Okocimski spada do 2. ligi! Stomil ratuje się w ostatnich minutach

Jakub Podsiadło
Piłkarze Okocimskiego zamykają 1. ligową tabelę
Piłkarze Okocimskiego zamykają 1. ligową tabelę Ewelina Żak
Nic już nie uratuje Okocimskiego Brzesko przed spadkiem - "Piwosze" przegrali na własnym boisku ze Stomilem Olsztyn 0:1 i po dwóch sezonach pożegnali się z pierwszą ligą. Bramka Grzegorza Lecha w 85. minucie pozwoliła gościom pozostać w walce o utrzymanie.

W środę kibice Okocimskiego, jakby przeczuwali nadciągającą katastrofę, zebrali się na stadionie w Brzesku w liczbie, którą prawdopodobnie można byłoby zmieścić do trzech wagonów w pociągu. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem spotkania ze Stomilem Olsztyn utrzymanie "Piwoszy" pozostawało bowiem w sferze czystej teorii podpartej jedynie matematyką. Po kilku przegranych i zremisowanych spotkaniach "o wszystko" Stomil powinien był zjawić się w Brzesku mając w głowie tylko i wyłącznie starcie gospodarzy z powierzchni ziemi.

Początek meczu jednak w ogóle nie zwiastował walki na śmierć i życie. Być może piłkarzy onieśmieliły tropikalne temperatury, które nawiedziła Małopolskę, bo obie drużyny w pierwszych 45 minutach zaprezentowały się jak na niedzielnym pikniku. Sędzia Paweł Malec dwa razy zarządził przerwę na uzupełnienie płynów - między nimi na murawie działo się bardzo niewiele. Gości na prowadzenie mógł wyprowadzić szczęśliwy rykoszet, któremu w 21. minucie tylko sekundował Paweł Głowacki. Potężny strzał z dystansu pofrunął tylko obok bramki Okocimskiego. O wiele więcej wkładu własnego Stomil wniósł w akcję z 37. minuty - po rzucie rożnym defensywa "Piwoszy" zostawiła Dawidowi Szymonowiczowi tyle miejsca do oddania główki, że sam stoper, prawdopodobnie zaskoczony całą sytuacją miękko strzelił wprost w ręce Kuchty. Garstka kibiców Stomilu może być wdzięczna za to, że nie oglądała pierwszych 45 minut w wykonaniu swoich piłkarzy - ochrona na stadionie w Brzesku nie chciała wpuścić dziewięciu (!) sympatyków z Olsztyna na sektor gości.

Już po przerwie fanatycy Stomilu weszli na stadion i nie dosyć, że przebili liczebnością młyn gospodarzy (w liczbie trzech osób), to jeszcze chyba zmobilizowali swoich piłkarzy do walki. Druga część meczu rozpoczęła się idealną sytuacją, a właściwie dwoma - Łukasz Jegliński dobrze wypatrzył wbiegającego w pole karne Grzegorza Lecha i w tempo posłał mu idealne podanie. Lech w idealnej sytuacji najpierw strzelił prosto w Kuchtę, a z jego dobitką bramkarz "Piwoszy" nie miał już większych problemów. Zaledwie 180 sekund później Szymonowicz mógł odkupić winy za pudło z pierwszej połowy - w gąszczu piłkarzy obu drużyn jego uderzenie z najbliższej odległości z samej linii bramkowej wybił Łukasz Tymiński. W Brzesku już pożegnano skompromitowanego Jakuba Grzegorzewskiego - jego zmiennik Patryk Stefański był na tyle nieprzydatny, że po ponad godzinie gry zmienił go Kacper Tatara. Wsparcie Tatary i ofensywna taktyka Okocimskiego nie przyniosły gospodarzom żadnej korzyści - między początkiem drugiej połowy a w zasadzie samą końcówka spotkania najciekawszymi momentami na boisku były wspomniane wcześniej przerwy na nawodnienie. Stomil mógłby prawdopodobnie już negocjować z gospodarzami wspólną stypę po kosztach, gdy z letargu obudził się nie kto inny, jak były "Piwosz" - Piotr Darmochwał. Aż do pamiętnej 85. minuty "Doniu" rozgrywał przeciętny mecz i był nie do poznania nawet dla lokalnych kibiców. – Co ten Łopatko zrobił z naszym "Doniem" – narzekali sympatycy Okocimskiego i mieli rację, bo skrzydłowy Stomilu dreptał po boisku bez większego wkładu w grę swojego zespołu.

Jak się prędko okazało, to właśnie Darmochwał przedłużył nadzieje na utrzymanie własnego zespołu i wbił gwóźdź do trumny swojej byłej drużyny. Po dłuższym okresie przewagi Stomilu żaden z obrońców Okocimskiego nie był w stanie zatrzymać szarżującego prawym skrzydłem Darmochwała. Skrzydłowy z Olsztyna wyłożył piłkę Grzegorzowi Lechowi - ten długo się nie zastanawiając oddał strzał sprzed pola karnego, piłka po rykoszecie kompletnie zaskoczyła Mateusza Kuchtę i wpadła mu "za kołnierz" (0:1 — 85. minuta). Cała ławka rezerwowych Stomilu wyskoczyła z boksów i miała ku temu powód - na finiszu rozgrywek ta bramka może okazać się nieprzeceniona. Choć remis i tak niewiele dawał Okocimskiemu, gospodarze raz jeszcze zerwali się do odrabiania strat. Groźna główka Radosława Jacka w ostatniej akcji meczu mogła obrócić radość podopiecznych Adama Łopatki w proch, ale strzał poszybował obok bramki Piotra Skiby. Do ostatniego gwizdka sędziego wynik nie uległ już zmianie i Stomil wywiózł z Małopolski jedno z najcenniejszych zwycięstw w ostatnim czasie.

Tak kończy się dwuletnia przygoda Okocimskiego z pierwszą ligą - w środę "Piwosze" utracili już nawet teoretyczne szanse na utrzymanie. Najbliższe tygodnie w klubie upłyną pod znakiem desperackiego poszukiwania sponsorów na przyszły sezon - występ zespołu z Brzeska w II lidze nie jest bowiem wcale taki pewny. Zawodnikom zostały do rozegrania trzy spotkania, lecz stawką każdego z nich będzie już tylko honor. Na kompletnie przeciwnym biegunie są goście z Olsztyna - z uwagi na zwycięstwo GKS Tychy Stomil pozostał w strefie spadkowej, co wcale nie powinno szczególnie deprymować piłkarzy z Warmii. Po wygranej w Małopolsce mają tyle samo punktów, co tyszanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24