Na samym początku należy zaznaczyć, że nikt nie zna przyszłości, a poniższa analiza jest swoistą formą próby jej przewidzenia. Spektakularnych zwycięstw i podobnych wpadek nie da się przewidzieć, więc prosimy potraktować nasze zestawienie dość swobodnie.
Analizując poszczególnych rywali Legii, bierzemy pod uwagę ich obecną formę i osiągnięcia w sezonie zasadniczym. Jeżeli na przykład Górnik nagle zacznie grać koncertowo, to prawdopodobnie będzie trzeba nieco zweryfikować nasze osądy. Nie zaprzątajmy sobie jednak tym głowy i przyjrzyjmy się rywalom Legii, uwzględniając ich formę z ostatnich dni. Przede wszystkim Legia ma pewien komfort, jakim jest 5 punktów przewagi nad drugim w tabeli Lechem Poznań. To oznacza, że jedna porażka i całkowita utrata punktów w jednym meczu nie zrobi Legii krzywdy. Ten jeden mecz, to przy niewielkiej ich liczbie w rundzie finałowej, bardzo dużo. Więcej presji będzie zdecydowanie po stronie drużyn z niższych miejsc, których pojedyncze potknięcie może prowadzić do katastrofy i szybkiego odpadnięcia z walki o mistrzostwo.
Na początek Legia rozegra mecz u siebie przeciwko Zawiszy Bydgoszcz. To jeden z bardziej wygodnych przeciwników, jaki mógł się Wojskowym trafić. Tydzień temu przecież grali przeciwko zespołowi Ryszarda Tarasiewicza, któremu na dużym luzie wbili 3 gole, nie tracąc żadnego. Wątpliwym wydaje się fakt, że Zawisza do 26 kwietnia przejdzie kompletną metamorfozę, a do stolicy przyjedzie zupełnie inny zespół. Dlatego należy się tutaj raczej spodziewać powtórki z 6 kwietnia 2014 roku. Zawisza się do tego czasu nie wzmocni (a Legia zyska jeszcze, bo wrócą kontuzjowani), bo Masłowski czy Goulon wciąż pozostają poza składem. Nadzieją dla Zawiszy pozostaje element zaskoczenia, może bardzo otwarta i ofensywna gra, która Legii wybitnie nie leży. Jedno jest pewne - bydgoszczanie z taką skutecznością, jaką prezentowali na początku kwietnia, nie mają czego szukać w Warszawie.
Następnie Legia uda się do Gdańska na mecz z Lechią. Teren to dla Wojskowych bardzo nieprzyjemny i już nie raz gubili tam punkty. Czy gdańszczanie są jednak na tyle silnym zespołem, żeby powstrzymać zdeterminowanych mistrzów Polski? Jeżeli przyjrzymy się ostatnim meczom Lechii na własnym stadionie, to nie znajdziemy tam niczego imponującego. Zagłębie, Piast czy Widzew, to zespoły, które poległy ostatnio na PGE Arenie. To jednak ekipy z dołu tabeli, które biją się o utrzymanie w lidze. Z bardziej wymagającymi przeciwnikami szło już lechitom znacznie gorzej (przegrali z Lechem, Pogonią czy Śląskiem), a jedynym znaczącym rywalem, który uległ na PGE Arenie była... właśnie Legia. To może dawać nadzieję Lechii, która jednak, w perspektywie ostatnich występów, nie wydaje się klubem mogącym zatrzymać zmotywowaną ekipę Berga. Pamiętajmy, że motywacja będzie teraz kompletnie inna. W naszej opinii Lechia, to nie jest ekipa, na której mistrzowie Polski mogą się potknąć. Taki scenariusz widzimy raczej na innej stronie Pomorza...
Trzecim spotkaniem Legii będzie klasyk przeciwko Wiśle. Wojskowi pamiętają mecz z 16 marca, kiedy grając w przewadze i wygrywając 2:0, dali sobie strzelić dwa gole i ukraść punkty. Podobnego scenariusza raczej nie przewidujemy. Zagadką będzie jednak forma Białej Gwiazdy. W obecnej Wisła nie ma żadnych szans w starciu z Legią. Podopieczni Franciszka Smudy przegrali cztery spotkania z rzędu, z czego trzy ostatnie z ostatnią trójką ligi, czyli Podbeskidziem, Zagłębiem i Widzewem. Ktoś powie, że drużyny te walczą o utrzymanie i były nad wyrazem zmotywowane. Legia też będzie. Jeśli nie bardziej.
Kolejnym wyjazdowym meczem Legii będzie rywalizacja z Górnikiem. Ostatni mecz pomiędzy tymi zespołami odbył się w lutym na stadionie w Zabrzu. Legia, już pod wodzą Berga, gładko ograła zabrzan (3:0). Po odejściu z Górnika Adama Nawałki, ten klub kompletnie się posypał. Drużyna aspirująca do gry o mistrza Polski zaczęła drżeć o miejsce w grupie mistrzowskiej, w której zresztą utrzymali się dzięki nieporadności innych drużyn z Ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Górnik od 7 grudnia 2013 roku (!) nie wygrał meczu. To daje jedenaście meczów bez kompletu punktów. Zabrzanie zaczęli być nawet określani jako "dawcy punktów" i chyba każdy zespół z czołowej ósemki się cieszy, że Górnik gra w tej grupie. Z żadnej strony nie widać dla nich nadziei w meczu z Legią.
Kolejny na Pepsi Arenę przyjedzie Ruch Chorzów. Są takie zespoły, które sobie wyjątkowo leżą. Takim jest właśnie Ruch dla Legii. Niebiescy wygrali w całej swojej historii tylko 10 meczów przy Łazienkowskiej w Ekstraklasie oraz dwa w Pucharze Polski. Ostatni raz, za kadencji Macieja Skorży, w 2011 roku. Wówczas Legię hat-trickiem potraktował Arkadiusz Piech, którego już w Chorzowie nie ma. Nie ma też kandydata, który mógłby ten wyczyn powtórzyć. Ruch po pewnej zadyszce odbił się od dna i znowu zaczął wygrywać, ale na tak trudnym terenie jak Warszawa, nie widać dla nich szans na 3 punkty.
Wpadka Legii najbardziej prawdopodobna jest w Szczecinie, czyli ostatnim wyjazdowym meczu Legii w fazie finałowej. Przede wszystkim, obiektywnie patrząc, to Pogoń jest koło Lecha i Legii najgroźniejszą ekipą w pierwszej ósemce. Po drugie, drużyna Dariusza Wdowczyka jest bardzo groźna na własnym obiekcie, na którym przegrali ostatnio w październiku 2013 roku (z Górnikiem, wtedy jeszcze wygrywał), a po drodze rozprawiali się m.in. 5:1 z Lechem. Jest jeszcze Marcin Robak, który potrafi w pojedynkę wygrywać mecze. "Robal" ma sezon życia, biję na głowę większość napastników z ligi i sam może narobić w polu karnym Legii więcej zamieszania niż cała drużyna Górnika, Zawiszy czy Ruchu. Z Pogonią trzeba się liczyć. W tym meczu legioniści będą mieć duże prawdopodobieństwo wpadki i nie pomoże nawet super bilans meczów wyjazdowych w Szczecinie. Legia przegrała tam tylko 7 z 42 meczów w lidze.
Wreszcie wielki finał, czyli mecz Legii z Lechem. Tutaj może się decydować los mistrzostwa Polski, jeżeli Legia, tak jak podejrzewamy, potknie się tylko na Pogoni, a Lech będzie utrzymywał dystans do Wojskowych. Atmosfera będzie zapewne jeszcze lepsza niż pod koniec marca, kiedy Legia pokonała Lecha skromnie 1:0. Co do samego rezultatu, to oczywiście delikatną przewagę, ze względu na swój stadion, ma Legia. W zależności jednak od tego, o co dokładnie będzie toczyć się gra, mecz może wyglądać kompletnie różnie. Jeśli Kolejorz potknie się gdzieś po drodze, a mecz w Warszawie będzie o pietruszkę, to możemy mieć cały kalejdoskop różnych wyników. Podobnie jeśli Legia nigdzie się nie potknie, a więc utrzyma dystans 5 punktów. Zapewne jest to mecz najcięższy do odgadnięcia i niewdzięczny do wyrokowania. Jedno jest pewne. Jeśli to on będzie decydował o mistrzostwie, będzie to najciekawszy pojedynek w Ekstraklasie od paru lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?