Lech Poznań wybrał najbardziej arogancką formę, by zdyskredytować ekstraklasę. Albo się to uda, albo sam totalnie się ośmieszy

Maciej Lehmann
Fin Daniel Hakans przyszedł do Lecha Poznań z II ligowej norweskiej Valarengi
Fin Daniel Hakans przyszedł do Lecha Poznań z II ligowej norweskiej Valarengi ADAM JASTRZEBOWSKI
Lech Poznań w tym sezonie zamierza podbić ekstraklasę, nie wychowankami, nie "starymi Słowakami", ale piłkarzami z II ligi norweskiej, III ligi hiszpańskiej i najgorszej drużyny ligi szwedzkiej. Takiego pomysłu nikt jeszcze nie miał. Na dodatek dzieje się to po przegranym z kretesem poprzednim sezonie i deklaracjach klubowych decydentów, że "margines błędów się wyczerpał".

"Nowe rozdanie", czyli szokujemy kibiców

Lech Poznań przystąpił do tego sezonu z hasłem "nowe rozdanie".

- Limit błędów i pomyłek - w wielu obszarach klubu - się wyczerpał. Także w obszarze skautingu. To powoduje, że tym uważniej będziemy robić transfery. Robimy i będziemy je robić. Niezwykle ważna jest tu rola trenera, który nakreśla, ale też oczekuje i stawia wymagania względem jakości piłkarzy, którzy mają do nas trafić. Mam nadzieje, że z kibice będą zadowoleni z tego, co widzą na boisku i że wyniki też będą się zgadzać. Walczymy o mistrzostwo i o Puchar Polski - deklarował pod koniec lipca w wywiadzie Dawida Dobrasza dla "Meczyków" prezes Karol Klimczak.

W podobnym tonie wypowiadał się Tomasz Rząsa w rozmowie z Damianem Smykiem dla goal.pl.

- Nie ma mowy o sezonie przejściowym, chcemy grać o trofea tu i teraz. Nie chcemy szukać kompromisów przy transferach. Chcemy realizować transfery z tych profilów, które nakreśliliśmy - mówił dyrektor sportowy Lecha Poznań.

Kibice nie tylko musieli uzbroić się w cierpliwość, bo Kolejorz pozyskiwał zawodników praktycznie już po zakończeniu zgrupowania przygotowawczego do sezonu, a ostatnie dwa ruchy zrobił już po inauguracji rozgrywek, ale potem przeżyli szok, gdy czytali CV piłkarzy sprowadzonych tego lata na Bułgarską.

Spodziewali się zawodników z Portugali, Belgii, może z czołowych zespołów norweskich lub szwedzkich, przyjęliby transfery z 2.Bundesligi, Serie B czy Ligue 2, a tymczasem dostali graczy z z II ligi norweskiej, III ligi hiszpańskiej i najgorszej drużyny ligi szwedzkiej.

Tej półki jeszcze nie było

Na tak niskie półki nie sięgał nawet w naszej ekstraklasie jeszcze nikt! Gdyby tych zawodników sprowadzała Miedź Legnica czy GKS Tychy, Termalika to nikogo by nie dziwiło. Ale zrobił to Lech Poznań, który kilka dni wcześniej sprzedał za ponad 8 mln euro do Olympiakosu i dwóch klubów Serie A trzech podstawowych swoich piłkarzy Veldego, Marchwińskiego oraz Karlstroema.

Kristoffer Velde i Filip Marchwiński w ubiegłym sezonie strzelili razem aż 24 gole oraz zanotowali 11 asyst, dlatego w ofensywie powstała spora wyrwa - zauważył Arek Szymanowski z portalu kkslech.com. Ich miejsce mają zająć zawodnicy bez liczb, grający na głębokiej skandynawskiej prowincji, na których nie zwrócił uwagi nikt z tych krajów. W przeszłości, przy wielu transferach Lech Poznań chwalił się z kim musiał rywalizować o podpis piłkarza i były to często znane firmy. Teraz w tej kwestii była kompletna cisza.

Nawet w Norwegii się dziwią

Lech Poznań, dzięki Veldemu, Muhamadowi Kiecie oraz rywalizacji z Bodo/Glimt stał się klubem rozpoznawalnym w Norwegii. Co sądzić więc o wpisie jednego z norweskich kibiców:

- Dwóch zawodników ligi Obos w krótkim odstępie czasu trafiło do Lecha. To jest nawet dla mnie zabawne. Zastanawiam się, co myślą sympatycy Lecha, gdy usłyszą „zamierzamy zorganizować nasz sezon w oparciu o norweski D2”...

Kibicom Kolejorza jednak wyraźnie nie jest do śmiechu. Trudno wymienić bowiem nazwiska graczy z ligi Obos, którzy zrobili furorę w czołowych ligach. Wyjątkami są Andrej Ilić i Gift Orban, ale nikogo to nie dziwi, bo II liga norweska, to rozgrywki półamatorskie.

Moneyball albo klapa

Trener Frederiksen broni nowych piłkarzy, ale gdyby na poważnie traktować deklaracje władz Lecha, to wynika z nich, że chcą walczyć o trofea piłkarskimi anonimami. Nikt nie dyskredytuje umiejętności Ishaka, Pereiry, Milicia, Salamona, talentu Kozubala i ambicji Hoticia, ale piłkarzy regularnie robiących liczby w ekstraklasie Lech ma w tej chwili dwóch, a licząc Hoticia trzech. Można narzekać na poziom naszej ligi, godzinami wymieniać jej słabości, ale pomysł, by ją wygrać takim składem to już czysta arogancja.

Ewentualny sukces tego projektu będzie ośmieszeniem ekstraklasy i kopią scenariusza filmu Moneyball, gdy zespół skonstruowany z tanich, anonimowych graczy, wyszukanych na podstawie komputerowego programu statystycznego, pokona zespoły budowane w tradycyjny sposób, pozyskujący zawodników z odpowiednimi umiejętnościami i jakością.

Porażka oznaczać natomiast będzie totalne ośmieszenie wszystkich sportowych struktur klubu. Trzeciego wariantu naszym zdaniem nie ma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kolejny cios w PKOL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24