Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liga angielska: Arsenal pokonał Aston Villę 2:1. Hiszpański maestro uratował Kanonierów

Michał Suliga
Arsenal pokonał okupującą dolną strefę tabeli Aston Villę 2:1 i delikatnie rozrzedził czarne chmury złowrogo wiszące nad Emirates Stadium. Podopieczni Wengera nie zachwycili, ale mogą dopisać sobie trzeci z rzędu komplet punktów w meczu ligowym. Obydwie bramki dla Kanonierów zdobył nieoceniony Santi Cazorla. Goście odpowiedzieli tylko trafieniem Andreasa Weimanna.

Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami. Kanonierzy od pierwszego gwizdka arbitra dłużej utrzymywali się przy piłce i starali się zepchnąć niżej notowanego rywala do defensywy. Optyczną przewagę udokumentowali już w szóstej minucie. Ustawiony na lewej stronie boiska Cazorla próbował dośrodkować w pole karne. Piłka po niefortunnej interwencji jednego z obrońców The Villans trafiła znów pod nogi filigranowego Hiszpana, który zdecydował się na silne plasowane uderzenie w kierunku bramki. Guzan nie zdążył właściwie zareagować i futbolówka po jego rękach wpadła do siatki tuż przy słupku.

Ktokolwiek liczył na huraganowe ataki Arsenalu i próby podwyższenia wyniku musiał czuć się mocno rozczarowany. Kanonierzy rozgrywali swoje akcje w przewidywalny sposób, a goście co chwilę wyprowadzali groźne kontrataki. Popłoch w szeregach gospodarzy siały rajdy przeprowadzane w bocznych sektorach boiska, gdzie dobrze dysponowani N’Zogbia i Weimann wygrywali większość bezpośrednich pojedynków. Po jednym z szybkich ataków w dobrej sytuacji znalazł się Agbonlahor, ale jego strzał w dobrym stylu obronił Wojciech Szczęsny. Kilka minut później polski golkiper został poddany znacznie bardziej wyszukanej próbie, gdy po niesygnalizowanym strzale N’Zogbii w górny róg bramki popisał się efektowną paradą. Jeszcze przed przerwą po świetnym podaniu Cazorli sprytnie uderzał Giroud, ale jego intencje doskonale wyczuł bramkarz gości.

W drugiej połowie oglądaliśmy znacznie bardziej aktywny Arsenal. Kanonierzy zdecydowali się na decentralizację ataków i często mogliśmy obserwować próby dośrodkowań z okolic linii końcowej w pole karne. Strefę powietrzną Aston Villi próbował naruszyć Giroud, ale za każdym razem wysokim podaniom adresowanym do Francuza brakowało precyzji. Arsenal w tym fragmencie meczu często wykonywał rzuty rożne, jednak nie stanowiły one żadnego zagrożenia dla bramki gości. Po jednym z nich piłkarze Aston Villi wyprowadzili zabójcza kontrę. Weimann przejął piłkę w okolicach linii środkowej i po przebiegnięciu samotnie kilkudziesięciu metrów oddał strzał. Wojciech Szczęsny źle obliczył tor lotu piłki i nie był w stanie obronić silnego uderzenia Austriaka.

Stracony gol zmotywował piłkarzy Wengera do jeszcze większego wysiłku. Mimo wielu niedokładności w grze i nazbyt widocznego zmęczenia niektórych piłkarzy cały czas próbowali nękać obronę przeciwnika w rozmaity sposób. W 80 minucie przed doskonałą szansą stanął Giroud, ale jego firmowe uderzenie głową ostemplowało poprzeczkę. Pięć minut później Kanonierzy byli bardziej precyzyjni. Przez chwilę nad murawą unosił się duch legendarnej drużyny The Invincibles, który patronował decydującej akcji. Piłka jak po sznurku krążyła w centralnej części boiska pomiędzy Ramsey’em, Artetą i Wilshere’m. Przebojowy Anglik posłał z chirurgiczną precyzją piłkę do podłączającego się do akcji ofensywnej Nacho Monreala. Były gracz Malagi dostrzegł wbiegającego w pole karne Santiego Cazorlę, a ten ze stoickim spokojem uderzył obok bezradnego Guzana.

Zwycięstwo nad Aston Villą, chociaż odniesione w mocno przeciętnym stylu, jest dla Arsenalu bezcenne. Pozwoli piłkarzom odzyskać pewność siebie, która została mocno nadwątlona po ostatnich klęskach w rozgrywkach pucharowych krajowych i europejskich. Podopieczni Arsene’a Wengera grali przez cały mecz z zaciągniętym hamulcem ręcznym, ale w końcówce potrafili przeprowadzić akcję w stylu starego, dobrego Arsenalu i spowodowali długo wyczekiwany uśmiech na twarzy swojego zatroskanego trenera. Ciężko jednak stwierdzić, że Kanonierzy odnaleźli właściwy kurs po zeszłotygodniowej burzy nad Londynem. Zatopiona w dole tabeli Aston Villa napsuła sporo krwi gospodarzom i przy odrobinie szczęścia mogła opuszczać Londyn w znacznie lepszych nastrojach.

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24