Ograniczenie liczby obcokrajowców - czy ten przepis ma w ogóle sens? [ANALIZA]

Konrad Kryczka
Lechia ma najwięcej obcokrajowców w Ekstraklasie
Lechia ma najwięcej obcokrajowców w Ekstraklasie Aleksandra Sieczka
Przepis o ograniczeniu liczby obcokrajowców na naszych boiskach to nowość. Przyjrzeliśmy się dokładniej tym regulacjom, pamiętając przy tym o obowiązującym prawie europejskim. Najbardziej zastanawiająca jest jedna rzecz - czy był w ogóle sens wprowadzać takie regulacje?

Listopad 2013. PZPN podejmuje decyzję, co do której z pozoru wydaje się, że będzie miała istotny wpływ na skład personalny polskich zespołów. Związek pod przewodnictwem Zbigniewa Bońka postanawia bowiem wprowadzić ograniczenie liczby obcokrajowców, jaka będzie mogła przebywać jednocześnie na boisku. W Ekstraklasie limit ma wejść w życie od rozpoczynającego się wkrótce sezonu i będzie wynosił trzech zawodników bez paszportu unijnego dla jednej drużyny. Za rok przepisy będą jeszcze bardziej restrykcyjne i takich graczy będzie mogło być jedynie dwóch. Należy jednak pamiętać, że chodzi o piłkarzy, którzy przebywają na boisku, a nie tych, którzy znajdują się w szerokich kadrach klubów Ekstraklasy.

Przepisy UE górą

Niektórzy zastanawiają się zapewne, dlaczego limit dotyczy jedynie graczy spoza Unii Europejskiej. Odpowiedź jest banalnie prosta: w ramach Wspólnoty obowiązuje swobodny przepływ pracowników, a wszyscy jej obywatele są niejako zrównani pod względem możliwości zatrudnienia. Potwierdza to wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z grudnia 1995 roku w sprawie Jeana Marka Bosmana (to ten gość, dzięki któremu zawodnicy mogą odchodzić na zasadzie wolnego transferu, i ten sam, który nigdy na tym poważnie nie skorzystał, a po latach musiał mieszkać w garażu). – „Z powyższego wynika, że art. 48 stoi na przeszkodzie stosowaniu ustanowionych przez stowarzyszenia sportowe reguł, zgodnie z którymi w meczach rozgrywanych w organizowanych przez nie zawodach kluby piłkarskie mogą wystawić do gry na boisku jedynie ograniczoną liczbę piłkarzy zawodowych będących obywatelami innych państw członkowskich.” – to jedna z konkluzji zawartych w tamtym wyroku. Mówiąc inaczej, PZPN miał ręce związane prawem unijnym. Nie mógł wprowadzić ograniczenia wobec wszystkich obcokrajowców, a jedynie wobec tych, którzy nie mają obywatelstwa unijnego.

Kto jest poza limitem?

Na chwilę obecną Unię Europejską tworzy 28 państw, więc na pierwszy rzut oka wydaje się, że obywatele tych właśnie krajów nie powinni być wliczani do limitu. Nic bardziej mylnego – pojęcie osób, które mogą korzystać z prawa swobodnego przepływu na podstawie regulacji UE jest o wiele szersze. Z tego przywileju mogą korzystać również obywatele pozostałych krajów członkowskich Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Islandia, Norwegia, Liechtenstein) oraz Szwajcaria (wspólnie te cztery kraje tworzą EFTA). Nie są to jednak wszelkie możliwości „wyjścia” poza limit. Pamiętać należy bowiem, że UE podpisuje często różnego rodzaju porozumienia z krajami trzecimi i na jakich podstawie również można kogoś podciągnąć pod „obywatelstwo” UE.

Nieznający przepisów Hiszpanie

PZPN nie jest pierwszym związkiem, który decyduje się na wprowadzenie limitu obcokrajowców spoza UE. Wcześniej na taki ruch zdecydowano się choćby we Włoszech czy Hiszpanii. Dosyć ciekawe są historie związane z ojczyzną Raula. W 2000 roku zespół CD Tenerife wzmocnił Rosjanin Igor Simutenkov. Formalnie powinien być on wliczany do limitu obcokrajowców i tak rzeczywiście było na początku. Po jakimś czasie sam zawodnik poprosił jednak o uznanie go graczem zrównanym w prawach z zawodnikiem wspólnotowym. Być może niektórzy zostaną zaskoczeni, ale Simutenkov miał ku temu podstawę. W 1997 roku UE podpisało umowę o partnerstwie z Rosją, która umożliwiała traktowanie obywateli rosyjskich tak samo, jak wspólnotowych. Hiszpański Związek Piłki Nożnej (RFEF) nie przychylił się do prośby Rosjanina, więc cała sprawa miała swój koniec w Trybunale Sprawiedliwości, a tym górą był Simutenkov. Wyrok w jego sprawie zapadł w 2005 roku, a już trzy lata lata później RFEF przegrał przed ETS kolejną batalię. Tym razem chodziło o Turka Nihata Kahveciego, który był piłkarzem Realu Sociedad. Zawodnik chciał zostać uznanym zawodnikiem wspólnotowym ze względu na umowę stowarzyszeniową między UE a Turcją (jeden z artykułów protokołu dodatkowego do tej umowy brzmi następująco: „Każde państwo członkowskie przyznaje pracownikom narodowości tureckiej [obywatelstwa tureckiego] zatrudnionym we Wspólnocie niedyskryminujące warunki pracy i wynagrodzenia, na tle narodowości [obywatelstwa] w stosunku do pracowników pochodzących z innych państw członkowskich Wspólnoty”). RFEF, podobnie jak w przypadku Simutenkova, odmówił pozytywnej odpowiedzi na prośbę piłkarza, więc znów wszystko musiało się skończyć w sądzie. I znów górą był zawodnik.

Co z klubami Ekstraklasy?

Te dwa przykłady z ligi hiszpańskiej tylko potwierdzają, że wcale nie tak łatwo ustalić, którzy zawodnicy muszą wliczać się do limitu. Oprócz oczywistych przypadków, należałoby przeanalizować dokładną sytuację danego zawodnika, co do którego nie ma pewności. Może gdzieś tam, wśród tysięcy umów, protokołów i innych papierów, znajduje się odpowiedni dokument, który umożliwia w konkretnym przypadku potraktowanie obcokrajowca spoza UE jako piłkarza wspólnotowego.

Po ruchach transferowych naszych klubów widać jednak, że ich włodarze zwracają uwagę na paszporty pozyskiwanych piłkarzy. Jeżeli chodzi o piłkarzy, którzy będą zajmowali miejsce dla zawodnika spoza UE, to każdy zespół ma w swoim składzie przynajmniej jednego takiego gracza. Tylko dwa kluby wychodzą poza ten limit. To Cracovia oraz Korona, które będą musiały odstawić jednego z takich zawodników przynajmniej na ławkę rezerwowych. W Kielcach nie powinno to stanowić większego problemu, natomiast w Krakowie już tak. Jacek Zieliński bez kłopotu zmieściłby bowiem w jednej jedenastce Deleu, Sretenovicia, Dialibę, czy Covilo, ale z powodu obowiązujących przepisów będzie musiał zrezygnować z jednego z tych graczy.

Czy nowe przepisy są czymś, co musiało wejść w życie? Zwolennicy powiedzą, że z założenia miały pomóc krajowym zawodnikom w wywalczeniu placu. Ten argument można jednak bardzo łatwo obalić. Kluby i tak mogą sięgać po zagranicznych piłkarzy, jeżeli ci mają odpowiedni paszport. Inaczej mówiąc, co za różnica, czy do Ekstraklasy przybędzie chmara zawodników z Brazylii lub Argentyny, czy jednak ściągnięci zostaną Słowacy lub Litwini? Dla polskiego piłkarza to raczej bez różnicy, więc wydaje się, że samo ograniczenie liczby obcokrajowców – przy dzisiejszym stanie ustawodawstwa europejskiego – było pozbawione sensu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24