Mateusz Bochnak z Cracovii: Droga do ekstraklasy była kręta, ale się udało

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Mateusz Bochnak przyszedł do Cracovii z Chrobrego Głogów
Mateusz Bochnak przyszedł do Cracovii z Chrobrego Głogów cracovia.pl
Mateusz Bochnak przyszedł do Cracovii w zimowym okienku transferowym. Spełnił marzenia, bo wreszcie trafił do klubu z ekstraklasy.

Dlaczego wybrał pan akurat Cracovię? Kilka klubów starało się o pana.

Myślę, że zadecydował potencjał klubu, całokształt. Z tych opcji, które miałem, była to najlepsza propozycja. Klub jest stabilny, jest dość wysoko w tabeli, gra o wyższe miejsca więc to mnie skłoniło do przyjścia. Poza tym jest świetna baza treningowa w Rącznej. Wszystko jest poukładane. Poza tym Kraków to duże, fajne miasto, więc to też jest dodatkowy plus. Możliwość dostania się do ekstraklasy była kluczowa. Cracovia była najbardziej zdeterminowana, by pozyskać mnie już zimą. Inne kluby oferowały kwoty, które nie satysfakcjonowały Chrobrego, albo kontrakt proponowano od lipca. Cracovia potrafiła dogadać się z Chrobrym, który nie bardzo chciał mnie puścić. To, że trafiłem do Cracovii już teraz jest dobre, bo mam dodatkowy czas na wdrożenie się do drużyny.

Jest pan wychowankiem Pogoni Szczecin. Był pan w jej kadrze wiosną 2017 r. Nie udało się jednak zadebiutować w ekstraklasie, dlaczego?

Byłem młodym chłopakiem, wchodziłem do drużyny rezerw. Miałem kilka dobrych meczów w rezerwach. Kadra pierwszego zespołu w końcówce sezonu była trochę w rozsypce. Trener dał mi i jeszcze jednemu koledze szansę pojechania na mecz, ale nie liczyłem na wiele. To była forma obycia się z atmosferą ekstraklasy.

Pochodzi pan ze Szczecina i zapewne zna klimaty kibicowskie. Nie miał pan obiekcji w wyborze Cracovii bo wiadomo, że fani Pogoni i „Pasów” nie darzą się sympatią, delikatnie mówiąc?

Wiem, że są zaszłości. Jestem wychowankiem Pogoni, ale, szczerze mówiąc, nie miałem dylematu. Patrzyłem na swój rozwój, na to, co mogę zyskać, przychodząc do Cracovii.

Gdyby się zdarzyło, że zagra pan wiosną w meczu Pogoń – Cracovia, to nie zadrży panu noga?

Nie, to będzie dodatkowy smaczek, bo nie będzie to zwyczajny mecz. Pojawi się dodatkowa motywacja, by się pokazać i spróbować udowodnić sobie, że mogę wiele zdziałać. Fajnie by było, gdybym strzelił bramkę. To byłoby wydarzenie, bo będzie wielu znajomych i rodzina na trybunach.

A cieszyłby się pan po zdobytym golu?

Nie myślałem jeszcze o tym. Na razie stawiam sobie małe cele – debiut i łapanie coraz większej liczby minut, a z Pogonią w kwietniu na pewno chciałbym zagrać i się pokazać z dobrej strony.

Skoro o golach mowa, to jesienią strzelił pan ich osiem i zanotował cztery asysty, to była na pewno najlepsza runda w pańskiej karierze.

Na pewno tak, ale mam nadzieję, że nie najlepsza w życiu, że poprawię to osiągnięcie. Była to dobra runda, ale jest niedosyt, bo w końcówce miałem trzy, cztery mecze, w których trochę mi brakło paliwa w baku, a spokojnie mogłem jeszcze coś zrobić – np. dobić do dziesięciu bramek. Strzeliłem sporo goli na początku, potem miałem więcej asyst i to się wszystko zbilansowało.

Jak na skrzydłowego, to bardzo dobre liczby.

Tak, byłem klasycznym skrzydłowym w systemie 1-4-5-1, grałem na prawej stronie. Więcej obowiązków defensywnych miałem za kadencji trenera Ivana Djurdjevicia, a nowy szkoleniowiec Marek Gołębiewski przestawił drużynę na styl bardziej ofensywny. To mi pasowało, bo jestem typowo ofensywnym zawodnikiem.

Cracovia gra systemem z wahadłowymi, nie ma klasycznych skrzydłowych tylko dwie „dziesiątki” „podwieszone” pod napastnika. Gdzie widzi pana trener Jacek Zieliński?

Tak, trener widzi minie na tej pół-prawej „dziesiątce”, tłumaczył mi, że potrzebuje zawodnika o profilu szybkościowym, bo ma fajnych zawodników, technicznych, a ja byłbym taką trochę inną wersją tej „dziesiątki”, bardziej opierającej się na dynamice, szybkości, atakowaniu wolnych przestrzeni. Mam podobny profil do Jakuba Myszora. Byłaby to dla mnie nowa pozycja, ale widzę, że te „dziesiątki” w ataku mają sporo dowolności, np. Michał Rakoczy często schodzi do boku, gra jako drugi napastnik.

Mógł pan być w ekstraklasie pół roku wcześniej – Chrobry przegrał jednak finał baraży z Koroną Kielce 2:3. Niewiele brakło do sukcesu.

Wielka szkoda, bo w mojej przygodzie z piłka była to najfajniejsza historia. Zabrakło kilku minut do karnych, w dogrywce, dość wyrównanej, straciliśmy gola na 2:3. Co się odwlecze, to nie uciecze. Potem założyłem sobie, że muszę mocno popracować jesienią, by prędzej czy później trafić do tej ekstraklasy.

Ekstraklasa to będzie dla pana duży przeskok?

Myślę, że na pewno będzie różnica. Dlatego chciałem, by transfer wyszedł już zimą, żebym miał trochę czasu na dostosowanie się, bo wiedziałem, że będę czuł przeskok, że w ekstraklasie są lepsi zawodnicy. Rozmawiałem z kilkoma kolegami z Chrobrego, którzy grali już w ekstraklasie i mówili mi, że jest szybsze tempo gry, więcej indywidualności i że częściej przeciwnik potrafi wykorzystać każdy twój najmniejszy błąd.

Rozmawiał pan z Sebastianem Stebleckim?

Tak, z nim, z Mateuszem Machajem. Sebastian dużo opowiedział mi o Cracovii, bardzo polecał ten kierunek. Mówił, żebym się nie zastanawiał, tylko szedł i walczył.

Jeszcze trzy sezony temu grał pan w Błękitnych Stargard w drugiej lidze. Grał pan dużo, ale był rezerwowym. Od tego czasu zrobił pan spory postęp, stał się pan nie tylko podstawowym zawodnikiem Błękitnych, ale i Chrobrego, strzelającym gole. Czy zawdzięcza pan to sobie, czy trafiał pan na trenerów, którzy potrafili uwolnić ten pański potencjał?

Wróciłem z wypożyczenia z Pogoni Siedlce do Pogoni Szczecin i powiedziano mi, że nie ma dla mnie miejsca. Poszedłem do Błękitnych. Pierwszy sezon był ciężki, bo nie grałem za dużo i powiedziałem sobie, że i tak trafię do tej ekstraklasy, prędzej czy później. Taki cel sobie postawiłem i po 2,5 roku udało się.

To chyba dość szybko, z przeciętnego zespołu, jakim są Błękitni, dostać się do ekstraklasy?

Z jednej strony szybko, a z drugiej strony ta droga była też kręta, bo musiałem przechodzić przez każdy poziom rozgrywkowy z trzeciej ligi do ekstraklasy. Procentowała cierpliwość i pokora.

Trzeba też mieć szczęście, by trafić na odpowiednich ludzi, trenerzy też musieli pomóc.

Tak, w Chrobrym miałem naprawdę dwóch bardzo fajnych trenerów, różniących się od siebie jeśli chodzi o styl gry, bo za kadencji trenera Ivana Djurdjevicia nauczyłem się dużo więcej pracy w defensywie, trener Gołębiewski wydobył ze mnie więcej cech ofensywnych, swobody w ataku. Zawdzięczam im bardzo dużo.

Powoli rozgościł się pan w Krakowie?

Tak, mieszkałem w hotelu i przenoszę się do mieszkania. To ważne, by mieć swój kąt. W Krakowie jestem sam – dziewczyna Julia studiuje socjologię i pracuje w Szczecinie więc na razie przez pół roku będę sam, a co wydarzy się od lipca, to trudno powiedzieć. Sprawdzałem połączenia samolotowe ze Szczecinem, są fajne, czasem można polecieć.

Nie znał pan chyba nikogo z drużyny. Jak znalazł się pan w nowej szatni?

Szatnia bardzo dobrze mnie przyjęła, nie ma problemów, atmosfera jest dobra. Z Cornelem Rapą chwilę porozmawialiśmy i powiedział, że kojarzy moją twarz. Byliśmy na jednym obozie we Wronkach. To były jego początki w Polsce. Kilka razy trenowaliśmy razem. W zespole jest pozytywna mieszanka, kilku młodych zawodników z Polski, kilku zagranicznych.

Kibice Cracovii podczas meczu z Górnikiem

Kibice Cracovii dopingowali zespół w wygranym meczu z Górnikiem Zabrze

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mateusz Bochnak z Cracovii: Droga do ekstraklasy była kręta, ale się udało - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24