O tym, jak "spiskowiec" Boniek chciał przejąć władzę w PZPN

Cezary Kowalski
Mecz to pretekst. Najciekawsze jest to, co dzieje się za kulisami - mawiał piłkarski klasyk. A za kulisami wrocławskiego spotkania z Włochami działo się naprawdę sporo. Według działaczy PZPN mogło dojść nawet do próby... przejęcia władzy.

Wybory na prezesa związku odbędą się przecież już w przyszłym roku jesienią. Jeśli ktoś marzy o wysadzeniu z siodła Grzegorza Laty, musi zacząć działać, próbować tworzyć koalicję.

Kilka godzin przed rozpoczęciem meczu wśród działaczy krążył SMS: "Coś się dzieje, Boniek spotkał się z Greniem i Borkiem". Wspólnie widziani byli: największy przegrany w poprzednich wyborach, człowiek, który prowadził kampanię wyborczą Laty, a później stał się jego największym wrogiem, oraz od lat tropiący patologie w piłkarskim związku wpływowy dziennikarz. Gorszego scenariusza Lato i spółka nie mogli sobie wyobrazić. Dlatego panika wydawała się być zupełnie autentyczna.

Greń, który jest obecnie w PZPN persona non grata, miał namawiać Bońka, aby ten stanął na czele opozycji. Powieliłby tym samym pomysł, który od momentu wejścia do parlamentu postuluje poseł PiS Jan Tomaszewski. Przychylny klimat miał pomóc stworzyć Borek. "Spiskowcy" spotkali się we włoskiej restauracji przy rynku we Wrocławiu.

- Jestem dziennikarzem i mogę się spotykać, z kim mi się podoba - mówi Mateusz Borek z Polsatu. - Każdego traktuję jako potencjalne źródło informacji. Notabene tego dnia widziałem się też na kawie z Franciszkiem Smudą, Andrzejem Placzyńskim i Grzegorzem Latą, którego serdecznie zaprosiłem do przyszłotygodniowego programu Cafe Futbol. Do restauracji zaprosił mnie Boniek, a przypadkowo spotkaliśmy w niej Grenia. Zobaczył Bońka i zapytał, czy nie ma jakiegoś wolnego biletu na mecz, bo chciałby go zobaczyć, a PZPN mu odmówił. Zibi dał mu bilet z puli, którą dostał od prezesa włoskiej federacji Giancarlo Abate. Nawet się ucieszyłem, że spotkałem Grenia, bo zdałem mu intrygujące mnie od pewnego czasu pytanie. Dlaczego kursanci w szkole trenerów PZPN, którzy muszą obowiązkowo kupować sprzęt za 950 zł, nie wpłacają tych pieniędzy na konto szkoły, ale hurtowni Hat Sport, która mieści się w Rzeszowie. Greń jest szefem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, więc spodziewałem się, że będzie wiedział. A ta restauracja we Wrocławiu mieści się przy ul. Więziennej - tłumaczył ze śmiechem Borek.

Boniek podszedł do tematu sarkastycznie. - Proszę przekazać służbom pana Laty, że spotkaliśmy sie o godz. 13.05, zjedliśmy zupę rybną oraz spaghetti al ragout i do tego wypiliśmy dobre wino bianco. Wyszliśmy o 14.28. Wcale się nie ukrywałem. A tak serio to: ludzie, litości! Tylko słabi wietrzą wszędzie spisek i boją się własnego cienia. W PZPN uwielbiają ploteczki, koterie, niedomówienia. Oni już tak mają. A swoją drogą to nie rozumiem, jak można nie dać biletu na mecz facetowi, który jest szefem okręgowego związku piłki nożnej. Rozmiem, że bilety dostają tylko ci, którzy Grześka Latę lubią i mu przytakują. Inni meczów nie będą oglądać. A tych, którzy za mną się kręcą od rana, informuję, że następnym razem przed meczem kadry też zjem obiad, z kim będzie mi się podobało. I zachęcam, aby podeszli do stolika, zjedzą ze mną, a ja jeszcze za to zapłacę. Będą mogli posłuchać, o czym rozmawiamy.

- A o czym było tym razem? - dopytywaliśmy Zibiego. - Dominowały żarty. Śmialiśmy się z siebie, z Laty i Grenia także. Greń był z kolegami. W pewnym momencie ktoś zapytał: "Kaziu, a ty nie boisz się do Wrocławia przyjeżdżać? Nie boisz się, że będziesz aresztowany?". "A za co?" - zdziwił się Greń. "A za to, że Latę zrobiłeś prezesem PZPN" - padła odpowiedź. Było wesoło, ale mogę zaapelować do przestraszonych działaczy: śpijcie spokojnie! W ogóle to oni myślą, że ja jestem ich większym wrogiem niż w rzeczywistości. To przecież ja pomogłem im zorganizować ten mecz z Włochami. Nie musieliśmy płacić za czarter, mniej wydaliśmy na ściągnięcie drużyny Prandellego niż wynosi normalna stawka [włoska federacja dostała 200 tys. euro - przyp. CK].

Boniek po części odgrywał zatem rolę organizatora spotkania. Podczas uroczystej kolacji zapoznawał prezesa włoskiej federacji z Grzegorzem Latą i był też komentatorem włoskiej stacji Rai.
- Dysponowałem biletami z obu federacji. Na wszelki wypadek nie dałem Greniowi z tej puli pezetpeenowskiej, bo nie wiem, o co mogliby mnie jeszcze oskarżyć - tłumaczył.

Podczas meczu tematem znacznie przebijającym wydarzenia na boisku była nowa koszulka z logo PZPN zamiast narodowego godła.
"Gdzie jest orzeł? Gdzie jest orzeł?" - skandowało 40 tys. widzów na nowym, pięknym stadionie we Wrocławiu.

Organizatorzy w każdym takim przypadku próbowali zagłuszyć kibiców, niczym kiedyś zagłuszano radio Wolna Europa. Spiker, który na co dzień pracuje we wrocławskim Radiu Eska, podawał w tym czasie komunikaty lub informował o wynikach z innych spotkań.
- Ten facet tłumaczył, że stał przy nim komisarz z PZPN i za każdym razem, kiedy padało coś nieprzychylnego pod adresem PZPN, musiał czytać . No jak za komuny - kręcił głową Boniek.

Temat orła z pewnością szybko nie zniknie. PZPN już wie, że strzelił sobie w stopę, ale naprawić błąd będzie bardzo trudno. W grę mogłoby wejść doszywanie orzełków do kilkuset tysięcy gotowych już do sprzedaży replik. A to byłoby bardzo kosztowne i mogłoby potrwać nawet kilka miesięcy. A dopiero przed chwilą udało się zażegnać konflikt między dwoma oficjalnymi sponsorami Nike i Biedronką. Ten drugi wypuścił koszulki z orłem na piersi i wprowadził do sprzedaży za 59 zł. Oficjalna koszulka Nike ma natomiast kosztować 159 zł. Biedronka musiała się więc wycofać z pomysłu.

- Śmieszy mnie argument, że wyrzucili orzełka, aby nie było podróbek - powiedział Boniek. - Podróbki były, są i będą. Trzeba się raczej było zastanawiać, co zrobić, aby ludzie kupowali oryginały. Stworzyć specjalny system motywacyjny, zachęcający do kupna, nagrody, wyjazdy na mecze, dni spędzane z kadrą itd. A jak już się podejmuje jakąś decyzję, to się najpierw zastanawiasz jakie mogą być jej negatywne konsekwencje. Ten gniew narodu można było przewidzieć. Mając tak słabą pozycję wyjściową nie można robić czegoś, co może ci jeszcze bardziej zaszkodzić. To jest tak jak z tą żoną, której chcesz zrobić na złość i w związku z tym obcinasz sobie ptaka - obrazowo wyjaśniał były wiceprezes PZPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24