Mariusz Złotek: Najlepiej, gdy po finale mundialu będzie cicho o naszych sędziach

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Mariusz Złotek sędziował podobnie jak Szymon Marciniak - wolał przemówić piłkarzowi do rozumu, aniżeli od razu sięgać po kartki
Mariusz Złotek sędziował podobnie jak Szymon Marciniak - wolał przemówić piłkarzowi do rozumu, aniżeli od razu sięgać po kartki echodnia.eu
Szymon Marciniak woli ochrzanić piłkarza, niż dać mu kartkę – mówi Mariusz Złotek, były ekstraklasowy sędzia piłkarski, przewodniczący Kolegium Sędziów Podkarpackiego ZPN-u

A jednak doczekaliśmy się w Katarze autentycznego sukcesu.
Pełna zgoda. Znam się Szymonem Marciniakiem od lat, zaczynaliśmy razem, jesteśmy w dobrej komitywie i zawsze mu kibicuję. Prowadzenie finału mundialu jest wielką sprawą. To mega wyróżnienie dla Szymona, środowiska sędziowskiego i całej piłki nożnej w Polsce.

Mówiło się, że faworytem jest amerykański arbiter z marokańskimi korzeniami.
Byłem w kontakcie z Szymonem na whats-appie. Informował mnie, że być może posędziuje półfinał, a gdy do tego nie doszło, napisał „Złoty, może być finał”. O tym, że tak się stanie, wiedziałem dwie godziny przed tym, gdy wiadomość gruchnęła w mediach. Szczerze mówiąc, łezka mi się w oku zakręciła.

Przy okazji mundialu na topie znalazło się słowo „styl”. Jaki styl ma Szymon Marciniak?
Taki, który wynika z tego, że sam grał w piłkę. Wtedy łatwiej odnaleźć się w sędziowaniu. Styl Szymona polega na tym, że stara się nie przeszkadzać w grze, ale po prostu dobrze zarządzać meczem.

Nie szasta kartkami?
Są sędziowie, którzy wkują przepisy i rozdają kartki za byle co na lewo i prawo. To łatwe, ale nie na tym polega dobre sędziowanie. Szymon woli krzyknąć, opieprzyć piłkarza. Tak się zdobywa szacunek zawodników. Oczywiście jak trzeba, to daje kartki, ale czuje grę i nie przesadza z tym.

Pan w swojej karierze pokazał tylko pięć czerwonych kartek w ekstraklasie.
Jeśli nie chodziło o brutalny faul, celowe polowanie na kości, to zawsze wolałem pogadać z winowajcą, ochrzanić go, postawić pionu. Starałem się nie dawać nabierać na „krzyk”. Unikałem tak zwanych słabych żółtych kartek, bo po czymś takim nad piłkarzem wisiała druga żółta i usunięcie z boiska. Czerwone kartki psują mecz, nakręcają emocje, co nie znaczy, że czasem trzeba je pokazać.

Wracając do Szymona Marciniaka, to miewał w karierze mecze na arenie międzynarodowej, po których dostawało mu się od mediów, piłkarzy, trenerów. Bezbłędny nie jest.
Nikt nie jest. W tym zawodzie liczy się mocna psychika. Trzeba umieć przyjąć na klatę każdą sytuację. Po wpadce konieczna jest analiza, wyciągnięcie wniosków, ale najważniejsze, to wyrzucić z głowy ten cały zgiełk medialny, który pojawia się po jakiejś kontrowersji.

To chyba trochę tak, jak w przypadku bramkarzy.
Można tak powiedzieć. Napastnik sknoci trzy setki, ale w następnym meczu wepchnie piłkę z do siatki i znów jest wielki. Bramkarz broni dobrze przez pół sezonu, ale gdy zdarzy mu się błąd, zaczyna jazda. Podobnie bywa z sędziami. Muszą mieć grubą skórę, inaczej baliby się wyjść na boisko.

Lekko nie jest, choć pewien brytyjski komik stwierdził, że to proste zajęcie – wystarczy umieć biec tyłem i mieć słaby wzrok.
(śmiech) Dobre, ale prawda jest taka, że tak jak u piłkarzy, tak u sędziów też liczy się głowa. Trzeba wiedzieć, co się zrobiło źle, ale zaraz po tym wyrzucić to z pamięci i odciąć się od komentarzy.

Pan mocno zaistniał w ekstraklasie, ale wyżej nie poszedł. Jest niedosyt?
Nie za bardzo. Nie pochodzę z dużego miasta, tylko z wioski. Późno pojawiłem się na najwyższym szczeblu i cenię sobie, że prowadziłem mecze Legii Warszawa czy Lecha Poznań. Biegałem z gwizdkiem 25 lat i była to wspaniała przygoda. Teraz trzymam kciuki za Szymona i nie tylko. Pamiętajmy, że na liniach będą mu pomagać Tomek Listkiewicz, Paweł Sokolnicki, a VARem zajmie się Tomek Kwiatkowski.

Liczy pan, że sukces Marciniaka wywoła boom na sędziowanie?
Oby tak było, bo w tej chwili sytuacja wygląda cienko. Kolejne kursy sędziowskie planujemy na połowę stycznia. Mam nadzieję, że kandydatów nie braknie. Do tej pory było tak, że każdy chłopak chciał być drugim Lewandowskim. Może teraz nie braknie takich, którzy zamarzą o karierze Szymona.

Najlepiej byłoby zaprosić go na Podkarpacie.
Rozmawiałem z nim o tym, ale to może być trudne. Szymon wstępnie się zgodził na wizytę w okolicach marca, ale mówi mi tak „Złoty, dziś możemy się umówić, ale nie wiem, jak to będzie po powrocie z Kataru”. Wiadomo, że Szymon będzie rozrywany po mundialu i teraz trudno mu coś ustalić na konkretny termin.

Wracając do Kataru - kto zostanie mistrzem świata?
Może być zero do zera, a potem karne. Chciałbym, żeby na koniec wygrała raczej Argentyna. Leo Messi jest gościem nie z tej ziemi. Było fajnie, gdyby wreszcie został mistrzem.

A czego mamy życzyć w finale Marciniakowi i spółce?
Żeby po meczu nikt o nich nie mówił. To by znaczyło, że sędziowali na medal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mariusz Złotek: Najlepiej, gdy po finale mundialu będzie cicho o naszych sędziach - Nowiny

Wróć na gol24.pl Gol 24