Nawrocik: Mamy 6 piłek do treningu!

Remigiusz Szurek
Damian Nawrocik, ŁKS Łódź
Damian Nawrocik, ŁKS Łódź Paweł Nowak/Polskapresse
- O tym, że nie pozostanę w Łodzi, dowiedziałem się poprzez e-mail. W KSZO radzimy sobie bez finansów, bez przygotowań i bez odżywek - usłyszał od Damiana Nawrocika dziennikarz serwisu Ekstraklasa.net, Remigiusz Szurek.

Mamy rok 2004. Ma Pan 24 lata, czyli idealny wiek, by myśleć o podboju piłkarskiego świata. Właśnie zdobył Pan z poznańskim Lechem Puchar Polski. Jakim piłkarzem i człowiekiem jest w tym czasie Damian Nawrocik?
Jeśli chodzi o aspekt piłkarski, to na pewno zawsze chciałem dążyć do jak najlepszej postawy na boisku, żeby sprawiać ludziom radość swoją grą, żeby zapamiętali coś więcej niż tylko "szarą kopaninę". W tym temacie nic się nie zmieniło. Jeśli chodzi o to, jakim człowiekiem byłem i jestem, to na pewno patrzę trochę inaczej na pewne rzeczy, ale piłka sprawia mi w dalszym ciągu taką samą radość jak wtedy, gdy miałem 5, 10, 24 - czy jak teraz - 30 lat.

Jakie były wtedy Pana priorytety? Myślał Pan może o transferze zagranicznym?
Nie, nie myślałem. Zawsze marzyłem o grze w barwach Lecha! Na pierwszy mecz Lecha, przeciwko FC Barcelonie, zabrał mnie tato w 1988 roku i od tamtej chwili marzyłem, aby biegać po tej samej murawie.

Wróżono Panu wielką karierę, jednak plany cały czas korygowały częste kontuzje.
Zgadzam się z tym, że gdy łapałem optymalną formę, to za chwilę pojawiał się jakiś uraz. Było ich sporo, nie ma co rozpamiętywać. Ważne, że teraz jest dobrze i uważam, że stać mnie, by powrócić niebawem do Ekstraklasy i zagrać w niej na wysokim poziomie!

W którym miejscu byłby Nawrocik gdyby nie częste urazy?
Na pewno miałbym parę meczów w Ekstraklasie więcej (śmieje się). Ciężko powiedzieć, nie potrafię przewidywać przyszłości, ale na pewno byłbym wyżej niż teraz...

Ile czasu spędził Pan na rehabilitacjach po kontuzjach?
Przez kontuzje straciłem dobre trzy lata gry w piłkę...

Dla zawodnika czas rehabilitacji to z pewnością bardzo ciężki czas?
W moim przypadku, kiedy odnosiłem jakąś kontuzję, myślałem od razu o jak najszybszym powrocie na boisko. Nie było nawet czasu na załamywanie się.

Ale jak Pan sobie z tym radził?
Nie rozpamiętuję tego, co by było gdyby. Widocznie taki los był mi pisany. Nie mam żalu do nikogo, trzeba myśleć pozytywnie i patrzeć przed siebie.

W sieci można obejrzeć filmiki, gdy jeszcze w barwach Lecha Poznań mija Pan rywali jak tyczki i prezentuje wysokie umiejętności techniczne. Może przez to tyle tych kontuzji, bo polska piłka klubowa to dużo walki, a obrońcy nie lubią dryblerów i często ich faulują?!
Zawsze tak było i będzie, że zawodnicy ofensywni są narażeni bardziej na urazy niż np. obrońcy. Taka jest piłka. Co do filmików, to taka miła pamiątka z czasów gry w Lechu, u boku wspaniałych piłkarzy i kolegów. Fajnie by było zagrać jeszcze raz w jednym zespole, ale niestety to niemożliwe, więc pozostają wspomnienia w postaci meczów archiwalnych.

A jak wspomina Pan swoją przygodę z Lechem Poznań?
Gra w Lechu to spełnienie największych, dziecięcych marzeń. Cieszę się, że mogłem grać dla klubu, który jest i będzie w moim sercu na zawsze! Koniec przygody w Kolejorzu (jesień 2005 - przyp.red.) spowodowany był tym, iż klub nie był w stanie spełnić moich oczekiwań finansowych, a moja rodzina się powiększała, więc nie było wyjścia... Z bólem serca odchodziłem, ale rodzina zawsze jest najważniejsza.

Był Pan na którymś meczu Lecha w tej edycji Ligi Europy?
Niestety, nie miałem okazji być na Bułgarskiej, ale każdy mecz oglądałem w telewizji, trzymając kciuki za Lecha!

I jak podobała się Panu gra Kolejorza w tych rozgrywkach?
Lech pokazał, że ambicją i wolą walki można osiągnąć świetny wynik, nawet grając przeciwko takim gigantom, jak Juventus Turyn czy Manchester City. Dobrze, że jest taki klub, który reprezentuje nas dumnie w Europie.

Na co stać Pana były zespół w konfrontacji z Bragą?
Oczywiście na awans!

Pytanie z innej beczki. Jak się Panu podobało w ŁKS Łódź i dlaczego nie bije się Pan z nimi o Ekstraklasę? Powodem były może problemy finansowe klubu z Alei Unii?
Nie przedłużono ze mną kontraktu. Dlaczego? Proszę zapytać w Łodzi. Grałem dla klubu, gdy był na skraju bankructwa. O tym, że nie pozostanę w Łodzi, dowiedziałem się poprzez e-mail! Co do finansów, to nie skomentuję tego. Tylko w Polsce się tak postępuje... Ale było, minęło, życzę im awansu!

Jak trafił Pan do KSZO? To jedyny klub w pańskiej karierze, który nie ma na koncie żadnych znaczących sukcesów...
Poszukiwałem klubu za granicą, jednak niestety nie udało się znaleźć pracodawcy. Nie chodziło tu o umiejętności, lecz kartę medyczną z poprzednich lat... Szkoda tylko, że nikt nie sprawdza jak jest teraz. Po powrocie do kraju wszystkie kluby miały już zamknięte kadry, lecz wtedy dostałem telefon od trenera Jakołcewicza (obecnie trener KSZO- przyp.red.) i nie było się nad czym zastanawiać.

Znajdujecie się na siedemnastym, czyli przedostatnim miejscu w pierwszej lidze. Pojawiły się głosy, że w klubie nie jest kolorowo zarówno pod względem finansowym jak i organizacyjnym... To prawda?
Zgadza się. Trener Jakołcewicz nie miał odpowiednich warunków do przygotowania drużyny. Brak finansów, brak obozu przygotowawczego, brak odżywek oraz sześć piłek do treningu! Ciężko w takich warunkach i z wąską kadrą walczyć o wyższe cele. Trener wydobył z tej drużyny tyle, ile się dało. Oczywiście przy lepszej skuteczności można byłoby mieć kilka punktów więcej i nie spędzać zimy z strefie spadkowej.

W 1997 roku, gdy KSZO grało w najwyższej klasie rozgrywkowej, mieliście najwyższą frekwencję w lidze ze średnią 8941 widzów na mecz! Na ŁKS, wtedy mistrza Polski, chodziło o ponad 2,5 tys. ludzi mniej! Kibice teraz też was tak wspierają i wspaniale dopingują?
Doping na KSZO jest taki, że słychać, jak gra radio w altanie na pobliskich działkach, czyli żaden. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie wiem dlaczego kibice bojkotują. Nie wiem... Przychodząc do Ostrowca wiedziałem, że KSZO miało wspaniały doping i wielka szkoda, że nie dane mi było przy takim grać. Mam jednak nadzieję, że na wiosnę zwaśnione strony podadzą sobie ręce i wszystko wróci do normy.

Wróćmy do pierwszego pytania, a dokładniej do jego kontynuacji. Obecnie ma Pan 30 lat i z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski bije się o utrzymanie w pierwszej lidze. Jakim piłkarzem i człowiekiem jest teraz Damian Nawrocik?
Na pewno jestem taki sam jak kiedyś, z tą różnicą, że jestem bardziej doświadczonym zawodnikiem.

Nadchodzi Nowy Rok. Jakie ma Pan marzenia, priorytety, cele na rok 2011?
Chciałbym zagrać w Ekstraklasie, bo wiem, na co mnie stać i nie czuję się gorszy od występujących tam zawodników. Zdaję sobie jednak sprawę, że przy obecnej sytuacji KSZO ciężko będzie o awans. Ale bez walki się nie poddam!

Jak długo zamierza Pan jeszcze grać zawodowo w piłkę?
Będę grał, dopóki zdrowie mi na to pozwoli. Nie czuję się jakimś emerytem (śmieje się).

A kim zamierza Pan zostać po zakończeniu kariery piłkarskiej? Menadżer czy dyrektor sportowy to posady bardzo lubiane przez byłych piłkarzy...
Chciałbym zostać trenerem i zająć się pracą z młodzieżą. Młodzi są nadzieją na lepsze czasy dla polskiej piłki!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24