Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech w fazie pucharowej

Daniel Kawczyński
Ten mecz przypominał bardziej spotkanie hokeja, albo bitwę na śnieżki niż pojedynek piłkarski. Mimo śnieżnej aury Lech Poznań zremisował z Juventusem Turyn 1:1 i zapewnił sobie awans do kolejnej fazy Ligi Europy.

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gości. To Juventus zaczął od silnego nacisku i szukał drogi do bramki zwłaszcza po dośrodkowaniach. Po jednym z nich Krzysztof Kotorowski wypuścił piłkę z rąk, na szczęście Chiellini chybił z najbliższej odległości. Lech odpowiedział zaskakującym, ale czytelnym uderzeniem Artjomsa Rudnevsa, który rozgrywał wspaniałe zawody i szybko przełożył to na papier. W 12. minucie, po precyzyjnej wrzutce z rzutu rożnego, Łotysz skierował głową piłkę do siatki dając ekipie mistrza Polski prowadzenie.

Od tego czasu podopieczni Jose Marii Bakero poczynali sobie coraz lepiej. W odbiorze fantastycznie spisywał się Ivan Djurdjević, walecznością na skrzydłach imponowali Siergiej Krivets i Sławomir Peszko. W 17. minucie niewiele brakowało, by Rudnevs strzelił drugiego gola głową, lecz piłka minęła słupek. Nieco gorzej i mniej pewnie wyglądała formacja w defensywie, ale na wysokości zadania zawsze stawał Manuel Arboleda. W 22. minucie w ostatniej chwili zablokował strzał do pustej bramki autorstwa Vicenzo Iaqinty.

Ostatni kwadrans upłynął jednak pod dyktando Włochów. Szczególne groźne były w ich wykonaniu stałe fragmenty i kąśliwe strzały ze skrzydeł, które miały zaskoczyć pewnego w interwencjach Kotorowskiego. Niekiedy brakowało mu jednak koncentracji. W 33. minucie 34-letni bramkarz wypluł futbolówkę po próbie z rzutu wolnego Alessandro Del Pierro, ale przy dobitce Leonardo Bonucciego zachował się już wzorowo. Kolejorz sporadycznie atakował i głównie czekał na kontry. Te z kolei były rozbijane przez obronę „Bianco-Nerich”.

Organizatorzy długo zwlekali z wznowieniem gry z powodu obfitych opadów śniegu, ale ostatecznie zdecydowali się kontynuować zawody. Tuż po ich wznowieniu z indywidualną szarżą pomknął Rudnevs i minimalnie chybił. Trener Bakero chcąc nieco wzmocnić zespół wpuścić na murawę za Krivetsa, Marcina Kikuta. W 61. minucie rezerwowy mógł podwyższyć prowadzenie po błędzie defensywy przeciwnika, niestety przestrzelił w doskonałej sytuacji.

Piłkarze obu ekip mieli prawo narzekać na fatalne warunki atmosferyczne, a plac gry trudno było nazwać boiskiem i lodowisko było chyba najbardziej trafnym określeniem płyty przy Bułgarskiej. Przybywający śnieg znacznie utrudniał poruszanie i konstruowania akcji. W 62. minucie murawę z powodu urazu musiał opuścić Rudnevs, a w jego miejsce wszedł młodziutki Mateusz Możdżeń.

Od tego czasu Lechici trochę przysnęli, oddając dużo pola rywalom, co skutkowało dobrą grą skrzydłami gośći. Po jednej z wrzutek blisko wyrównania był del Piero, ale piłka skozłowała obok słupka. W rewanżu uderzał Marcin Kikukt, lecz Manniger poradził sobie z jego próbą.

Często dopuszczano także do stałych fragmentów. Mistrzowie Polski grali mało konsekwentnie w obronie i pozwalali przeciwnikom na zdecydowanie za wiele. To musiało się zemścić. W 84. minucie po bardzo dynamicznej akcji Milos Krasić zagrał do nieupilnowanego przez Bartosza Bosackiego Iaquinty, a ten dobrze zachował się w polu karnym i doprowadził do wyrównania strzałem po długim słupku.

Na Bułgarskiej do ostatnich chwil trwała obawa o upragniony remis. Juventus nie próżnował i w końcowych fragmentach miał dwie dogodne okazje po wykonaniu stałych fragmentów. Kotorowski był jednak na posterunku i pewnie wyłapał rozpaczliwe próby Alberto Libertazziego i Del Piero, zapewniając Lechowi upragniony remis i awans do fazy pucharowej Ligi Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24