O krok od kompromitacji. Bezbramkowy remis Arki w Brzesku

Jakub Podsiadło
Okocimski zremisował z Arką
Okocimski zremisował z Arką Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia znowu nie wykorzystała korzystnych wyników rywali o awans do ekstraklasy. Podopieczni Pawła Sikory bezbramkowo zremisowali z Okocimskim w Brzesku, choć nawet wywiezienie punktu z Małopolski do samego końca meczu nie było pewne.

Po wygranej w Katowicach i cennym remisie w Łęcznej trzeba było powiedzieć sobie jasno - Okocimski ma patent na urywanie cennych punktów faworytom. Początek rundy wiosennej w wykonaniu "Piwoszy" do złudzenia przypomina start sezonu, a ich dzisiejszy rywal - Arka Gdynia - powinien to pamiętać jak mało kto. W sierpniu to drużyna z Małopolski obrabowała gdynian z trzech "oczek", wygrywając 2:1 po bramkach Szewczyka i Sobotki.

"Szewy" już w Brzesku nie ma, podobnie jak trzech innych zwycięzców z Gdyni, zastąpionych podczas przerwy zimowej nowymi nabytkami. Trener Okocimskiego, Piotr Stach, do zimowych uzupełnień też nie jest zbytnio przywiązany. Mecz z Arką na ławce rezerwowych rozpoczęli Tymiński, Kapsa, Tatara i Dariusz Sosnowski - wszyscy sprowadzeni do zespołu "Piwoszy" zimą. Najpoważniejszym brakiem w zespole z Brzeska była dzisiaj absencja Mateusza Kuchty - w ubiegłym tygodniu młodemu bramkarzowi Okocimskiego zmarł ojciec. Piłkarze z Małopolski w sobotę wybiegli na boisko w specjalnych koszulkach z wyrazami wsparcia dla "Kuchcika", a między słupkami zastąpił go Marek Pączek.

Z większą werwą rozpoczął faworyt z Gdyni, który przed meczem uciekł się do mocno partyzanckich metod. Zamiast awizowanego w pierwszym składzie Michała Rzuchowskiego, na boisku niepostrzeżenie pojawił się Arkadiusz Aleksander. Napastnik Arki, już zdekonspirowany, miał doskonałą szansę zdobyć wczesne prowadzenie dla gdynian. Za niemrawe i płaskie uderzenie z początku spotkania częściowo zrehabilitował się w 22. minucie - obrońcy Okocimskiego dopuścili, żeby Aleksandra od bramki "Piwoszy" dzielił tylko Marek Pączek. Bramkarz z Brzeska nawiązał do swojej bardzo dobrej dyspozycji z jesieni, zbijając piłkę w bok i pozwalając, żeby Sobotka wybił ją niemal z linii bramkowej. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że Arka nie miała już lepszej sytuacji od tej. Gospodarze z kolei nie przestraszyli się zmierzającej po awans drużyny z Gdyni i stopniowo zdobywali przewagę na boisku. Okres dominacji Okocimskiego ponownie przerwał Aleksander, odważnie wchodząc w pole karne w 37. minucie. Akcja napastnika Arki miała wszystko - szybki rajd, złamanie do środka, zwiedzenie obrońcy Okocimskiego - zabrakło tylko celności, bo strzał Aleksandra trafił prosto w ręce Pączka.

Wymiana ciosów z pierwszej połowy w niczym nie przypominała tego, co działo się w drugiej odsłonie sobotniego spotkania. Arka, co prawda, zaczęła sytuacją "sam na sam" Ślusarskiego, udaremnioną w ostatniej chwili przez Rysia, jednak potem ton spotkaniu nadawał już tylko Okocimski. Najpierw, piłkarze Piotra Stacha mieli spory problem z przekuciem optycznej przewagi na sytuacje bramkowe i momentami wydawało się, że kibice z Brzeska zobaczą powtórkę z niedawnej potyczki z Miedzią. Wtedy, mimo przewagi i dobrej gry, "Piwosze" przegrali po fatalnym, niewymuszonym błędzie własnej obrony. Mało brakowało, żeby w 70. minucie Aleksander skopiował wyczyn piłkarzy z Legnicy i po przejęciu piłki w pozornie bezpiecznej sytuacji pokonał Pączka - czujny bramkarz Okocimskiego nie dał się oszukać i wypiąstkował strzał arkowca.

Z każdą minutą Arka zawodziła coraz bardziej - Bartosz Ślusarski snuł się po boisku jak cień, Mateusz Szwoch gdzieś zgubił zwody i szybkość, a Jakub Miszczuk gdzieś zgubił świetną koncentrację z ostatnich spotkań. Golkiper Arki prawdopodobnie uratował gdynian przed porażką w samej końcówce meczu - w 84. minucie, wprowadzony na boisko w drugiej połowie Jakub Kapsa oddał strzał prosto w niego. Większy udział miał ledwie cztery minuty później, wybijając, zdawałoby się, niechybnie zmierzającą do siatki piłkę uderzoną przez Kacpra Tatarę. Ławka Arki na czele z Piotrem Sikorą odetchnęła, gdy dobitka Grzegorzewskiego pofrunęła obok słupka. Miszczuk mógł zniweczyć trud swój i kolegów w ostatniej akcji spotkania - zagapił się przy wprowadzaniu piłki do gry i oddał piłkę Dariuszowi Sosnowskiemu. Napastnik Okocimskiego chyba nie mógł uwierzyć w prezent, jaki dostał od golkipera Arki i za długo zwlekał z przelobowaniem go. Wraz z pudłem Sosnowskiego sędzia zakończył bezbramkowy mecz - piłkarze "Piwoszy" wcale nie świętowali remisu, chociaż jeden punkt zdobyty z faworytem do awansu mogliby rozpatrywać w kategoriach wygranej. Podczas pokonywania dość długiego dystansu, jaki w Brzesku dzieli szatnie zawodników od budynku klubowego, gdzie odbywają się pomeczowe konferencje, Paweł Sikora miał o czym myśleć. Arka znowu nie wykorzystała potknięć rywali w walce o awans i zmarnowała drugą z rzędu szansę na zbliżenie się do lidera pierwszoligowej tabeli, Górnika Łęczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24