Lechii Gdańsk żaden prezydent miasta nie pomógł bardziej niż Paweł Adamowicz. "Marzył, by klub zdobył mistrzostwo"

Adam Mauks
17.10.2010. gdansk nz. pawel adamowicz prezydent gdanska mecz derbowy lecha gdansk - arka gdynia  1:0 ostatnie derby na stadionie przy ul traugutta 29 w ekstraklasie pilki noznej fot. tomasz bolt / polskapresse dziennik baltycki
17.10.2010. gdansk nz. pawel adamowicz prezydent gdanska mecz derbowy lecha gdansk - arka gdynia 1:0 ostatnie derby na stadionie przy ul traugutta 29 w ekstraklasie pilki noznej fot. tomasz bolt / polskapresse dziennik baltycki Tomasz Bolt/Polskapresse
Lechia, według Niego, miała być klubem otwartym dla wszystkich - mówi Mariusz Popielarz, współzałożyciel NZS w Gdańsku, organizator strajku studenckiego w 1988 roku na Uniwersytecie Gdański, były dziennikarz i dyrektor Lechii, przyjaciel Pawła Adamowicza.

Jakie były początki waszej znajomości?
Pawła Adamowicza poznałem podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1987 roku. Jako NZS organizowaliśmy studenckie służby porządkowe, które były na Westerplatte. Pamiętam, że było też kilka spotkań w kościele przy ul. Czarnej, gdzie proboszczem był ks. Franciszek Cybula. Tam spotkaliśmy się pierwszy raz, bo Paweł zgłosił się do tej służby. Jako NZS kojarzyliśmy Pawła jako przedstawiciela Ruchu Młodej Polski i Stowarzyszenia Verbum. Bywał wtedy w towarzystwie Jacka Bendykowskiego i Artura Matysa. Spotykaliśmy się też w duszpasterstwie akademickim w kościele św. Mikołaja u dominikanów. No i potem już na strajku, kiedy przyszedł na wiec, na którym został ogłoszony solidarnościowy strajk ze stoczniowcami w maju 1988 roku. Tam też został przewodniczącym komitetu strajkowego. Paweł był wtedy członkiem samorządu studenckiego, ale nigdy nie należał do NZS, choć uważam, że ktoś taki jak On bardzo by się nam przydał. Decyzja o strajku zapadła wtedy w czteroosobowym gronie. Spotkaliśmy się na plebanii kościoła św. Brygidy ze śp. Lechem Kaczyńskim, Bogdanem Borusewiczem i Tomaszem Posadzkim, późniejszym prezydentem Gdańska. Już na uniwersytecie wybraliśmy przewodniczącego. Pamiętam, że Pawła Adamowicza zaproponował Miron Mironowicz.

To był dobry wybór?
Z perspektywy czasu uważam, że to był bardzo dobry wybór. Paweł świetnie poprowadził ten strajk. Kiedy trzeba było pobudzić ludzi do działania, robił to, kiedy należało studzić emocje, studził je. To właśnie na tym strajku zawiązała się między nami więź. Nadawaliśmy na tych samych falach. Myślę, że Paweł znalazł we mnie kogoś, z kim można skutecznie działać. Długo też dojrzewała w nas decyzja o zakończeniu strajku. Sytuacja była napięta, bo groziła nam pacyfikacja, a większość strajkujących to były dziewczyny. I właśnie wtedy zaczęliśmy się uczyć demokracji. Na wiecu pod głosowanie poddaliśmy decyzje o zawieszeniu naszego strajku.

Pamiętasz wasze pierwsze rozmowy o sporcie i Lechii?
Kibicem Lechii jestem od 1973 roku. Mój pierwszy raz to mecz Lechia - Arkonia o wejście do II ligi, który wygraliśmy 1:0 po golu Jerzego Apolewicza. Paweł raczej na mecze wtedy nie chodził. W tym złotym okresie Lechii, kiedy awansowała do II ligi, zdobyła Puchar Polski i weszła do I ligi, pamiętam, że kibicem Lechii był brat Pawła, Piotrek Adamowicz, który bardzo często był także na meczach wyjazdowych Lechii. Pamiętam go w biało-zielonym szaliku. On wtedy studiował na KUL i z Lublina dojeżdżał na mecze Lechii. Z Pawłem było inaczej, także później, kiedy był już radnym Gdańska, a nawet przewodniczącym Rady Miasta, to raczej dystansował się od sportu. Wiedziałem jednak, że jeśli Lechia ma się odrodzić, to nie uda się to bez pomocy miasta. Wtedy prezydentem był mój kolega ze studiów Tomek Posadzki. Powiedziałem do niego: „Tomek, zrób w końcu też coś dla Lechii”. To były czasy transformacji, klub był wtedy pozostawiony sam sobie, stadion w tragicznym stanie. Tomek zasugerował połączenie z Polonią Gdańsk. Skończyło się fiaskiem. Kiedy w 1998 roku prezydentem został Paweł, Lechia spadała do III ligi, potem próbowaliśmy wrócić do drugiej. Okazało się, że było trudniej niż myśleliśmy. Pamiętam taki mecz w Papowie, gdzie Lechia przegrała 0:1 z... listonoszami, którzy rowerami przyjechali na mecz.

Postanowiłeś zainteresować prezydenta Lechią?
Po latach zrozumiałem, dlaczego Lechia nie wróciła wtedy do II ligi, mimo dobrego jak na trzecią ligę budżetu. Ktoś powiedział mi, że zabrakło nam budżetu na... sędziów. Takie to były czasy. Ja o tym nie wiedziałem, bo nie wywodziłem się z piłkarskiego środowiska, nikt mi tego wcześniej nie powiedział, ale wątpię, bym skorzystał z takiej rady. W takich realiach trzeba było się poruszać, ale wiedziałem, że za daleko to my tak nie zajedziemy. Pomyślałem, że trzeba uderzać do prezydenta Pawła. Zorganizowaliśmy spotkanie, na którym był m.in. śp. „Duffo”, kibic Lechii, oraz Maciek Turnowiecki, który był wtedy rzecznikiem Pawła Adamowicza. No, ale wtedy prezydent nie był blisko sportu. Wymyśliliśmy plan, by zacząć zapraszać prezydenta na mecze, żeby zobaczył, o co chodzi. I on na nie zaczął przychodzić. Bywał też na wyjazdach i z biegiem czasu, dzięki Pawłowi, Lechii zaczęły pomagać spółki miejskie. Myślę, że wtedy połknął bakcyla i stał się lechistą, a po latach bardzo mocno zaangażował się w Euro 2012, budowę stadionu na Letnicy. A w ubiegłym roku byłem na dwóch spotkaniach z Nim właśnie w sprawie Lechii.

Interesował się Lechią tylko dlatego, że warto było lub wypadało?
Absolutnie nie. Zawsze chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Pytał: „Co w Lechii?”, „Jakie nastroje wśród kibiców?”. Często spotykaliśmy się wieczorem, kiedy On był już po wszystkich spotkaniach i innych obowiązkach i wtedy, na spokojnie, w Jego gabinecie mogliśmy sobie porozmawiać o naszej Lechii. Wiem, że w tych ostatnich latach stał się prawdziwym, zaangażowanym w sprawę lechistą. Pytał mnie już nie tylko o sytuację w klubie, ale także o drobniejsze rzeczy, o transparent na płocie, hasła skandowane przez kibiców. Chciał znać wszystkie szczegóły związane z Lechią.

Na meczach Lechii był widoczny transparent: „Paweł Adamowicz - Lechia Tobie dziękuje”. Ale był też taki czas, że część kibiców na Niego gwizdała...
Zgadza się. Ostatnio można było takie gwizdy usłyszeć. Było trochę takich incydentów, które Go bolały. Nawet wcześniej, kiedy jeszcze Lechia grała przy Traugutta. Były wybryki rasistowskie, potem kary na klub i w ogóle nieciekawa atmosfera. Pamiętam, że Paweł chciał wtedy spotkać się z kibicami. Udało się to zorganizować, On stanął przed nimi z otwartą przyłbicą i mimo że przez nich był traktowany nie do końca serio, to powiedział wprost, że to nie miało prawa się wydarzyć. Lechia, według Niego, miała być klubem otwartym dla wszystkich. Oni stali i słuchali Go uważnie, a to nie zdarza się często. Byłem zbudowany tym wystąpieniem, bo na tych ludziach, którzy wychowani są w zupełnie innych relacjach, gdzie musi być wróg, wywarło to wrażenie. Oni tego wysłuchali w dużym skupieniu. Potem na trybunach był już spokój. Pamiętam też sytuację, kiedy zmarł Tadeusz Mazowiecki i też były gwizdy. Paweł to mocno przeżył. Pytał mnie „dlaczego?”.

I co Mu wtedy powiedziałeś?
Powiedziałem, że młyn Lechii nie akceptuje polityków, bez względu na barwy, jakie reprezentują. Kibice mają swoje wartości związane z polskością, tradycją czy wiarą, ale generalnie starają się być apolityczni. Uważają, że wszyscy politycy to źli ludzie, którzy w polityce są tylko dla swojego interesu.

Jakie miał marzenia związane z Lechią?
Nie mam wątpliwości, że przez ostatnie 15 lat wykształciła się w Nim autentyczna więź z Lechią. Czuł to bardzo dobrze. Przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy dzwonił do mnie ze Stanów Zjednoczonych, składaliśmy sobie życzenia. Nasza rozmowa trwała może z pięć minut, z czego trzy i pół rozmawialiśmy o Lechii. Marzył o tym, by Lechia zdobyła mistrza Polski. Nie dla Niego czy dla kibiców, tylko dla Gdańska. Dlatego, kiedy był Paweł, Lechia mogła czuć się bezpieczniej, bo gdyby coś się stało, to zawsze można było powiedzieć, że jest jeszcze Paweł...

Umówiłeś się z Prezydentem na lutowy mecz z Pogonią Szczecin. Myślisz, by uczcić Jego pamięć?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, bo nie jestem członkiem stowarzyszenia Lwy Północy, chociaż mam z nim systematyczny kontakt. Jeżeli będę mógł, to zorientuje się, czy jest jeszcze ten transparent „Paweł Adamowicz - Lechia Tobie dziękuje”. Jeśli tak, to on powinien być widoczny na tym meczu. Takie jest moje zdanie, ale decyzja należy do kibiców. Myślę, że oni wiedzą, że w całej historii Lechii nie było w Gdańsku prezydenta, który zrobił dla tego klubu więcej niż On.

Lechia Gdańsk w hołdzie prezydentowi Gdańska, Pawłowi Adamowiczowi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lechii Gdańsk żaden prezydent miasta nie pomógł bardziej niż Paweł Adamowicz. "Marzył, by klub zdobył mistrzostwo" - Dziennik Bałtycki

Wróć na gol24.pl Gol 24