Londyn walczy z koronawirusem, a gwiazdy reprezentacji Anglii balują

- Sytuacja w stolicy Anglii jest bardzo trudna – mówi Jerzy Nachman, dziennikarz sportowy, który od kilku lat mieszka w Londynie. Panika związana z informacjami o koronawirusie, ofiary śmiertelne spowodowały, że w sklepach dochodzi do dantejskich scen. Niektóre nawet zostały splądrowane przez grupy chuliganów, głównie z kręgów imigrantów i doszło do walk z policją. Mimo takich zawirowań Anglia żyje piłką nożną i cały czas trwają dyskusje o wznowieniu lig. Mówiono, że wystartują one przy dobrych wiatrach w maju. Angielska federacja zdaje sobie sprawę, że szanse na to są marne i do FIFA poszedł nieoficjalny projekt o grze od czerwca do końca lipca. – Musimy dokończyć sezon 2019/20, nawet jakbyśmy to mieli robić do września – apeluje Wayne Rooney, legenda reprezentacji Anglii.

Naciski na to są ogromne, choć doszłoby do całkowitego pomieszania terminarza, a tak naprawdę świat futbolowy nie wie na czym stoi. Żyjący w luksusie zawodnicy najmocniejszych klubów chyba nie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Występki Dele Alliego (Tottenham) i Kyle'a Walkera (Manchester City) odbiły się szerokim echem w społeczeństwie, ale nawet biedota nie może się doczekać powrotu futbolu. – Wielu Anglików jest uzależnionych od meczów, od swoich zespołów – tłumaczy Jerzy Nachman, który nie bierze pod uwagę rezygnacji Anglii z organizowania finałów Euro 2020, oczywiście rok później. Wiele krajów może się wycofać z tego przedsięwzięcia i skorzystałaby na tym cała Wielka Brytania. Anglia i Szkocja są już gospodarzami, a z szansy chce skorzystać także Cardiff. Najpierw jednak trzeba zatrzymać epidemię koronawirusa.