Nowy szef marketingu Śląska: Musimy walczyć o każdego kibica [WYWIAD]

Jakub Guder/Gazeta Wrocławska
Kibice na meczu Śląsk Wrocław - Wisła Kraków
Kibice na meczu Śląsk Wrocław - Wisła Kraków Tomasz Hołod / Polska Press
Ile kosztował występ Cleo? Czy jest szansa na powstanie muzeum Śląska Wrocław? Czy bandy LED na stadionie faktycznie przynoszą zyski? Jaki budżet ma marketing WKS-u? O tym wszystkim opowiada nam Radosław Bąk, od końca ubiegłego roku nowy szef marketingu w Śląsku Wrocław.

To nie jest Pana pierwsza przygoda ze Śląskiem Wrocław.
Na Oporowskiej pierwszy raz pojawiłem się, gdy menadżerem Śląska był Krzysiek Świątkowski. To on mnie ściągnął. Produkowałem wówczas dużo imprez muzycznych – festiwali i koncertów – a on potrzebował osoby, która dobrze zajmuje się właśnie sprawami organizacyjnymi. WKS grał wówczas na Oporowskiej, która tyle co została oddana do użytku po remoncie. Wtedy musieliśmy mieć pozwolenie od policji na organizowanie każdego meczu z osobna. Co dwa tygodnie przyjeżdżała specjalna komisja, oglądała stadion, a my zbieraliśmy kamienie czy gałęzie, żeby wszystko było ok. Do moich obowiązków należał też szeroko pojęty marketing.

Potem intensywnie wróciłem do muzyki, do grania, więc nie było możliwości współpracy. Za drugim podejściem podlegałem już bezpośrednio obecnemu prezesowi Pawłowi Żelemowi (był wówczas w zarządzie Śląska – przyp. JG). Też zajmowałem się marketingiem i organizacją meczów. Zaczęliśmy wtedy współpracę z fanklubami, czy wyjazdy do szkół, a zatem program „Śląsk Wrocław on tour”, który dziś kontynuujemy pod nazwą „Śląsk Wrocław w trasie”. Ruszyliśmy też temat Klubu Kibiców Niepełnosprawnych.

Dlaczego zakończył Pan wtedy współpracę ze Śląskiem?
Prezesem był Piotr Waśniewski, a szefem marketingu Jacek Kubiak. Nie było nam jakoś po drodze z panem Jackiem.

Pana drugą pasją jest muzyka. Był Pan frontmanem wrocławskiego zespołu Optimistic.
Takie mam wykształcenie. Gram na puzonie i fortepianie. Pisałem muzykę do seriali i programów telewizyjnych. Zresztą do tej pory jeszcze kilka moich czołówek pojawia się w telewizji. Po dobrym starcie z zespołem Optimistic ze względów osobistych zawiesiliśmy działalność. Zająłem się biznesem. Byłem m.in. szefem marketingu w holdingu Antoniego Ptaka pod Łodzią. Zajmowałem się także rozbudową sieci szkółek piłkarskich dla dzieci od drugiego roku życia na Górnym Śląsku. Cały czas byłem jednak w kontakcie ze Śląskiem. Temat mojego powrotu do Wrocławia przewijał się przez ostatnie dwa lata, jeszcze gdy w klubie był Marek Drabczyk. Tak się jednak złożyło, że przyszedłem tu już po jego odejściu.

Dlaczego zdecydował się Pan jeszcze raz na pracę w Śląsku? Zakładam, że pensja nie jest jakaś super.
Śląsk ma u mnie zawsze pierwszeństwo. Nie ukrywam – ostatnia moja posada była dla mnie bardzo wygodna. Nielimitowany czas pracy w spółce, w której przyjaźnie się z jej właścicielami do dzisiaj. Spokojnie, bezpiecznie, miło i bez stresu. Jak się jednak pojawił sygnał z Oporowskiej, to było wiadomo, że prędzej czy później dojdzie do konsumpcji tego związku. To była tylko kwestia ustalenia warunków. W tym czasie spędzałem kilka dni w tygodniu na Górnym Śląsku, a że mam żonę i małe dziecko, to już myślałem o tym, żeby na stałe przenieść się do Wrocławia.

Co Pan zastał w Śląsku?
Doskonale wiedziałem, jak wygląda sytuacja, bo chodziłem na mecze i się tym interesowałem. Byłem w kontakcie z ludźmi, którzy pracowali na Oporowskiej. Widziałem kto jak się nazywa i za co odpowiada. Ogrom pracy w pierwszych dniach był bardzo duży. Trzeba było przemeblować zespół ludzi, którzy tutaj są, bo – moim zdaniem – do tej pory nie wykorzystywano ich potencjału. Robili rzeczy, do których nie byli predystynowani. W ten sposób wykształcił się zespół, który pracuje teraz sprawnie. Robimy pierwsze kroki w dobrym kierunku.

Czuć było w klubie marazm ostatnich miesięcy spowodowany czy brakiem wyników, czy problemami właścicielskimi?
Czułem jakiś brak entuzjazmu. Ja tymczasem jestem pełnym energii optymistą i tego samego wymagam od innych. To jest Śląsk Wrocław, a nie kopalnia. Powinniśmy tu przychodzić z radością. Ja lubię tu przychodzić. To praca, która jest spełnieniem marzeń. Nie patrzymy tu na kwestie finansowe, bo nie to jest najważniejsze, ale mamy przecież wpływ na tysiące ludzi, którzy czytają naszą stronę. Każde słowo na naszym Facebooku czyta 250 tys. ludzi. To ogromna odpowiedzialność. Ludzie w klubie muszą mieć zatem świadomość, że to jest pewien rodzaj misji.

Jak to jest z budżetem na marketing Śląska – on jest, czy dostajecie pieniądze każdorazowo na doraźne zadania? A może patrzycie na to, aby wszystko robić po kosztach?
Jeśli jest sprawny zespół, to jest w stanie zaproponować działania, które jak najmniej obciążają budżet klubu. Jak na razie nam się to udaje. Co nie zmienia faktu, że mam zagwarantowane pewne środki. Zaakceptowano program na najbliższe spotkania, ale mam nadzieję, że teraz aprobatę zyska plan marketingowy na całą rundę i będziemy wiedzieć, w jakim dokładnie zakresie możemy się poruszać. Dobry marketing polega też na tym, że sami musimy sobie wypracować środki.

Występ Cleo dużo was kosztował? Wiem, że jej menadżer jest Pana znajomym.
Oczywiście nie mogą podać kwoty, ale udało nam się pozyskać sponsorów na ten występ. Śląsk nie poniósł żadnych kosztów. Chciałem jednak podziękować Marcinowi Owczarkowi - który jest menadżerem Celo – za kibicowskie i koleżeńskie podejście do sprawy i zaproponowanie stawek, które były do zaakceptowania. Chciałbym też podziękować samej artystce, która już w czwartek podczas próby zapowiedziała, że nie chce śpiewać z playbacku. Także występ w piątek był na żywo. Prosiła też bym przekazał, że nie słyszała, jak ją wołali kibice, bo na pewno by do nich podeszła. Była też gościem w strefie VIP, cierpliwie pozowała do zdjęć, rozdawała autografy. Zachowała się bardzo profesjonalnie, także bardzo jej dziękuję. Zostawiła też specjalny egzemplarz swojej płyty, którą podpisała „Dla kibiców Śląska Wrocław”. Będzie najpewniej do wygrania w jednym z konkursów. Chce wykorzystać swoje muzyczne kontakty. Boli mnie na przykład to, że WKS nie ma swojego oficjalnego hymnu. Pomysłów było wiele. Dobrym jest piosenka „O Wrocławiu pragnę marzyć”, tylko ta ostatnia wersja puszczana na stadionie, ma podkład taki trochę kościelny. Jestem po rozmowach z kilkoma kibicami Śląska, którzy grają w naprawdę czołowych zespołach w Polsce i we własnym zakresie chcemy się skrzyknąć i nagrać to w taki sposób, żeby było bardziej przystępne. Jeśli to będzie profesjonalnie zrobione, to porwie kibiców. Tak myślę.

14 tys. ludzi na meczu z Wisłą to jest wasz mały sukces, ale ilu kibiców spodziewacie się na Górniku?
Sukces… My już dziś rozmawialiśmy o tym, co było nie tak w piątek. Martwi mnie na przykład, że tak wiele osób cały czas kupuje bilety na ostatnią chwilę, a przecież taniej i bez żadnych problemów można nabyć wejściówki na przykład przez internet. Tymczasem w piątek znów kotłowało się pod kasami. Mało tego – są ludzie, którzy regularnie stoją w kolejkach i na ostatnią chwilę kupują bilety.

Z czego to wynika?
Może też z tego, że ostatnio – przy niskiej frekwencji – kupowało się bilety w ostatniej chwili i bez problemu wchodziło na trybuny. Musimy być tymczasem gotowi na to, żeby regularnie obsługiwać 15-20 tys. widzów. Dlatego rano było wewnętrzne spotkanie marketingu, a zaraz będziemy rozmawiać w gronie całego klubu. Chcemy też spotkać się z MPK, bo mieliśmy sygnały, że w nocy po meczu z Wisłą kibice nie mieli czym wrócić.

Umowa z MPK już była. Potem w ramach oszczędności z niej zrezygnowano.
To chyba nie do końca tak. Z tego co wiem na tydzień przed imprezą musieliśmy oszacować, ilu będzie kibiców. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić. 60-70 proc. wejściówek kupowanych było przed samym meczem. W Białymstoku klub nie płaci MPK za dodatkowe pojazdy. To jest forma wsparcia drużyny. Jeśli stać Białystok, to może stać i Wrocław, skoro stadion jest przecież miejski. Będziemy o tym rozmawiali i to musi być rozwiązane do meczu z Górnikiem Zabrze. Wiemy, że spotkanie będzie w piątek o godz. 18, że przyjedzie ponad 1000 fanów z Zabrze. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak na początku każdego weekendu w tych godzinach wyglądają ulice Wrocławia.

Ale będzie chociaż 10 tys. kibiców na tym spotkaniu?
Jeśli w Białymstoku będzie dobry wynik sportowy w Białymstoku, to myślę, że przyjdzie więcej jak 10 tys. ludzi.

Na stadion wróciły bandy LED, ale mam wrażenie, że przede wszystkim wyświetlane były na nich reklamy partnerów, którzy już długo są z klubem. Nowych sponsorów było niewielu.
Nie do końca. Był Praktiker, Hotel Trzebnica…

Zakładam, że hotel był barterem za wasze ostatnie zgrupowanie.
No tak, ale to są wszystko wymierne pieniądze dla klubu. Był wyświetlony sponsor meczu, STS…

STS to sponsor, który pojawił się pierwszy raz rok temu.
Ale teraz jest na nowych zasadach. Na bandach pojawili się nasi stali sponsorzy – Adidas, grupa Coca-Cola. Z tego „czasu antenowego” nie zostało nam nic. Były pomysły, żeby jeszcze kogoś tam wpuścić, ale nie było już jak.

Za wynajem band LED klub płaci?
Tak.

W meczu z Wisłą bandy się zbilansowały?
Zdecydowanie tak.

Ma Pan kontakt z właścicielami? Było jakieś spotkanie z przedstawicielami Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego?
Sprawy właścicielskie są poza mną. Jestem zwykłym pracownikiem klubu i skupiam się na tym, co należy do moich zadań.

Sprawy właścicielskie mają jednak wpływ na komfort waszej pracy.
Oczywiście liczę, że to się szybko wyjaśni, ale to jest poza mną. Od mojego zespołu też zresztą oczekuję, żeby nie myślał o sprawach, na które nie ma wpływu. Obojętnie, kto będzie właścicielem, my musimy wykonać jak najlepiej swoją pracę i będziemy z tego rozliczani.

Macie pomysł jak docenić byłych zawodników Śląska?
Każdy były piłkarz Śląska powinien mieć miejsce przy klubie. Nie jesteśmy w stanie oczywiście przygarnąć całej rzeszy piłkarzy, którzy przewinęli się przez drużynę, ale każdy powinien zostać doceniony. Pracujemy nad tym, jak to rozwiązać. Jestem zbudowany tym, co przyniosło ostatnie nasze spotkanie z przedstawicielami spółki Wrocław 2012. Mamy jasną deklarację, że nasza współpraca się ociepli.

Co z muzeum Śląska?
Jest taki temat. Myślimy o stworzeniu prawdziwego sklepu Śląska na stadionie.

Pomieszczenia są dawno, ale czy są pieniądze na sklep i muzeum? Z tym był problem.
Nie wiem na jakich zasadach to zostanie zrealizowane, ale będziemy o tym rozmawiać. Obie strony wiedzą, że coś takiego musi powstać. Nie wyobrażam sobie, aby przy stadionie, na którym gramy, nie było takiego sklepu. Nie trzeba jechać daleko. Wystarczy zobaczyć jak to wygląda w Warszawie.

Sklep jest równoznaczny z muzeum?
Tak - chcemy to zrobić razem. To ma być miejsce do promocji Wrocławia. Na lotnisku w Barcelonie wszędzie jest FC Barcelona. U nas Śląska nie ma w ogóle. Przyjeżdżając tutaj musisz wiedzieć, że w tym mieście gra Śląsk. Dyskutowaliśmy o tym, by przy stadionie powstała czynna przed i po meczu restauracja, którą odwiedzaliby być może członkowie drużyny. Każdy nowo osoba na stadionie, to jest nasz klient. Musimy o niego walczyć. Ludzie w klubie muszą zdawać sobie z tego sprawę.

Kiedy pojawi się logo sponsora na koszulkach?
Gdy podpiszemy z kimś umowę (uśmiech). Poważnie – musimy dopełnić wszystkich spraw formalnych. Natomiast mamy taki plan, że już wkrótce rozpoczniemy wśród kibiców głosowanie na model koszulki, w której będziemy grali w przyszłym sezonie. Do wyboru będzie kilka modeli przygotowanych przez Adidasa.

Jak wygląda dialog z kibicami?
Rozmawiamy. Wszyscy mamy świadomość, że jesteśmy jedną wielką rodziną.

Do tej pory różnie było z tą świadomością, zważywszy na finansowe kary, jakie klub musiał płacić po każdorazowym odpaleniu rac. Szczerze, to byłem pozytywnie zaskoczony, że w piątek ich nie było.
Może do tej pory ten dialog był źle prowadzony? To nie jest tajemnica, że prezes spotkał się z kibicami…

Mowa o tym spotkaniu, na którym podobno doszło do szarpaniny?
Wiem do czego pan pije… Żartując – szarpanina to moja wina, bo się spóźniłem i musiałem poprosić gości, żeby się przesunęli, bo nie miałem gdzie postawić krzesła. A poważnie – nie było żadnego „wtargnięcia”, bo wszyscy uczestnicy tamtego spotkania byli na nie zaproszeni. Ostatnio widzieliśmy się kolejny raz, dyskutowaliśmy kilka godzin, są pewne postanowienia i jeśli to się wszystko uda, to będzie bardzo dobrze.

Czego Panu życzyć zatem na tym nowym-starym stanowisku?
Przede wszystkim pozdrawiam wszystkich fanów Śląska i zapraszam na mecze. Jeśli możecie, to zabierajcie ze sobą znajomych. Pamiętam mecz z Łęczną, który był takim smutnym momentem. Pomyślałem wtedy, że gdyby każdy zaprosił dwie osoby, to byłoby nieźle, po trzy – to całkiem dobrze, a gdyby cztery, to bylibyśmy w czołówce w Polsce pod względem frekwencji. To nie są mrzonki. To można wykonać. Chciałem też zaprosić do współpracy wszystkie firmy, zwłaszcza te z Dolnego Śląska, nawet najmniejsze. Dla wszystkich znajdzie się miejsce.

Gazeta Wrocławska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24