Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotto Ekstraklasa. Hit tak pyszny jak ciepłe, wygazowane piwo. Lechia na remis z Legią, status quo zachowany

Jacek Czaplewski
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 0:0
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 0:0 Przemyslaw Swiderski
Lotto Ekstraklasa. W 18. kolejce Lechia Gdańsk nie powiększyła przewagi, ani Legia Warszawa nie odrobiła do niej straty. W bezpośrednim meczu padł bowiem bezbramkowy remis. W doliczonym czasie najlepszej okazji nie wykorzystał Artur Sobiech. Na trybunach Stadionu Energa zasiadło 20 856 osób. Na parkingu przed nim pozostało natomiast około 1000 przyjezdnych ze stolicy, który wojewoda pomorski zakazał wejścia na sektor.

Lider tabeli kontra wicelider, pretendent do tytułu z jego obrońcą, na trybunach prawie 21 tys. w tym najważniejsi w polskiej piłce, a w tle kłótnia o (nie)obecność kibiców gości oraz medialna gra o przyszłość Lukasa Haraslina. Tak, to był hit kolejki. Hit naładowany dobrymi i złymi emocjami. Choć sam jego wynik nie przesądziłby jeszcze o niczym, to dałby wiele odpowiedzi na nurtujące pytania. Na przykład czy Lechia faktycznie jest tak silna, jak wskazuje tabela. Albo czy Legię, która zdążyła przejść najgorsze, stać na wygranie meczu jesieni.

Wyszło jak wyszło. Dla jednych spotkanie było gniotem, dla drugich za długim "badaniem" się, dla innych być może przyzwoitą lekcją taktyki. Jakkolwiek byśmy tego nie ocenili, to nadrzędny wniosek nasuwał się ten sam; żadna wymiana ciosów nie była dziś nikomu na rękę. Zwłaszcza Legii. W przypadku porażki dystans do Lechii wynosiłby osiem punktów. Przed przerwą (jak i po niej) goli zatem nie obejrzeliśmy, ale tzw. "momenty" były. Goście żałują przede wszystkim kontrataku, w którym osiągnęli przewagę liczebną. Złą decyzję podjął Michał Kucharczyk. Zamiast oddać piłkę zdecydował się oddać strzał. Gospodarze (Joao Nunes, Daniel Łukasik) uraczyli nas z kolei uderzeniami w środek. Chociaż nastoletni Radosław Majecki zaczął mecz na bramce przed młynem, to nie miał kłopotu z koncentracją. Obie próby wybronił "na notę".

Lechiści pod koniec pierwszej odsłony sugerowali, że William Remy został nabity w polu karnym przez Flavio Paixao, ale Szymon Marciniak nakazał im grać dalej. Arbiter z Płocka nie potrzebował analizy wideo, żeby podjąć tę decyzję. Widząc bowiem akcję z bliska od razu uznał, że francuski stoper miał rękę przy ciele i ewentualne podyktowanie jedenastki mogłoby wypaczyć wynik. Nie zastanawiał się też później nad kolorem kartki dla Andre Martinsa za faul na Lukasie Haraslinie. Choć wejście było ostre to Portugalczyk otrzymał niższą karę z taryfikatora, dzięki czemu kontynuował zawody.

W drugiej połowie trenerzy podłubali trochę w składzie, ale wynik nawet nie drgnął. A mógł. W 91 minucie Lechia zmarnowała piłkę meczową - głową ponad poprzeczką uderzył jednak wprowadzony Artur Sobiech.

W ścisłej czołówce Lotto Ekstraklasy zachowany został więc status quo; po punkcie dopisała Lechia, Legia oraz Jagiellonia Białystok. Z drużyn zainteresowanych trofeum odrobił (co tydzień temu stracił) Lech Poznań. On jednak ma jeszcze zbyt dużą stratę, by to cokolwiek miało znaczyć.

Piłkarz meczu: Tomasz Makowski (na zachętę)
Atrakcyjność meczu: 3/10

EKSTRAKLASA w GOL24

Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24