Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od Słonecznej Poczty do Hyatta - bazy treningowe polskich reprezentacji podczas piłkarskich mistrzostw świata od 1974 do 2018 roku

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Do dyspozycji piłkarzy będzie znakomicie przygotowany ośrodek treningowy lokalnego klubu Sputnik Sport
Do dyspozycji piłkarzy będzie znakomicie przygotowany ośrodek treningowy lokalnego klubu Sputnik Sport fot. bartek syta / polska press
Sukces na mistrzostwach świata to nie tylko właściwa selekcja, dobre przygotowanie i taktyka. Jedną z najważniejszych kwestii jest wybór odpowiedniej bazy treningowej. Dobrze wiedzieli o tym i Kazimierz Górski wybierając w 1974 roku Murrhardt i Antoni Piechniczek, któremu działacze "załatwili" kiepskim hotelem drużynę w Barcelonie przed półfinałowym meczem z Włochami. Dobrze wie o tym również obecny selekcjoner Adam Nawałka, którego kadra zamieszkała podczas mundialu w Soczi.

Dwieście metrów do Morza Czarnego, prywatna plaża, basen z podgrzewaną wodą - w takich warunkach, w ekskluzywnym hotelu Hyatt, zamieszkała na czas mundialu w Rosji kadra Adama Nawałki. Do dyspozycji piłkarzy będzie też położony 12 km dalej znakomicie przygotowany ośrodek treningowy lokalnego klubu Sputnik Sport. „Boisko - dywan” - zachwalał warunki na swoim twitterowym koncie PZPN-owski portal „Łączy na piłka”. Nic tylko trenować, grać i wygrywać.

Nie zawsze tak było, a podczas niektórych mistrzostw można było wręcz odnieść wrażenie, że polscy działacze piłkarscy popełniają sabotaż na własnej reprezentacji. Ale po kolei.

Niemcy 1974, Górski i szczęśliwa Słoneczna Poczta

Gdy w 1974 r. Biało-Czerwoni po 36 latach (debiutowali w 1938 r.) znów znaleźli się w gronie uczestników mistrzostw świata, PZPN stanął na wysokości zadania. Kadra Kazimierza Górskiego została zakwaterowana w Murrhardt niedaleko Stuttgartu. Miasteczku, w którym do swojego sensacyjnego zwycięstwa w mistrzostwach w 1954 r. przygotowywała się dwadzieścia lat wcześniej reprezentacja Niemiec Zachodnich.

Zamieszkali w hotelu Sonne Post, czyli Słoneczna Poczta. - Murrhardt leży w górach. Dookoła lasy. Mieliśmy świetne warunki - cały hotel do naszej dyspozycji, naprzeciwko restauracja. Obok boisko do treningu, w hotelu basen - wspominał po latach nieżyjący już legendarny trener, a „słoneczny” ośrodek okazał się szczęśliwy dla Polaków, bo turniej zakończyli jako trzeci zespół świata.

Argentyna 1978 i złota klatka Jacka Gmocha
Gorzej (miejsce 5-8) poszło im cztery lata później w Argentynie. Na turnieju, który w naszym wykonaniu można by określić jednym słowem: chaos. I na boisku, bo selekcjoner Jacek Gmoch podejmował niezrozumiałe dla reszty świata decyzje. I organizacyjnie. „W Argentynie mieszkaliśmy w hotelu w Rosario, natomiast cały dzień spędzaliśmy w Jockey Clubie pod miastem - tak sobie to Gmoch wymyślił. W efekcie opuszczaliśmy hotel nawet nie bladym świtem, tylko tak wcześnie rano, że w zasadzie w nocy - jeszcze było ciemno. Jechaliśmy niewyspani, głodni - bo bez śniadania - prosto do Jockey Clubu, z którego wracaliśmy dopiero po kolacji, bardzo późno. Za dnia błąkaliśmy się po ośrodku, który był wprawdzie imponujący - bo i golf, i minigolf, i ping-pong, i bilard, i oczywiście boiska do piłki nożnej - ale gdzie nikt nie miał własnego kąta. Złota klatka, którą każdy miał ochotę rozwalić” - wspominał w swojej książce „Spalony” były reprezentant Polski Andrzej Iwan.

Hiszpania 1982 i Grzegorz Lato z ręcznikiem na głowie
Jeszcze gorzej wyglądał pod tym względem mundial w 1982 r., z którego - jak na ironię - znów wróciliśmy jako trzecia drużyna naszego globu. Organizacyjnie schody zaczęły się już w fazie grupowej, którą Polacy rozgrywali w La Coruni i Vigo. W związku z tym zostali zakwaterowani w hotelu Porto Cobo w miejscowości Santa Cruz i początkowo wydawało się, że był to trafny wybór. Jednak do czasu:

„O godz. 9 śniadanie, potem piłkarze wychodzą na trening. Szok! Boisko obok hotelu to żałosne klepisko, murawa jest w skandalicznym stanie. Trawy właściwie nie ma, nierówne piaszczysto-gliniaste podłoże jest tylko gdzieniegdzie upstrzone nieregularnymi kępkami zieleni” - czytamy po latach w biografii Antoniego Piechniczka „Tego nie wie nikt”.

- Jak zobaczyłem to boisko, byłem przerażony i zdegustowany. Jak dobrze przygotować zespół do meczu na takiej murawie? - wspominał selekcjoner, a był to - jak się później okazało - dopiero początek problemów, bo po wyjściu z grupy i przenosinach do Barcelony okazało się, że działacze... nie wpłacili zaliczki za rezerwację wybranego wcześniej hotelu (Valles). W rezultacie musieli zamieszkać w innym (Residencia Gispert), w którym nie było klimatyzacji, co przy panujących w tym czasie w Katalonii upałach okazało się dużym problemem.

- Najgorsza była ostatnia noc przed meczem z Włochami. Siedziałem na balkonie z ręcznikiem na głowie - wspominał później Grzegorz Lato, a w zgodnej opinii piłkarzy właśnie klimat - bardziej niż brak zawieszonego za żółte kartki Zbigniewa Bońka - przyczynił się od ich półfinałowej porażki.

Meksyk 1986 i Piekło Monterrey

Cztery lata później w Meksyku nie było dużo lepiej. Tak przynajmniej twierdzą po latach piłkarze. I pół biedy, że - jak przyznał ostatnio na naszych łamach Dariusz Dziekanowski - ośrodek o pięknej nazwie Bahia Escondida był położony daleko od miasta Monterrey (tam rozgrywali fazę grupową) i - oglądając w telewizji mecze - czuli się bardziej jak kibice niż uczestnicy mistrzostw.

- Okropność. Byliśmy zakwaterowani w jakiejś bursie, czymś w rodzaju akademika. Mieliśmy na każdy posiłek 350 metrów i 104 schody do pokonania. Za każdym razem - wspominał Boniek, a warto dodać, że temperatury w Monterrey dochodziły wówczas do 40 stopni w południe, a Polacy rozgrywali swoje mecze o godzinie 16 lokalnego czasu. Nic dziwnego, że niewiele na tamtych mistrzostwach osiągnęli, a ich najlepszym - paradoksalnie - występem był przegrany 0:4 mecz z Brazylią, który rozegrali już nie w Monterrey, ale Guadalajarze.

Korea 2002 i kadra zamknięta w Dedzon
Na kolejny mundial pojechaliśmy dopiero 16 lat później, do Korei i Japonii i...

„Okazało się też, że fatalnie wybraliśmy ośrodek w Dedzon” - wspomina po latach w swojej książce „Krótka piłka” polski dziennikarz i komentator Mateusz Borek. „Był wielki, zamknięty, przez wiele dni pilnie strzeżony, zawodnicy opuszczali go tylko, jadąc na treningi. Kisili się we własnym sosie. Spalali się w tym luksusie odcięci od świata, wcinając frykasy, które przyleciały z Polski” - wtóruje mu współautor książki Cezary Kowalski, na mundialu w 2002 r. wysłannik „Super Expressu” (obecnie Polsat).

„Nawet nie tylko o to chodzi. Na pierwszy mecz pojechaliśmy grać do Pusan, gdzie panował zupełnie inny klimat. Tam było piętnaście stopni cieplej, inna wilgotność, nie byliśmy na to przygotowani. (...) Nikt nie pomyślał, że w Korei jest kilka stref klimatycznych. (...) Ktoś to kompletnie źle zaplanował i źle rozpoznał” - dodaje Borek.

Nie bez racji, bo mecz z Koreą przegraliśmy 0:2, a turniej skończyliśmy na fazie grupowej.

Niemcy 2006 i Kucharz na konferencji prasowej zamiast selekcjonera
Cztery lata później w Niemczech Biało-Czerwoni mieszkali i trenowali w ośrodku Gilde Sporthotel Fuchsbachtal w miasteczku Barsinghausen niedaleko Hanoweru. Na pozór niczego im nie brakowało, ale nie przełożyło się to niestety na wyniki, bo mundial znów zakończyliśmy na fazie grupowej.

A samo Barsinghausen po latach kojarzy się głównie z kucharzem kadry Tomaszem Leśniakiem, który dzień po porażce 0:2 z Ekwadorem przyszedł na spotkanie z mediami zamiast selekcjonera Pawła Janasa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24