Jak pan ocenia grę Michała Głogowskiego w sobotnim meczu z Olimpią Grudziądz? Odnoszę wrażenie, że wydarzenia ostatnich dni, gdy najpierw został powołany do kadry U-20, a następnie w ostatnim dniu okna transferowego sprzedany do Lechii Gdańsk, mocno wpłynęły na jego dyspozycję.
Maciej Musiał: Fakt, mieliśmy nawet pomysł, żeby go kimś zastąpić w trakcie meczu, bo widzieliśmy, że po zgrupowaniu kadry wrócił mocno zmęczony. Widać było, że ciężko tam pracowali i przez dwa dni po powrocie do klubu nie zdążył się w pełni zregenerować. Brakowało mu na boisku błysku i dynamiki. Druga rzecz to jest to, o czym pan wspomniał, czyli strona mentalna.
Rzeczywiście transfer, który był finalizowany dzień przed meczem, w zasadzie w godzinach nocnych, wywołał bardzo duże zamieszanie. To mocno wpłynęło na dyspozycję Michała, czego zresztą można się było spodziewać. Widziałem, że nie gra dobrego meczu, natomiast mamy problem z wartościowym zmiennikiem na pozycję numer dziewięć, a goniąc wynik przy stanie 1:1, bo przecież chcieliśmy wygrać, trudno mi było zrezygnować z zawodnika, który potrafi w ataku zrobić różnicę. I stąd decyzja, by grał do końca spotkania.
Można powiedzieć że wylansował pan wartościowego napastnika, a jednocześnie wylansował pan sobie problem. Bo po pierwsze Michał już de facto nie jest zawodnikiem tego klubu, co może mieć wpływ na jego grę, a po drugie przestał być w drugiej lidze napastnikiem anonimowym. Trener Olimpii Grzegorz Niciński przyznał, że przed meczem z Hutnikiem bardzo uważnie analizował sposób, w jaki Głogowski zdobywał gole, uwzględniając to w planie na spotkanie w Krakowie. Było widać, że był skutecznie odcinany od podań.
Przede wszystkim to my zagraliśmy gorzej niż w poprzednich meczach. Jego dyspozycja wynikała po części z naszej przeciętności w drugiej linii. Brakowało nam rytmu. Sądzę, że gdybyśmy grali swoją piłkę przez cały mecz, to Michał znalazł sobie jakąś sytuację do zdobycia gola, bez względu na to, jak dobrze rywal przeanalizował jego grę. Stało się jednak inaczej i rzeczywiście jego występ był poniżej oczekiwań.
Rozmawiał pan z Głogowskim na temat tego transferu - radził mu pan taki ruch lub odradzał, czy też w ogóle był pan poza tym?
Byłem poza tym. On ma swoich opiekunów prawnych, którzy na pewno wiedzą, co jest dla niego najlepsze. Ja osobiście nie chcę się w takie rzeczy mieszać, zwłaszcza, że w czasie, gdy temat transferu się pojawił, chłopak był na zgrupowaniu kadry i nie było z nim kontaktu. Później oczywiście wrócił i wiedzieliśmy, że jest temat jego odejścia, ale to jest decyzja jego i ludzi, którzy mu doradzają. Czas pokaże, czy przyniesie ona oczekiwany efekt.
Głogowski ma się przeprowadzić do Gdańska w zimie. Czy wchodzi w grę przedłużenie jego wypożyczenia do Hutnika o pół roku, gdyby się okazało, że nie ma dla niego miejsca w ekstraklasowej kadrze Lechii, w której są przecież bardzo wysokie wymagania i konkurencja?
Dużo będzie zależało od tego, jak on będzie wyglądał jesienią, bo według mnie na dziś to nie jest zawodnik gotowy na ekstraklasę. Najbliższe miesiące będą warunkować to, czy Lechia go weźmie od stycznia, czy może zdecyduje się na dalsze wypożyczenie.
On się tu dobrze czuje. W poprzednim sezonie grał mało, a teraz ma okazję, żeby nabrać doświadczenia, grając mecze mistrzowskie. To jest klucz do tego, żeby się rozwijać. A czy w Lechii od razu dostanie taką szansę? Moim zdaniem będzie o to bardzo trudno, bo to zespół z ekstraklasy, który będzie walczył o swoje cele i tam już nie ma inwestowania w czyjąś przyszłość, tylko gra o wielkie pieniądze.
Z pewnością znaczenie dla Michała ma też fakt obecności w Hutniku starszego o rok brata Kamila.
Ma to znaczenie w takim w sensie, że oni mają ze sobą dobry kontakt, mocno się wspierają i dobrze się rozumieją, więc na pewno Kamil jest dużym wsparciem dla Michała. To jest też argument za tym, żeby Michała tutaj na dłużej zostawić.
Mówiąc o braciach Głogowskich, scharakteryzował ich pan w ten sposób, że to chłopaki z dużym luzem w szatni, ale i na boisku. Czy dzięki temu lepiej sobie radzą ze stresem? Czy to raczej przeszkadza w rozwoju?
Czasami rzeczywiście przeszkadza, bo są takie momenty, że mi jako trenerowi wydaje się, że brakuje im koncentracji albo pojawiają się zagrania na granicy nonszalancji, to im się zdarza w meczach. Wynikają one z tego, że bardzo mocno wierzą w to, co robią, a niekoniecznie to, co chcą zrobić, jest pragmatyczne. Natomiast ja wolę takiego zawodnika, który jest ciut za odważny, niż takiego, który jest bojaźliwy.
Czy przyjście do Hutnika 20-letniego napastnika GKS Katowice Kacpra Pietrzyka to był pomysł ad hoc, który powstał w momencie, kiedy już pan wiedział, że Głogowski odejdzie?
Tak, to był pomysł z ostatniej chwili. Od dłuższego czasu szukaliśmy na pozycję numer dziewięć młodzieżowca do rywalizacji z Michałem, ale żaden z naszych pomysłów nie znalazł szczęśliwego finału. Ostatecznie więc zrealizowaliśmy ten transfer, który, mam nadzieję, troszeczkę wzmocni naszą siłę rażenia.
Czy w umowie wypożyczenia macie zawartą opcję wykupu Pietrzyka na wypadek, gdyby się sprawdził w Hutniku?
Nie znam szczegółów umowy. To był transfer przeprowadzany w ostatnim dniu okna, było dużo zamieszania, mieliśmy sporo rzeczy na głowie.
Liczba czternastu meczów Pietrzyka na poziomie pierwszej ligi może robić wrażenie do momentu, gdy się nie zauważy, że w sumie uzbierał w tych spotkaniach 164 minuty. W ubiegłym sezonie nie zdobył ani jednego gola, ale jak miał je strzelać, skoro z reguły wchodził na kilka minut… Co w takim razie przemawia za decyzją o zatrudnieniu go?
Chłopak musi mieć jakiś talent, skoro występował w topowej drużynie pierwszej ligi i był jednym ze zmienników na pozycji numer 9. Ponadto może też grać niżej, na „dziesiątce”, tak jak zaprezentował się w sparingu przeciwko nam w letnim okresie przygotowawczym. Rzeczywiście, w Katowicach nie dostawał wielu szans, ale cały czas był w treningu i na pewno ma potencjał. To nie jest zawodnik, który był odstawiony od drużyny, więc liczę, że normalnie wejdzie w proces treningowy i będzie przewidziany do gry już w najbliższych meczach.
Pietrzyka nie było nawet na ławce w meczu z Olimpią, a 21-letni obrońca Jerzy Tomal, który dołączył do Hutnika nieco wcześniej, zadebiutował w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec w zasadzie z marszu.
Różnica jest taka, że Tomal przed swoim pierwszym meczem kilka razy z nami trenował, a Pietrzyka nie miałem na zajęciach ani razu.
Jak pan ocenia wejście Tomala do zespołu?
Jestem optymistą. Nie ma łatwo, bo wszedł na bardzo trudny teren, ale wydaje mi się, że może powalczyć o miejsce w składzie. W dwóch ostatnich meczach wchodził z ławki, ale zobaczymy jak będzie w Bielsku-Białej (w sobotnim meczu z Rekordem – przyp.), być może zacznie od początku. Zdecyduję pod koniec tygodnia.
Wygląda na to, że po trudnym początku sezonu drużyna zaczęła prezentować się tak, jak pan tego oczekiwał, w trzech ostatnich meczach nie poniosła porażki.
Brakuje mi jeszcze jednego zawodnika do środka pola, kogoś, kogo bez obaw mógłbym wpuścić jako zmiennika.
Dlaczego w takim razie w sobotnim spotkaniu z Olimpią tak szybko ściągnął pan z boiska Patrika Misaka?
Patrik miał w ostatnich dniach problem ze zdrowiem, w środę źle się poczuł, w czwartek w ogóle nie trenował, w piątek przyszedł na rozruch. W sobotę było bardzo gorąco, źle to znosił, już w przerwie sygnalizował mi, że będzie musiał wcześniej zejść. Jednego zmiennika do środka mam, ale drugiego muszę na bieżąco wyczarowywać, z tym jest kłopot.
Po zamknięciu okna transferowego już pan raczej nikogo na rundę jesienną nie znajdzie.
Zgadza się.
Jest natomiast do wzięcia 26-letni napastnik Marcin Wróbel, który po odejściu z Hutnika w czerwcu chyba wciąż nie znalazł nowego klubu.
Nie wiem, co się z nim dzieje. Mieliśmy jakieś informacje, że ma zejść grać w niższej lidze, ale nie wiem, na ile są one wiarygodne.
Wróbel jest bez kontraktu, więc może podpisać nowy w każdej chwili, a sprawdzony środkowy napastnik na pewno by się przydał…
Tak, to chłopak, który w drugiej lidze spełniał bardzo dużo dobrych ról. Jest niedoceniany, bo nie miał wielkich liczb, ale napastnicy grający w taki sposób jak on, mają też wiele innych rzeczy na boisku do zrobienia. Wiadomo jednak, że nie kończył ubiegłego sezonu zdrowy, miał problem z kolanem. To był główny powód nieprzedłużenia z nim kontraktu, bo z tego, co wiem, warunki nowej umowy były zaakceptowane przez obie strony.
Czy teraz jest możliwy powrót do rozmów z nim?
Zobaczymy. Natomiast jest tu ten kłopot, że klub jest mocno sfokusowany na to, żeby na „dziewiątce” grał młodzieżowiec. Stąd też decyzja, o której wcześniej rozmawialiśmy, dotycząca zmiennika dla Głogowskiego. Nie mamy żadnego młodzieżowca punktującego podwójnie, który realnie może mieć miejsce w składzie, więc szukamy grania większą liczbą młodych zawodników.
Chodzi o punkty do Pro Junior System, który w ostatnich latach dawał Hutnikowi spore profity?
Taka jest polityka klubu.