Zagrałeś z Żetysu na prawej obronie, ale bardzo często włączałeś się do akcji ofensywnych, korciły Cię wejścia do przodu. Ciągnie jeszcze wilka do lasu?
Dokładnie. Trudno się od tego odzwyczaić i chyba nigdy mi się to nie uda, bo raczej zawsze byłem usposobiony ofensywnie i tak już zostaje. Czasem jedynie bolały mnie puste przebiegi, kiedy nie dostawałem piłki i trzeba było wracać. Albo straty kolegów z przodu, wtedy są naprawdę „wrotki” i trzeba dużo się nabiegać.
Co było nie tak przez pierwsze 60 minut gry, że nie potrafiliście strzelić gola? Brakowało Murawskiego?
Może w pewnym sensie brakowało „Murasia”, bo zrobił różnicę, gdy wszedł na boisko. Nie chcę zwalać na warunki atmosferyczne, bo pewnie podobne będą na wyjeździe. Najzwyczajniej nie wyszliśmy na ten mecz tak, jak powinniśmy, zaczęliśmy grać dopiero w drugiej połowie. W pierwszej graliśmy za wolno, każdy potrzebował 3-4 kontaktów żeby się obrócić i zagrać piłkę. Po przerwie to już szybciej poszło, każdy starał się jak najszybciej podawać i od razu było inaczej.
Trzeba przyznać, że skazywani na wysoką porażkę Kazachowie zostawili po sobie dobre wrażenie, starali się grać piłką.
Zgadzam się. Myślę, że nie ma w tych czasach już zespołów słabych, wszędzie występują zawodnicy, którzy grają na jakimś poziomie. Widać, że cała Europa – powiedzmy, że to jest Europa – idzie do przodu. Ciągle nas gonią, ale póki co spokojnie radzimy sobie z tymi Kazachstanami czy Azerbejdżanami.
W kontekście dwumeczu nie zabraknie wam jeszcze jednej bramki, którą spokojnie można było dzisiaj zdobyć?
Szkoda na pewno tej ostatniej sytuacji, bo ją najbardziej się rozpamiętuje, kiedy Vojo zagrał piłkę trochę za wysoko. Ale przecież to my kontrolujemy ten dwumecz, minęła dopiero jedna połowa. Dajmy jeszcze im szansę, zostało 90 minut w Kazachstanie i trzeba przyjąć to na spokojnie. 2:0 to dobra zaliczka, takiego wyniku się spodziewałem przed meczem i myślę, że jest ok.
Wszyscy obawiali się tego pierwszego meczu w waszym wykonaniu. Wyszło w miarę spokojnie, bez nadmiernych nerwów, stresu, udało się nie stracić bramki.
Właśnie o to nam chodziło. Przede wszystkim nie stracić i strzelić te bramki u siebie. W dwumeczu każdy woli grać pierwsze spotkanie na wyjeździe, bo strzelone wtedy gole liczą się podwójnie i zawsze można sobie to jakoś kalkulować. My wygraliśmy u siebie i teraz piłeczka jest po naszej stronie.
Wasza wiedza o przeciwniku przed tym meczem była uboga. Coś się sprawdziło z tego, co wcześniej o nich mówiliście?
Tak, była bardzo uboga, mieliśmy mecze z kwietnia i maja. Na filmach prezentowali się dobrze, ale grali inaczej, wydaje mi się, że trochę wolniej, ale też na więcej pozwalali im przeciwnicy. Na pewno grali dobrze w piłkę, dopóki mieli siły to technicznie byli w miarę „kumaci”.
Rozmawiał w Poznaniu Wojciech Maćczak / Ekstraklasa.net
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?