Mirosław Szymkowiak: Wisła Kraków przetrwała tylko dzięki kibicom

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- Gdyby Maciek Stolarczyk miał nastawić drużynę na skomasowaną obronę i jedynie kontry, to myślę, że działałby wbrew samemu sobie. Nie sądzę, żeby to zrobił - mówi Mirosław Szymkowiak, były piłkarz Wisły Kraków.

- Ostatnio wziął pan udział w meczu charytatywnym na stadionie Wisły. Przyjechało kilkudziesięciu byłych zawodników „Białej Gwiazdy”. To chyba ewenement na skalę kraju, żeby w jednym miejscu i czasie zgromadzić tylu mistrzów Polski.
- Graliśmy przede wszystkim dla żony Zbyszka Woźniaka, która potrzebuje pomocy. A Zbysiu jest taką sobą, której chcieliby pomóc wszyscy. To wyjątkowa postać, pracuje tutaj 30 lat. Wisła zresztą jest takim klubem, który potrafi zjednoczyć ludzi, jeśli potrzebna jest pomoc. Przypomnę, że kilka lat temu był już taki mecz, na który również stawiliśmy się bardzo licznie, żeby pomóc klubowi, któremu tyle zawdzięczamy. Dlatego trudno się dziwić, że do Krakowa przyjechali teraz choćby Grzesiek Niciński, Marek Zieńczuk, Tomek Dawidowski, którzy musieli przejechać całą Polskę, żeby się stawić na Reymonta. Przyleciał też specjalnie trener Henryk Kasperczak z Francji. Dodatkowo cieszyliśmy się, że możemy się wspólnie spotkać, bo z kilkoma chłopakami to człowiek nie widział się parę lat. Kilku chłopaków jest trenerami, więc czasami spotykają się przy okazji różnych meczów, ale nie wszyscy. Faktem jest, że to chyba jedyny taki klub w Polsce, żeby był w stanie sprowadzić taką masę gwiazd i to z wielu pokoleń.

- Trener Henryk Kasperczak powiedział, że gdy stanął przed wami w szatni, to zrobiło mu się ciepło na sercu. Wspomnienia wróciły…
- Trener powiedział nam to samo gdy wszedł do szatni. Nam też przed oczami stanęły wspaniałe mecze, emocje, które mogliśmy wspólnie przeżyć, gdy wygrywaliśmy w Polsce i Europie. A co do trenera, to on nic się nie zmienił. Odprawa była taka sama, jak za czasów, gdy graliśmy w Wiśle. Chyba nawet wierzył, że jesteśmy w stanie powalczyć jak równy z równym z aktualnym pierwszym zespołem i wygrać. Wytłumaczyliśmy mu jednak, że już jesteśmy trochę dziadkami. Szybkość już nie ta, paru chłopaków ma brzuszki i odwracali się - jak żartowaliśmy w szatni - niczym wagon z węglem.

QUIZ Rozpoznasz piłkarzy Wisły po... fryzurze?

- Wielu kibiców wychowało się na waszej drużynie, która odnosiła sukces za sukcesem. Dzisiejsza Wisła jest w zupełnie innej sytuacji.
- Staram się podchodzić do tego na spokojnie. Serce bardzo mnie bolało w zimie, jak patrzyłem na to, co dzieje się w klubie. Zastanawiałem się nawet, czy nie lepiej będzie zaczynać to wszystko od samego dołu, jak to miało miejsce choćby w Widzewie Łódź. Okazało się jednak, że wiele osób zaangażowało się w pomoc Wiśle. Byłych piłkarzy, kibiców nie tylko z Polski. Trzeba powiedzieć sobie szczerze - Wisła przetrwała tylko i wyłącznie dzięki kibicom. Gdyby nie oni, dzisiaj nie byłoby „Białej Gwiazdy” w ekstraklasie. To jest ogromny kapitał, z którego trzeba się cieszyć. To pokazało, że ten klub nie upadnie. A czy spadnie do I ligi sportowo? Zobaczymy. Na razie nie ma pieniędzy na znaczące transfery, trzeba to wszystko przetrwać i walczyć. Uważam jednak, że w chwili obecnej trzeba być z tą drużyną na dobre i złe, bo ona potrzebuje wsparcia. Wiadomo, że to nie jest zespół, który będzie się bił o najwyższe cele. To moim zdaniem jest drużyna, która jeszcze przez jakiś czas będzie walczyła przede wszystkim o przetrwanie w ekstraklasie.

- Pański kolega Maciej Stolarczyk pozostaje jednak wierny swojej filozofii. Chce grać ofensywny, efektowny futbol.
- Maciek chce grać w piłkę. To prawda. Drugi w tej lidze jest Radek Sobolewski, a trzeci Kazek Moskal. Wszyscy wyszli z Wisły, mają jej DNA. Wszyscy powtarzają, że ich drużyny mają grać ładnie, ale punktów niekoniecznie od tego przybywa. Choć akurat „Sobol” ostatnio ma dobrą passę. Moim zdaniem sposób gry trzeba dostosować do zawodników, jakich się ma w drużynie. Być może Maciek powoli do takiego wniosku dojdzie i trochę strategię gry Wisły zmodyfikuje. Z drugiej strony wiem, jaki futbol Maciek ma we krwi. I jeśli modyfikacje będą, to zapewne nie będzie rewolucji. Gdyby Maciek miał nastawić drużynę na skomasowaną obronę i jedynie kontry, to myślę, że działałby wbrew samemu sobie. Nie sądzę, żeby to zrobił. Inna sprawa, że nie ma się co czarować. To już nie jest ta Wisła, co kiedyś. My mogliśmy stracić trzy bramki, a i tak strzeliliśmy cztery, pięć i najczęściej schodziliśmy z boiska jako zwycięzcy. Teraz jeden stracony gol sprawia, że rodzi się gigantyczny problem.

- Maciej Stolarczyk dwa razy już potrafił wyprowadzić Wisłę z dużych tarapatów. Będzie trzeci raz pańskim zdaniem?
- Terminarz Maćkowi nie sprzyja, to na pewno. Dostaliśmy lanie od Lecha, teraz w perspektywie są mecze z Piastem i Legią. Ciężko na pewno będzie, ale też chyba nie wpadałbym w jakieś dramatyczne tony. Myślę, że przyjdzie jeden, drugi mecz, który wyjdzie tej drużynie, wygra i powoli będzie ona ciułać punkty. Wiem, że sytuacja w tabeli obecnie wesoła nie jest, ale z drugiej strony uważam, że jest kilka zdecydowanie słabszych drużyn w tej lidze od „Białej Gwiazdy”. Dlatego mocno wierzę, że na koniec sezonu Wisła Kraków utrzyma się w ekstraklasie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mirosław Szymkowiak: Wisła Kraków przetrwała tylko dzięki kibicom - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24