można byłoby powiedzieć, iż „Poznańska lokomotywa” znów wjechała na właściwe tory. Lecz kolejna wpadka budzi też obawy, bo odsłania niestety słabości drużyny.

Dlaczego Lech mając pod kontrolą ten mecz, nie potrafił go zabić? Dlaczego zmarnował tyle okazji do kontr? Dlaczego trener van den Brom dokonał tylko trzech zmian? Dlaczego trzymał tak długo na boisku Barry Douglasa i Filipa Szymczaka, choć widać było, że grają słabo i są najsłabszymi ogniwami drużyny?

Wygrana w Szczecinie, byłaby potężnym zastrzykiem pozytywnej energii, po którym można by już zapomnieć o fatalnym początku sezonu. Lech miałby już w zasięgu podium, a tymczasem znów czeka go mozolne odrabianie strat, przy bardzo napiętym kalendarzu.

- Utrzymaliśmy Pogoń przy życiu i sami sobie jesteśmy winni za ten wynik. Boli ta strata punktów, ale sezon jest jeszcze we wczesnej fazie

- mówił po meczu na oficjalnej stronie Lecha Filip Bednarek.

Bramkarz Kolejorza powinien jednak pamiętać, co było genezą problemów klubu przed dwoma laty. Właśnie tak nieodpowiedzialne końcówki z Zagłębiem Lubin, Wisłą Płock, Legią, Charleroi czy Rakowem podłamały zespół, który szybko stracił pewność siebie, gubiąc głupio punkty.

Szkielet jest mocny, ale...

- Wcześnie straciliśmy pierwszego gola, ale jesteśmy doświadczoną drużyną i nie panikujemy w momencie, kiedy to przeciwnik jako pierwszy zdobywa bramkę. Opieramy nasz zespół na szkielecie, który stworzyliśmy i cały czas idziemy dalej

- mówi Filip Bednarek i ma sporo racji. Pereira, Satka, Milic, Karlstrom a zwłaszcza Skóraś oraz Ishak dają Lechowi piłkarską jakość, którą widać było na boisku w Szczecinie.

Wynik tego meczu, był rzeczywiście gorszy niż gra Kolejorza w tym meczu. Lech wiosną pokonał Portowców, z którymi rywalizował o mistrzostwo Polski 3:0, ale wtedy takiej przewagi na boisku jak w niedzielę nie miał. Są powody do optymizmu, lecz cały czas dostrzec można też braki. Wydawało się, że Douglas i Rebocho dobrze zabezpieczają lewą flankę. Przy słabszej dyspozycji Szkota i Portugalczyka, kłopoty Lecha zaczynają się właśnie na tej stronie.

Na prawej stronie haruje jak wół Pereira, ale też przydałby mu się krótki odpoczynek, bo jak długo może grać z taką intensywnością. Może powrót, nawet krótki Satki na prawą obronę, byłby jakimś rozwiązaniem tego problemu. W związku z tym, że Afonso Sousa nadaje się tylko do gry na 10 widać też, małe pole manewru na środku pomocy. Szkoda, że Lech nie znalazł odpowiedniego następcy Pedro Tiby.

Cieszy forma Ishaka

Kapitan jest "w gazie" i kto wie, czy nie przebije swojego osiągnięcia z poprzedniego sezonu. W Europie bije swoje rekordy, w sumie ma już 14 bramek (6 w tych rozgrywkach) na arenie międzynarodowej, w Szczecinie strzelił swoją trzecią bramkę w esktraklasie. Ten tydzień miał imponujący, bo wliczając mecz z Widzewem dodał jeszcze trzy asysty.

Kroku próbuje dotrzymać mu Michał Skóraś, który podejmuje coraz lepsze decyzje pod bramką, gra odważnie i potrafi wytrzymać ciśnienie. Powoli wchodzi w buty Kuby Kamińskiego, co jeszcze niedawno wydawało się mało prawdopodobne. W meczu z Pogonią pokazał, że w tej chwili jest o klasę lepszy od gwiazdy Portowców Kamila Grosickiego. Jeśli w czwartek w meczu z Austrią Wiedeń doszlusuje do nich Amaral, to czeka nas kolejny piękny wieczór w Lidze Konferencji.

Lech Poznań znów stracił w końcówce gola i zamiast wjechać ze Szczecina z kompletem punktów, tylko zremisował z Pogonią, którą w drugiej części miał pod kontrolą. Antybohaterem meczu okazał się Barry Douglas, który zawalił obie bramki. Tak doświadczony piłkarz nie powinien popełniać takich błędów. Znów świetny mecz rozegrali Mikael Ishak oraz Michał Skóraś. Zobacz jak oceniliśmy lechitów -->

Pogoń Szczecin - Lech Poznań 2:2. Barry coś ty zrobił!? Zoba...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lech Poznań stracił punkty w Szczecinie na własne życzenie. Końcówki meczów do poprawy! - Głos Wielkopolski

Wróć na gol24.pl Gol 24