Niedoceniany bohater meczu w Polkowicach

Dawid Bylok
Podbeskidzie nie wróciło na pozycję lidera
Podbeskidzie nie wróciło na pozycję lidera Marzena Bugała/Polskapresse
Gdy dwa sezony temu Podbeskidzie rozstało się z Sebastianem Szymańskim nikt pewnie nie przypuszczał, że będzie on najjaśniejszą gwiazdą meczu w Polkowicach z Górnikiem, który gospodarze wygrali 1:0.

W sezonie 2008/09 Podbeskidzie zdecydowanie stawiało na Łukasza Merdę, podczas gdy Sebastianowi Szymańskiemu pozostało być w jego cieniu. Z racji że Merda miał pozostać w klubie i na sezon następny, Sebastian zdecydował się odejść mając zagwarantowane pewne miejsce w jedenastce Górnika Polkowice. Odszedł również Merda, który w ostatniej chwili podpisał kontrakt na bycie drugim bramkarzem Cracovii i mimo, że obu odejść Bielscy kibice nie mają co żałować, dlatego, że w ich bramce stoi obecnie najlepszy bramkarz pierwszej ligi Richard Zajac, to jednak w sobotnim meczu Sebastian Szymański pokazał, ze może nie słusznie nie otrzymał swojej szansy.

Gospodarze od początku starali się narzucić swoje tempo gry. Górnik Polkowice mimo atutu własnego boiska zdecydował się na grę bardziej defensywną, z jednym napastnikiem, częstym murowaniem bramki i wyczekiwaniem na kontry. Pierwsza bramka padła jednak nie dla lidera tabeli, a dla Polkowiczan. Bardzo aktywny tego dnia Piotrkowski wrzucił w pole karne, nieszczęśliwie interweniował Dancik, który wybił piłkę za krótko, z prezentu skorzystał Tumicz, który skierował piłkę do siatki. Bielszczanie długo nie mogli otrząsnąć się z faktu utraty bramki, co starali się wykorzystać piłkarze Górnika. Wszystko mogło odmienić się w trzydziestej ósmej minucie kiedy to tuż przed polem karnym faulowany był Ziajka, jednak tego, jak i wcześniejszych wolnych nie udało się Rogalskiemu wykorzystać. Tuż przed przerwą doszło do niemal kuriozalnej sytuacji, drugi strzelec ligi popisał się brakiem skuteczności i z 6 metrów skierował piłkę... na poprzeczkę, więc Góralom pozostało zejść na przerwę przegrywając.

Druga połowa to już zdecydowana "obrona Częstochowy", a raczej Polkowic, w wykonaniu miejscowych. Wiele rzutów wolnych i rożnych dla Podbeskidzia, jednak pierwszą wartą odnotowania sytuacją jest zagranie ręką w polu karnym przez jednego z Polkowiczan. Dlaczego nie było karnego? Wie o tym chyba tylko sędzia Włodzimierz Bartos... z Łodzi. Sytuację wypomniał również trener Podbeskidzia, Robert Kasperczyk na konferencji prasowej. W osiemdziesiątej piątej minucie Podbeskidzie grało już tak ofensywnie, że nawet Konieczny widywany był częściej na pozycji napastnika, a nie na swojej nominalnej obronie. Goście atakowali, a gospodarzom przydarzył się znakomity kontratak, gdyby nie Zajac, to po sytuacji sam na sam z Szuprytowskim byłoby już 2-0, jednak znakomicie interweniował i chwilę później arbiter zakończył mecz.

Potwierdził się więc fakt, że Górnik Polkowice jest drużyną własnego boiska, a Podbeskidzie jeszcze wiele się musi nauczyć, nim osiądzie na dobre na pozycji lidera, którą straciło znów na korzyść ŁKSu Łódz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24