Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcel Kotwica: Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski jest dla mnie czymś szczególnym

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Marcel Kotwica podczas meczu z Wisłą Płock
Marcel Kotwica podczas meczu z Wisłą Płock Andrzej Banaś
- Kiedy po 30 minutach spojrzałem na zawodników Wisły Płock, to widziałem na ich twarzach konsternację, przerażenie. Wiemy, że u nas na boisku przeciwnikom gra się ciężko, ale oni nie wiedzieli, co się dzieje - mówi Marcel Kotwica, pomocnik Puszczy Niepołomice, która w meczu 1/8 finału Pucharu Polski pokonała drużynę z Płocka 3:1.

Na uroczystej klubowej kolacji po meczu z Wisłą Płock spotkaliście się w fantastycznych nastrojach. Ten rok okazał się najlepszym w historii Puszczy.

Tak, lepszego zakończenia rundy nie mogliśmy sobie wyobrazić.

Zaraz po wtorkowym meczu Michał Mikołajczyk, nawiązując do pucharowych sukcesów sprzed dwóch lat, stwierdził: "Myślę, że bogatsi o tamte doświadczenia podchodziliśmy do tego spotkania zdecydowanie spokojniej niż wtedy". Co Pana przyjaciel miał na myśli?

Dokładnie tak było. Nawet kiedy jechaliśmy z "Mikim" na ten mecz, powiedziałem do niego: "Kurczę, kogo my się mamy obawiać?" Wisły Płock, skoro przeciwstawiliśmy się Lechii i Koronie, i wiemy, że u siebie jesteśmy silni? Na pewno nie było przed wtorkowym meczem jakichś obaw. Mnie, Michałowi czy innym chłopakom, którzy grali w meczach Pucharu Polski dwa lata temu, towarzyszył większy spokój. Wtedy, kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy ledy z reklamami, kamery, otoczkę towarzyszącą transmisji telewizyjnej, poczuliśmy dreszczyk emocji, byliśmy bardzo podekscytowani. Doświadczenie z tamtych spotkań czegoś nas nauczyło, zyskaliśmy obycie. Do tego meczu byliśmy nastawieni pozytywnie.

PUSZCZA - WISŁA PŁOCK. TAK "ŻUBRY" WYWALCZYŁY AWANS [ZDJĘCIA]

A ja mam jeszcze jedną refleksję: Puszczę sprzed dwóch lat nie byłoby stać na zagranie tak otwartego meczu z drużyną z ekstraklasy.

Też mi się tak wydaje.

Bo Koronę i Lechię eliminowała - po rzutach karnych - Puszcza, która świetnie, z wielką determinacją się broniła. A z Wisłą Płock po prostu dobrze graliście w piłkę.

Zgadza się, tamte mecze były typowo defensywne w naszym wykonaniu: przesuwanie, bronienie się, liczenie na stały fragment gry. A teraz stworzyliśmy sobie, oprócz sytuacji, po których padły gole, przynajmniej jeszcze ze dwie dogodne okazje. No, fajnie to wyglądało... Kiedy po 30 minutach spojrzałem na zawodników Wisły Płock, to widziałem na ich twarzach konsternację, przerażenie. Wiemy, że u nas na boisku przeciwnikom gra się ciężko, ale oni nie wiedzieli, co się dzieje.

PUSZCZA - WISŁA PŁOCK. KIBICE NA MECZU [ZDJĘCIA]

Pan walczył w środku pola z kolegą. Swoją drogą, w jaki sposób nawiązała się znajomość z Damianem Szymańskim, skoro Pan wyjechał z Kraśnika do łódzkiej SMS mając 13 lat, a Damian jest cztery lata młodszy od Pana?

Kiedy trenowałem w MUKS-ie Kraśnik, Damian też już tam był. Mijaliśmy się w klubie, czasem o tej samej porze mieliśmy zajęcia. Graliśmy często razem w piłkę, także na podwórkach. Ja z Kraśnika wyjechałem pierwszy, potem Damian wyjechał do Bełchatowa, ale wzajemnie śledziliśmy swoje losy i do dzisiaj mamy kontakt. Kolega z miasteczka, na dodatek reprezentant Polski - fajnie, że tak mu się to potoczyło, cieszę się. Trzymam kciuki, żeby jego kariera rozwijała się jak najlepiej.

Akurat we wtorek to Pan, a nie Damian Szymański, miał powody do zadowolenia.

Po meczu pogadaliśmy chwilę. Nie był jakoś załamany, mówił, że pierwszoligowe zespoły coś już potrafią, to nie jest wstyd przegrać z pierwszą ligą, z Puszczą Niepołomice. W mediach słyszę i czytam o wielkich niespodziankach, ale prawda jest taka, że my już pokazaliśmy, że umiemy powalczyć z faworytami.

Dla Pana ten rok był niełatwy. Minionej zimy - operacja barku i czasochłonny powrót do formy. Pod koniec poprzedniego sezonu - znów uraz, tym razem kostki, potem mozolna, zakończona sukcesem, walka o powrót do składu.

Tak, ten rok był jednym z cięższych w mojej przygodzie z piłka. Po urazie nie mogłem wskoczyć do składu, nie dostawałem szans. Ale powiedziałem sobie, że muszę jakoś to wytrzymać, być cierpliwym, ciężko pracować, a końcówka może będzie należała do mnie. I rzeczywiście, dostałem szansę w ostatnich meczach, w czterech na koniec zagrałem po 90 minut. A awans do ćwierćfinału Pucharu Polski jest dla mnie czymś szczególnym, zapisałem się w historii klubu. Więc zakończyłem rok pozytywnie. Tylko się cieszyć, że jest zdrowie, i dalej trzeba pracować.

Na koniec zapytam o podróż poślubną, którą w czerwcu musiał Pan odłożyć na później - ze względu na trwające już przygotowania do sezonu. Wtedy mówił Pan: "Myślę, że podróż poślubna będzie taką małą nagrodą w grudniu za dobrą rundę". A zatem?

Wszystko już zorganizowane, w poniedziałek wybieramy się z żoną na 10 dni do Tajlandii. Czekaliśmy na podróż z niecierpliwością, fajnie, że w pracy wszystko tak dobrze się skończyło.

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcel Kotwica: Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski jest dla mnie czymś szczególnym - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24