Legia i Śląsk na straconych pozycjach? Cuda w rewanżach się zdarzają!

Mariusz Wiśniewski / Gazeta Wrocławska
Po pierwszym przegranym 1:3 meczu w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej z Rapidem Bukareszt trener piłkarskiego Śląska Orest Lenczyk stwierdził: - Nie chcę mówić o szansach w rewanżu. Jedziemy do Rumunii honorowo pożegnać się z pucharami.

Po porażce na własnym stadionie trudno być optymistą przed rewanżem na boisku rywala. Chyba niewielu kibiców wrocławskiego zespołu wierzy, że ich drużyna jest w stanie wywalczyć awans do upragnionej fazy grupowej Ligi Europejskiej. Nieco większe nadzieje mogą mieć fani Legii, jednak to Spartak jest murowanym faworytem. Ale piękno piłki nożnej polega właśnie na tym, że niczego nie można być pewnym. Historia już nie raz i nie dwa pokazała, że zespoły skazywane na pożarcie odwracały losy konfrontacji na swoją korzyść.

Chyba takim najbardziej pamiętnym przykładem jest finał Ligi Mistrzów z 2005 roku, w którym AC Milan zmierzył się z Liverpool FC. Do przerwy drużyna z Włoch prowadziła już 3:0 i niewiele osób wówczas pewnie myślało, że coś może się jeszcze ciekawego wydarzyć. Tymczasem po kwadransie drugiej połowy był już remis 3:3. The Reds więcej goli co prawda już nie strzelili, ale w rzutach karnych za sprawą Jerzego Dudka okazali się lepsi od Włochów i mogli wznieść Puchar Europy.

Spartak - Legia LIVE! - Relacja na żywo w Ekstraklasa.net w czwartek od 17!

Jeżeli natomiast chodzi o AC Milan to pewnie przypomniały im się koszmary z roku 2004, kiedy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów rywalizowali z Deportivo La Coruna. Na San Siro Włosi łatwo wygrali 4:1 i do Hiszpanii jechali pewni swego. Deportivo mógł pomóc w awansie tylko cud. Czy rzeczywiście był to cud, trudno powiedzieć. Faktem jest, że na wypełnionym po brzegi stadionie Riazor gospodarze zagrali fenomenalnie i rozbili słynny Milan aż 4:0 i znaleźli się w półfinale.

Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co Deportivo dokonało trzy lata wcześniej. Hiszpanie, aby realnie myśleć o wyjściu z grupy w drugiej fazie Ligi Mistrzów, musieli wygrać na własnym stadionie z Galatasaray Stambuł, a później z Paris Saint Germain. Z Turkami poszło im łatwo (2:0), ale z PSG po pierwszej połowie przegrywali 0:3. W przerwie trener Hiszpanów wpuścił na boisko Pandianiego i po kwadransie było już 3:3, a na pięć minut przed końcowym gwizdkiem gospodarze zdobyli zwycięskiego gola.

Nie oznacza to jednak, że hiszpańskie zespoły mają patent na odrabianie strat. W finale Pucharu UEFA (dzisiejsza Liga Europejska) w 1988 roku Espanyol Barcelona spotkał się z Bayerem Leverkusen. Wówczas w finale rozgrywane były jeszcze dwa mecze. W pierwszym w Hiszpanii Espanyol rozbił rywali 3:0 i wydawało się, że puchar pojedzie do Barcelony. Tymczasem w Niemczech gospodarze byli górą i również 3:0. Doszło do dogrywki, a później karnych, w których goście prowadzili już 2:0. Niemcy się nie poddawali i ostatecznie wygrali 3:2.

Nie trzeba jednak cofać się aż tak daleko, aby znaleźć przykłady, że powiedzenie "dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe", ma w sobie wiele prawdy. W tym sezonie w eliminacjach do Ligi Europejskiej w drugiej rundzie FK Vojvodina Nowy Sad zmierzyła się z FC Vaduz z Liechtensteinu. Pierwszy mecz na boisku tych drugich zakończył się wynikiem 0:2 i Serbowie byli pewni swego przed rewanżem. Tymczasem po dramatycznym spotkaniu i trafieniu w ostatniej minucie FC Vaduz wygrał drugi mecz 3:1 i mógł się cieszyć z sensacyjnego awansu.

Rapid - Śląsk LIVE! - Relacja na żywo w Ekstraklasa.net w czwartek od 20!

I na koniec jeszcze jeden przykład. W roku 2000 Wisła Kraków w pierwszej rundzie Pucharu UEFA grała z Realem Saragossa. W Hiszpanii nasz zespół gładko przegrał 1:4, a w rewanżu do przerwy przegrywał 0:1. I wtedy stało się coś nieprawdopodobnego. Po przerwie krakowianie zaaplikowali cztery gole i doprowadzili do dogrywki. Tam bramek już nie było i doszło do rzutów karnych, w których górą byli Polacy. Co ciekawe, Wisłę wówczas prowadził nie kto inny jak sam Orest Lenczyk, który w czwartek zasiądzie na ławce trenerskiej Śląska.

Nie takie więc cuda działy się w piłce nożnej i szanse na awans wrocławianie i warszawianie jeszcze mają. Może minimalne, ale są. Potrzeba wiary, szczęścia i można na stałe przejść do historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24