Sparing z CKSA odbył się w sobotę. Po raz pierwszy w tym okresie przygotowawczym w meczu wystąpił kapitan drużyny Arkadiusz Radomski, który przez ponad miesiąc leczył się po kontuzji. Zagrał także napastnik Andrzej Niedzielan, dla którego był to debiut w "Pasach". "Wtorek" niewiele jednak czasu spędził na murawie, bo on również jest po kontuzji. Wciąż natomiast po urazie odniesionym pod koniec czerwca kuruje się Aleksejs Visniakovs i trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, żeby ten zawodnik wrócił do normalnych treningów.
Dla piłkarzy Cracovii była to jedna z ostatnich prób przed nowym sezonem - czeka ich jeszcze sprawdzian z Ruchem Chorzów - i trzeba powiedzieć szczerze, że nieszczególnie udana, zwłaszcza jeśli chodzi o poczynania defensywne. A przecież kilka dni temu trener Jurij Szatałow zapewniał: - Obronę mamy mniej więcej poukładaną.
Nie najlepsza gra przed własną bramką sprawiła jednak, że "Pasy" przegrały sprawdzian z Bułgarami. - Nie graliśmy źle, ale straciliśmy głupie bramki. Taka jest piłka, jeśli popełniasz zbyt dużo błędów, przegrywasz mecz. Musimy obejrzeć jeszcze raz to spotkanie, by wyciągnąć wnioski i grać lepiej - mówił dla oficjalnej strony klubowej Saidi Ntibazkoniza. Są jednak rzeczy mogące ucieszyć kibiców tego zespołu.
Andrzej Niedzielan od początku stara się pokazać, że wciąż potrafi strzelać bramki, a do tego udowodnił z kolegami, że stanowią jedną drużynę, co może być bardzo ważne w kontekście ciężkiego sezonu, jaki czeka Cracovię. W 81 min doszło do zatargu pomiędzy Ntibazkonizą a jednym z piłkarzy CSKA, który uderzył gracza z Burundi. Skutkiem sporej awantury, która po tym wybuchła, była decyzja sędziego o wcześniejszym zakończeniu meczu.
- Saidi został uderzony z pięści w brzuch - opisywał Andrzej Niedzielan, który według jednej z bułgarskich witryn miał jakoby być współwinny zamieszania. - Skulił się, zauważyłem to i automatycznie zareagowałem. Koledze działa się krzywda i nie było czasu na zastanawianie się. Jesteśmy jedną drużyną, zarówno na boisku, jak i poza nim. Dlatego podbiegłem do tego zawodnika, który uderzył Saidiego, a że mam sporo siły, to złapałem go mocno i odciągnąłem. Chciałem, by zrozumiał, że nie powinien był się tak zachować. Zaraz doskoczyli pozostali piłkarze obu drużyn. Bułgarzy obrazili się po tym zajściu albo przestraszyli i uciekli po prostu do szatni. My chcieliśmy kontynuować grę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?