Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra bliska upadku?

Tomasz Kuczyński, Rafał Musioł/Dziennik Zachodni
Czasami na Nowy Rok czeka się z niepewnością. Takie właśnie uczucie będzie dominowało podczas Sylwestra wśród kibiców i piłkarzy Odry Wodzisław. Mijające dwanaście miesięcy przypominało w tym klubie szaloną jazdę na rollercosterze, ze szczególnym naciskiem na spadanie w dół.

Zagadka prezesa Serwotki
Pisząc o upadku wodzisławskiej Odry nie sposób nie rozpocząć od jej największego ... sukcesu, który zresztą rodził się w wielkich bólach. Blisko 20 lat temu w Wodzisławiu też wisiała w powietrzu katastrofa. W 1993 roku znaleziono jednak wyjście z impasu, a w rolę zbawcy wcielił się Ireneusz Serwotka. Po dwóch latach jego rządów Odra, pod wodzą Marcina Bochynka, trafiła do piłkarskiego raju - awansowała do ekstraklasy. Nikt nie przypuszczał, że era Serwotki potrwa aż tak długo. On sam w następnych 15. latach też nie wyczuł właściwego momentu by odejść, choć - zazwyczaj taktycznie - groził tym kilkakrotnie, ale zawsze dawał się ubłagać. Aż pewnego dnia, w 2007 roku, po prostu z klubu zniknął, a jego powody do dziś pozostają tajemnicą. I równie nagle rok później pojawił się z powrotem. Niedawno zrezygnował z pracy na Bogumińskiej, ale wieści głoszą, że za chwilę znów wróci...

Średniactwo i szarzyzna
Wodzisławianie występowali w ekstraklasie nieprzerwanie przez 14 lat. Po awansie, siłą rozpędu, Odra zajęła najwyższe w historii, trzecie miejsce i wystąpiła w europejskich pucharach. Potem ta chlubna historia zaczęła blaknąć, a klub wyspecjalizował się w ligowej szarzyźnie, balansując na granicy utrzymania. Najbliżej spadku było w sezonie 2004/2005, gdy Odra wygrała jesienią zaledwie cztery mecze i potem o jej losach w ekstraklasie musiały zadecydować baraże. Z pomocą przyszedł obecny selekcjoner reprezentacji Franciszek Smuda. "Franz" ograł bliski jego sercu Widzew i utrzymał Odrę w ekstraklasie.
Wodzisławianie opracowali własny pomysł na przetrwanie. Po rundzie wiosennej sprzedawali wyróżniających się zawodników, a przed jesienną, gdy zaglądała im w oczy degradacja, ściągali armię zaciężną złożoną z zawodników nigdzie niechcianych, przeżywających kryzys. W Wodzisławiu często udawało im się odbudować, więc wkrótce znów ruszali w świat.

- To nie klub, tylko fabryka remontowa - komentował tę politykę Jan Tomaszewski.
Gra dobiegła końca pół roku temu. Pomimo szalonych pomysłów piekarza Dariusza Kozielskiego, który na prawo i lewo podpisywał lukratywne kontrakty z piłkarzami, na których nie było stać innych klubów, Odra z ekstraklasy spadła. Kibicom pozostało jedynie wspomnienie gry Mauro Cantoro, Brasilii czy Arkadiusza Onyszki. I pamięć o absurdalnie szybko kręcącej się karuzeli trenerskiej, która też efektów nie przynosiła. Kozielski wkrótce opuścił Odrę przenosząc się do Zagłębia Sosnowiec, a sprowadzeni przez niego piłkarze wyjechali pozostawiając po sobie wezwania do zapłaty zaległych poborów. Widok komornika i tak zresztą był już wtedy codziennością.

Ani złotówek, ani koron
Na tonącym Titanicu trwała jednak walka o władzę. Od wielu miesięcy jej centrum stanowili Czesi, którzy mieli przejąć Odrę. Subtelnych zagrań było tyle, co na murawie, a więc niewiele. - Serwotka to je stalinista - tak brzmiało jedno z haseł prezentowanych przez Marka Zdrahala, członka Rady Nadzorczej.

Czeska grupa chciała przejąć klub wszelkimi sposobami. Pomagali jej w tym miejscowi działacze, którzy widzieli w tym swój cel - Roman Wistuba i Andrzej Surma. I w końcu go osiągnęli. Po wielu przepychankach, walkach o akcje, o fotel prezesa, o miejsca w radzie nadzorczej przejęli Czesi związani z firmą Rovina i biznesmenem z Pragi Zdenkiem Zlamalem. Wspólnie mają 69 procent akcji. Swoje miejsce w nowym klubie znaleźli także Surma i Wistuba.

- Chciałbym, aby w końcu można było powiedzieć, że topór wojenny został zakopany - oświadczył Serwotka. Wkrótce potem ten zakopany topór spadł także na jego głowę. Odrę opuścili też Kozielski, udziałowiec Andrzej Rojek i prezes Stowarzyszenia MKS Odra Marian Oślizła. Czeska miotła przeszła przez ławkę trenerską. W zmian pojawiły się osoby kontrowersyjne.

W klubie zmieniali się ludzie, ale nie zmieniały się jednak problemy. - Nie ma ani złotówek, ani koron - mówili piłkarze pytani, czy na ich kontach widać nowe rządy. Z powodu zaległości w wypłatach większość z nich złożyła w końcu wnioski o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Część i tak musiała opuścić Wodzisław ze względu na grożące im eksmisje ze względu na zaległości w płaceniu czynszu. Według szacunków Odra ma w sumie ponad 4 miliony złotych długu, a zawodnikom i trenerom jest winna ćwierć tej kwoty.

Co dalej? Nie wiadomo
W ostatnich tygodniach 2010 roku cierpliwość stracili także włodarze miasta. - Jeśli do końca stycznia nie zostanie uregulowany dług związany z opłatami za stadion i budynek klubowy, klub będzie musiał go opuścić - zapowiedzieli urzędnicy prezydenta.
Czy Odra wiosną przystąpi do rewanżowej rundy pierwszej ligi? Tego nie wie nikt. Krótko mówiąc jest jak w czeskim filmie, chociaż także poprzednie, reżyserowane przez Polaków, odcinki tego serialu przypominały kabaret oparty na czarnym humorze. Trudno się więc dziwić tym, którzy przy butelce szampana będą się zastanawiać, czy rok 2011 nie będzie ostatnim w historii Odry Wodzisław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24