Niespodziewane zwycięstwo Widzewa, przełamanie Sernasa

Łukasz Roszkowski
Jagiellonia Białystok mimo szumnych zapowiedzi, nie dogoniła krakowskiej Wisły. Po dwóch bramkach Darvydasa Sernasa i jednym trafieniu Piotra Grzelczaka, podopieczni Czesława Michniewicza odnieśli niespodziewane zwycięstwo w Białymstoku. Honorową bramkę dla gospodarzy zdobył Tomasz Frankowski.

Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem ponieważ kłopoty żołądkowe miał jeden z asystentów arbitra Szymona Marciniaka.

Po rozpoczęciu gry stroną przeważającą był Widzew, który już w 64 sekundzie (!) objął prowadzenie po fenomenalnym strzale Piotra Grzelczaka, który piłkę do bramki Jagiellonii posłał z odległości 30 metrów. – Bramka Piotra Grzelczaka była bardzo ładna i istotna. Dała ona nam wiarę, że możemy strzelać bramki na wyjeździe - powiedział po meczu Czesław Michniewicz.

W dalszej części gry na murawie dominował Widzew, natomiast na trybunach kibice rozpoczęli protest. W pewnym momencie opuścili swoje miejsca i udali się na kilka minut na koronę stadionu. Trzymali również transparent „trybuna zamknięta na wniosek Tuska” . Niektórzy z nich kierowali w stronę dziennikarzy wiązanki wulgaryzmów.

W 9. minucie spotkania do pierwszej groźnej sytuacji doszła Jagiellonia. Po dośrodkowaniu Jarosława Laty piłkę na linii bramkowej złapał Bartosz Kaniecki. W dalszej części pierwszej połowy Jagiellonia próbowała zdobyć kontaktową bramkę. Jednak w poczynaniach żółto-czerwonych można było zauważyć brak konsekwencji oraz niemoc. W 32 minucie w polu karnym ręką zagrał Tadas Kijanskas. Szymon Marciniak podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Dervydas Sernas. Niemoc Jagielloni trwała dłużej, ponieważ już dwie minuty później Litwin ponownie wpisał się na listę strzelców. – Kolejną ważną rzeczą jest przełamanie Sernasa po długim wyczekiwaniu. Być może powiał mu w Białymstoku wschodni wiatr z Litwy, do tego na trybunach siedzieli jego rodzice - komplementował swojego zawodnika Michniewicz.

W końcowych fragmentach pierwszej połowy piłkarze Jagiellonii nie stwarzali groźnych sytuacji pod bramką rywali. Po ostatnim gwizdku sędziego, kończącym pierwszą część spotkania kibice pożegnali schodzących piłkarzy gwizdami.

Drugą część gry lepiej rozpoczęli piłkarze z miasta włókniarzy. W 50 minucie po groźnym strzale Krzysztofa Ostrowskiego piłkę nad poprzeczką przeniósł Grzegorz Sandomierski.

Wraz z upływem kolejnych minut na stadionie przy ulicy Słonecznej podopieczni Michała Probierza próbowali zdobyć kontaktową bramkę. Jednak podobnie jak w pierwszej połowie w ich grze przeważała nieskuteczność. Mimo, że w drugiej części gry na stadionie pojawił się Makuszewski, Esomba oraz Frankowski gra zespołu Jagiellonii w zasadniczy sposób się nie poprawiła. Gospodarze swojej szansy na zdobycie bramki próbowali szukać poprzez dośrodkowania w pole karne co nie wychodziło im najlepiej. Słabiej niż zwykle funkcjonował środek pola, oraz gra defensywna. - Teraz zdaje sobie doskonale sprawę, że popełniłem błąd w ustawieniu, bo czasami trzeba jednak dać szansę rehabilitacji zawodnikom, którzy błędy popełnili. Dzisiaj niektórzy zawodnicy, którzy szansę dostali jej nie wykorzystali – mówił po meczu Michał Probierz, nawiązując do odsunięcia od składu Norambueny i Arzumanjana, którzy popełnili błędy w poprzednim meczu, z Polonią Bytom. - Jeżeli klasowy zespół chce cokolwiek zrobić, to musi też umieć odwrócić losy meczu, my natomiast w tym sezonie tracąc pierwsi bramkę nie potrafimy tego - dodał.

Ostatni kwadrans gry zespół Widzewa grał w dziesiątkę, ponieważ drugą żółtą kartką a w konsekwencji czerwoną ukarany został Jarosław Bieniuk.

Po tej sytuacji ławkę rezerwowych opuścił Czesław Michniewicz, który udał się najpierw za bramkę strzeżoną przez Bartosza Kanieckiego. Gdy w jego stronę dążył sędzia techniczny trener Widzewa przechadzał się w stronę narożnika boiska. W konsekwencji trener opuścił boisko.

- Boisko opuściłem na kwadrans przed końcem meczu pomny tego, co stało się we Wrocławiu, gdzie zostałem wyproszony z ławki trenerskiej w doliczonym czasie gry. Tym razem nie chciałem dopuścić do osłabienia drużyny na kolejne dwa mecze. Chciałem podkreślić, że we Wrocławiu gdzie po dramatycznym meczu zremisowaliśmy 2:2 nie miałem pretensji do słownego sędziego Marciniaka, a tylko i wyłącznie do sędziego technicznego. Dzisiaj sędzia Marciniak sędziował bardzo dobrze, zmienił nawet, nie wiem czy świadomie czy też nie, sędziego technicznego. Problemem dla mnie jako trenera i myślę, że dla trenera Probierza podobnie jest to, że nie może sędzia techniczny od pierwszej minuty po przekroczeniu o pół metra linii straszyć, że mnie wyrzuci. Pomiędzy mną a sędzią technicznym powinna być współpraca, a takiej nie ma, nad czym ubolewam, bo najprostszym rozwiązaniem jest karanie trenerów. Moją rolą w meczu jest pomagać drużynie, i dlatego postanowiłem dzisiaj opuścić ławkę i nie oglądać ostatnich 15 minut, bo mając w pamięci to co stało się poprzednio, mogło się to źle skończyć dla drużyny. Po czerwonej kartce Bieniuka moim zadaniem jest zmiana ustawienia zespołu, ale kto ma to zrobić? Sędzia techniczny, czy może mający nieco bliżej trener Probierz? Nie, powinienem to zrobić ja. I w takiej sytuacji, gdy sędzia techniczny non stop mi powtarza, że mnie wyrzuci postanowiłem opuścić boisko i jestem ze swoje postawy zadowolony – mówił o całej sytuacji Czesław Michniewicz.

Na boisku coraz groźniejsze sytuacje zaczęła stwarzać Jagiellonia. Wydawać by się mogło, że bramka dla grającej w przewadze Jagiellonii to tylko kwestia czasu. Udało się to zrealizować, ale dopiero w 90 minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Macieja Makuszewskiego piłka zatrzepotała w siatce po strzale Tomasza Frankowskiego. Popularny Franek w ten sposób zdobył honorowe trafienie dla zespołu z Białegostoku i zapisał kolejną bramkę na swoim koncie.

Po porażce z drużyną prowadzoną przez Czesława Michniewicza Jagiellonia Białystok coraz bardziej oddala się od zdobycia tytułu mistrza Polski. - Niewątpliwie największe szanse na ten sukces ma Wisła, ponieważ w tym momencie ma ku temu najlepszą drogę utorowaną przez nas, jednak zbyt wielu punktów nie zdobędzie - powiedział po meczu Tomasz Frankowski.

Chociaż zarówno piłkarze jak i trenerzy zapowiadają, że walczą do końca o miano najlepszego zespołu ekstraklasy, to z meczu na mecz gra białostoczan wygląda coraz słabiej. Porównując poczynania żółto-czerwonych w rundzie wiosennej do tego co prezentują na wiosnę można zauważyć, że brakuje szybkiego napastnika. Wiele osób uważa, że w Białymstoku popełniono błąd sprzedając popularnego Grosika.

Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź 1:3 - czytaj zapis relacji na żywo z meczu!

Bramki: 0:1 Piotr Grzelczak (2), 0:2 Darvydas Sernas (32-karny), 0:3 Darvydas Sernas (34), 1:3 Tomasz Frankowski (90).

Żółta kartka - Widzew Łódź: Darvydas Sernas, Jarosław Bieniuk. Czerwona kartka za drugą żółtą - Widzew Łódź: Jarosław Bieniuk (76).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 4 000.

Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Tadas Kijanskas (62. Maciej Makuszewski), Thiago Cionek, Andrius Skerla, Luka Pejovic - Tomasz Kupisz, Hermes, Rafał Grzyb, Jarosław Lato (46. Franck Essomba) - Marcin Burkhardt (46. Tomasz Frankowski), Ermin Seratlic.

Widzew Łódź: Bartosz Kaniecki - Wojciech Szymanek (24. Darvydas Sernas), Sebastian Madera, Jarosław Bieniuk, Dudu - Adrian Budka, Przemysław Oziębała, Piotr Mroziński (71. Bruno Pinheiro), Łukasz Broź, Krzysztof Ostrowski - Piotr Grzelczak (65. Prejuce Nakoulma).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24