Od pierwszego gwizdka arbitra wiślacy zepchnęli Podbeskidzie pod własną bramkę i kontrolowali przebieg spotkania. Niespodziewanie pierwsza bramka w piątkowym spotkaniu przypadła w udziale "Góralom" - w 38. minucie piłka po strzale Macieja Iwańskiego odbiła się od Łukasza Garguły i ugrzęzła w siatce. – W pierwszej połowie spotkanie układało się tak, jak zakładaliśmy. Szkoda, że w drugiej połowie pierwsza bramka dała Wiśle skrzydeł – mówił Peskovic. – Później było ciężko - druga bramka i trzecia z niepotrzebnego karnego. Uważam, że ten mecz był nie do przegrania.
Po przerwie bielszczanie szybko podwyższyli prowadzenie i zdawało się, że odniosą kolejne zwycięstwo na boisku "Białej Gwiazdy". Gospodarze wrócili na właściwe tory po pechowym samobójczym trafieniu Dariusza Pietrasiaka z 62. minuty. – Szkoda, że straciliśmy tego pierwszego gola, gdyby było inaczej, wygralibyśmy ten mecz – zaznaczał słowacki bramkarz.
Po kontaktowej bramce wiślacy szybko pozbawili ambitnych gości nadziei na choćby jeden punkt, strzelając dwa decydujące gole w odstępie ledwie dziesięciu minut. – W szatni nie może być spokojnie, jeśli pierwszą połowę wygrywamy 2:0, a drugą przegrywamy 0:3 – kontynuował Peskovic, który w 85. minucie skapitulował po strzale Semira Stilicia z rzutu karnego. – Przegraliśmy spotkanie, którego wcale nie musieliśmy przegrać – podsumował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?