Niedosyt Piasta i Pogoni po meczu w Szczecinie

Pierwsza połowa rozpoczęła się od zdecydowanej przewagi gospodarzy. Piast jak zwykle rozpoczął mecz ospale i źle. Zemściło się to w 11. minucie, gdy przepiękną główką Frączczak pokonał Szmatułę. Piast przez chwilę po stracie bramki grał tak jakby nic się nie stało. Dalej nudno, ospale i źle. Jednak po 10 minutach od stracie bramki Maycon dostał podanie z głębi pola, mimo asysty dwóch obrońców utrzymał się przy piłce i pewnie pokonał Fabiniaka.

Goście mieli szansę na strzelenie drugiej bramki w 30. minucie gdy Sielewski z trzech metrów głową trafił w nogę Fabiniaka. Ogólnie w pierwszej części optyczną przewagę posiadała Pogoń, ale Piast potrafił wykorzystać nadarzającą się okazję.

Drugie 45 minut bardziej zdecydowanie zaczęli goście. Pogoń przez dłuższy czas zamknięta była na swojej połowie. Jednak "Piastunki" były nieskuteczne. W 65. minucie Maycon wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale ten wytrącił go z rytmu biegu i Brazylijczyk nie trafił do siatki. Potem najciekawszymi momentami były wyłącznie zmiany w obu zespołach. Koniec meczu to jednak znów przewaga Pogoni, która zdecydowanie lepiej wytrzymała kondycyjnie ten mecz.

Remis w tym spotkaniu nie zadowalał żadnej z drużyn. Obie ekipy dążyły więc do strzelenia zwycięskiej bramki i choć w przebiegu tego spotkania bliższa była Pogoń to spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Wynik 1:1 nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Piastowi jeden punkt nie wystarczy, żeby znacząco zbliżyć się do liderujących ŁKS Łódź i Podbeskidzia Bielsko-Biała, a Pogoń mimo, że tej wiosny jeszcze nie przegrała, ciągle jest zagrożona degradacją.