Oceniamy Legię za mecz z Ruchem: tak powinien grać kandydat na mistrza

Kaja Krasnodębska
Ruch Chorzów - Legia Warszawa 1:4
Ruch Chorzów - Legia Warszawa 1:4 Łukasz Łabędzki
Po słabszym okresie Legia nareszcie pokazała na boisku swoje mistrzowskie aspiracje. Podopieczni Henninga Berga zagrali dokładnie tak, jak oczekują od nich kibice. W Chorzowie zaplanowana była rocznica stadionu, a zgromadzeni przy Cichej fani obu drużyn mogli obejrzeć prawdziwe piłkarskie święto. Pierwsza połowa dostarczyła bowiem nie tylko aż cztery bramki, ale przede wszystkim pokazała możliwości wicemistrzów Polski. Czy wykorzystają je w następnych starciach?

Wyjściowa jedenastka:

Dusan Kuciak (7) – mimo wysokiego zwycięstwa warszawiaków, nie można powiedzieć aby przez całe spotkanie był bezrobotny. Rzeczywiście, zanim zdołał dotknąć piłki, jego koledzy zdołali już trzykrotnie pokonać Matusa Putnockiego, ale następne minuty przyniosły mu konieczność interwencji. Przy bramce Mariusza Stępińskiego trochę zbyt pochopnie wyszedł z bramki, ale później już raczej bezbłędny. Widowiskowa obrona strzału Łukasza Surmy uspokoiła grę i udowodniła wyższość Stołecznych.

Łukasz Broź (4) – w pierwszej połowie stał naprzeciw bardzo mizernego Marka Zieńczuka. Mimo słabej postawy rywala, Broziowi zdarzało się przegrywać z nim pojedynki. Przy bramce Ruchu, nie upilnował Mariusza Stępińskiego. Również Tomasz Podgórski stosunkowo łatwo przedostawał się jego stroną. Nieco lepiej wychodziła mu gra w ataku. Tam, jak zwykle dobrze rozumiejąc się z Guilherme sprawił sporo bólu głowy Pawłowi Oleksemu.

Jakub Rzeźniczak (5) – w Chorzowie wyglądał lepiej niż w ostatnich spotkaniach, ale wciąż nie jest to pełnia formy. Jego pojedynki z Mariuszem Stępińskim nie zawsze okazywały się zwycięskie. Młody napastnik oddał kilka celnych strzałów, a nawet zdobył honorową bramkę. Uciekał mu także Kamil Mazek czy w drugiej połowie Tomasz Podgórski. Przy stałych fragmentach gry swojego zespołu, podbiegał w pole karne rywali, ale ani razu nie zdołał nawet dojść do nadlatującej piłki.

Igor Lewczuk (7) – najmocniejsze ogniwo defensywy legionistów. Cały czas cierpliwie czekał na własnej połowie na poczynania rywali i konsekwentnie je blokował. Stojący naprzeciw niego Lipski nie błyszczał. Widząc problemu Tomasza Brzyskiego, były stoper Zawiszy często przychodził mu z pomocą. Dzięki temu jakoś udawało się zatrzymać pędzącego z atakiem Kamila Mazka. Nie udało mu się jednak powstrzymać Mariusza Stępińskiego przed zdobyciem gola.

Tomasz Brzyski (5) – wychodząc na murawę i stając naprzeciwko Kamila Mazka, na pewno zdawał sobie sprawę, że ma przed sobą trudne zadanie. Nie podołał. Młody pomocnik Niebieskich trochę mu uciekał, wyprzedzając w licznych pojedynkach biegowych. W ofensywie wychodziło nieco lepiej. Stałe fragmenty gry wywołały sporo chaosu pod bramką Matusa Putnockiego. Celnymi podaniami obdarowywał czających się w polu karnym kolegów. Nieco gorzej wychodziły mu strzały z dystansu, gdyż zamiast pod nogami legionistów, lądowały na trybunach.

Dominik Furman (5) – mecze rozgrywane co kilka dni chyba trochę go zmęczyły, gdyż w meczu z Ruchem brakowało mu energii.. Trzymał się blisko środka boiska. Na tle swoich kolegów zanotował wiele strat. Widząc piłkę lądującą pod nogami rywali, nie próbował jej odzyskać. Ufał, że zamiast niego zrobią to koledzy – niesłusznie, po jednym z prostych błędów Furmana padła honorowa bramka gospodarzy. Również wykonywanym przez niego rzutom rożnym trochę brakowało do ideału, w wyniku czego nie stworzyły większego zagrożenia.

Stojan Vranjes (7) – spotkanie w Chorzowie okazało się chyba tym najlepszym podczas występów w trykocie Legii. Lepiej nie mogło się dla niego rozpocząć. Już w 10. minucie wpisał się na listę strzelców. To trafienie dodało mu wiatru w żagle. Bośniak zaczął bowiem bardzo skutecznie konstruować sobie akcje środkiem boiska. Dobrze rozumiał się z Aleksandarem Prijoviciem czy Michałem Kucharczykiem. Szybką wymianą podań dostawał się pod pole karne gospodarzy. Z sukcesami również w defensywie – stawał na drodze ku szczęściu Mariusza Stępińskiego.

Guilherme (7) – jak zawsze bardzo aktywny. Mimo wysokiego prowadzenia, nadal z poświęceniem angażował się w ofensywie. Dobrze rozumiał się właściwie ze wszystkimi kolegami, dzięki czemu krótkimi podaniami na jeden kontakt pędził pod bramkę rywali. Popisał się także kilkoma widowiskowymi rajdami prawą stroną boiska. Skuteczny w defensywie, dzielnie odbierał piłki Maciejowi Urbańczykowi czy Arturowi Lenartowskiemu. Wisienką na torcie asysta przy bramce Prijovicia.

Aleksandar Prijović (7) – wreszcie zagrał tak jak od niego oczekiwano. Wykorzystał świetne podanie Nikolicia i umieścił piłkę w siatce. Węgrowi odwdzięczył się wiele razy – celnymi podaniami szukał go na połowie rywali. We dwóch rozumieją się bez słów. Ich współpraca wygląda jakby grali razem nie kilka tygodni, lecz kilka lat. W Chorzowie działało wszystko. Wspólny język złapał także z Guilherme, którego wspierał na prawym skrzydle. Miewał czasem problemy z defensorami Ruchu – przed strzałem skutecznie powstrzymali go Paweł Oleksy czy Rafał Grodzicki.

Michał Kucharczyk (7) – po raz pierwszy od dawna zagrał naprawdę dobrze. I nie tylko za względu na zdobytego gola. Przez całe spotkanie bardzo aktywny na swojej stronie. Często górą wychodził ze starć z Martinem Konczkowskim. Więcej, ale wciąż stosunkowo niedużo, problemów sprawiał mu szybki i wściekły Kamil Mazek. Były i obecny piłkarz Legii walczyli jak równy z równym. Jeżeli już Kucharczykowi udało się pokonać Mazka, tworzył sporo zagrożenia pod bramką Putnockiego. Próbował strzałów lub podaniami szukał z przodu Nikolicia.

Nemanja Nikolić (8) – fantastyczną formę pokazał już w 44. sekundzie. Odebrał podanie Prijovicia i bez mrugnięcia okiem umieścił piłkę w siatce. Na tym jednak nie zakończyły się jego osiągnięcia. Węgier zdołał bowiem bezpośrednio przyczynić się do wszystkich bramek legionistów. Dwukrotnie zaliczył sprytne asysty, a raz to właśnie jego podanie okazało się tym kluczowym. Obrońcy rywali byli przy nim praktycznie bez szans. Nie mogąc nic zrobić, bez większych problemów wpuszczali go we własne pole karne. Również na środku boiska Nikolić nie miał sobie równych. Z powodzeniem odbierał piłki drużynie przeciwnej i zagrywał do swojej.

Gracze rezerwowi:

Rafał Makowski (4) – zmienił jednego ze słabszych legionistów – Dominika Furmana. I wcale nie zagrał lepiej. Nieco się zgubił i znikł w gąszczu białych koszulek. Mimo rosnącej przewagi legionistów, nie zaangażował się w ataki.

Marek Saganowski (bez oceny) – nie dostał wiele czasu. Otrzymał natomiast świetne podanie, które mógł zamienić na bramkę. Wystraszył się jednak możliwości spalenia sytuacji i sam zrezygnował. Niesłusznie.

Arkadiusz Piech (bez oceny) – na murawę przy Cichej wrócił tylko na parę minut. Zdążył w tym czasie przegrać starcie z Mateuszem Cichockim i dać się złapać na spalonym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24