Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia rozjechała Jagiellonię! Hat-trick Flavio, Drągowski trafiony przedmiotem [RELACJA, ZDJĘCIA]

Jacek Czaplewski
Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok
Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok Karolina Misztal/Polska Press
Lechia Gdańsk po trzech golach Flavio Paixao i po jednym Grzegorza Kuświka oraz Milosa Krasicia pokonała Jagiellonię Białystok 5:1 (3:0). To jej piąte zwycięstwo z rzędu u siebie. Lepszą domową passę w Ekstraklasie ma tylko Legia Warszawa (6 wygranych, 1 remis).

Wielu piłkarzom Lechii postawa w przegranym meczu z Zagłębiem Lubin (0:1) nie uszła na sucho. Trener Piotr Nowak niektórych wysłał dziś na ławkę (Daniel Łukasik, Michał Mak, Grzegorz Wojtkowiak), a niektórych na trybuny (Łukasz Budziłek, Marco Paixao). Zamiast nich szansę dostali Vanja Milinković-Savić, Aleksandar Kovacević, Paweł Stolarski, Michał Chrapek i Lukas Haraslin.

Szczególnie musiał cieszyć się pierwszy z wymienionych. Serbski bramkarz, choć podpisał umowę w grudniu zeszłego roku, to dotąd ani razu nie zagrał. Dzisiejszy debiut ułatwiła mu dyspozycja Łukasza Budziłka, który przeciw Piastowi Gliwice (3:1) i Zagłębiu zawalił po jednym golu. Co ciekawe, to już druga roszada w bramce Lechii w tym tylko roku. Przed Budziłkiem bronił jeszcze Marko Marić, ale również nienajlepiej.

Jagiellonia w tygodniu również nie sięgnęła po komplet punktów (0:0 z Pogonią Szczecin), ale jej trener Michał Probierz nie poszedł śladem Nowaka i za dużo w składzie nie zmienił. Tylko Przemysława Frankowskiego, nomen omen byłego piłkarza Lechii, zastąpił Portugalczykiem Alvarinho.

Mecz Lechii z Jagiellonią awizowano jako rywalizację o grupę mistrzowską. Jedni i drudzy nie wywalczyli jeszcze awansu do niej, choć w fazie zasadniczej do rozegrania zostało ledwie parę spotkań.

Różnie było w czteroletniej historii występów Lechii na bursztynowym stadionie - często tak, że punkty wyjeżdżały razem z drużynami przyjezdnymi. Nieraz padały też remisy. W pewnej chwili przechrzczono nawet obiekt na „Remis Arenę”. Ostatnio jednak coś ruszyło jeśli chodzi o grę Lechii u siebie. Jej mecze stały się widowiskowe. I zwycięskie. Dwa wiosenne spotkania zakończyły się wynikami 5:0 (z Podbeskidziem Bielsko-Biała) i 3:1 (Piast Gliwice). Równie dobrze było pod koniec zeszłego roku: najpierw 1:0 ze Śląskiem Wrocław, potem 2:0 z Wisłą Kraków.

Nic dziwnego, że dzisiaj 11 tys. widownia miała kolejny raz apetyt na widowisko i punkty. Lechia to zagwarantowała już w pierwszej połowie. W 45 minutach zdążyła wbić Jagiellonii trzy gole. Dwa razy za sprawą Flavio Paixao i raz dzięki Grzegorzowi Kuświkowi. Wszystkie akcje bramkowe były przedniej urody. Jak nie pięknie dograł Michał Chrapek, to Milos Krasić. Kibice z dumą oklaskiwali ich wszystkich kiedy schodzili do szatni na przerwę. Bo to był prawdziwy zespół, a nie zlepek indywidualności, jak mówiło się zwłaszcza na początku sezonu.

Emocje nie zakończyły się na pierwszej połowie. Jeszcze więcej było ich w drugiej. Jagiellonia, chociaż grała przeciętnie, to złapała kontakt na 1:3. W 54 minucie błąd Pawła Stolarskiego wykorzystał bowiem Fedor Cernych. Lechia była jednak zbyt pewna i mocna, by dać sobie cokolwiek wyrwać. W 60 minucie zyskała na dodatek przewagę jednego piłkarza, bo za drugą żółtą kartkę wyleciał Jacek Góralski.

Jagiellonia była dziś bardzo zestresowana i nadpobudliwa. Po Góralskim nerwy puściły kolejnemu zawodnikowi, który sfaulował w polu karnym Jakuba Wawrzyniaka. To oznaczało jedenastkę dla Lechii, którą pewnie wykorzystał Milos Krasić. Zanim do tego doszło, to Bartłomiej Drągowski, bramkarz Jagiellonii, padł na murawę, sugerując, że został trafiony czymś z trybun. Obóz Jagiellonii domagał się stanowczej reakcji od sędziego Mariusza Złotka, ale ten zdecydował się tonować nastroje. Drągowski natomiast do końca podgrzewał atmosferę, mobilizując publiczność do jeszcze większych gwizdów.

Incydent z przedmiotem rzekomo rzuconym w Drągowskiego, nie był jedynym, jaki spotkał Jagiellonię w Gdańsku. Wczoraj pod hotelem, gdzie spędziła noc, ktoś wybił szybę w jej klubowym autokarze. Być może dlatego Drągowski, jego koledzy z pola i cała ławka rezerwowych tak nerwowo reagowali, kiedy z trybun leciały w ich kiernku różne przedmioty.

W końcówce wynik na 5:1 ustalił Flavio Paixao. Tym samym Portugalczyk zaliczył hat-tricka, a Lechia potwierdziła, że u siebie nie cacka się z żadnym przeciwnikiem. Jej bilans ostatnich pięciu domowych meczów to pięć wygranych. Bramki: 16-2.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24