Ołeksij Dytiatjew, obrońca Cracovii: Miałem swój mecz, który trwał cztery miesiące

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Ołeksij Dytiatjew (Cracovia)
Ołeksij Dytiatjew (Cracovia) Andrzej Banaś
Ołeksij Dytiatjew po półrocznej przerwie wraca do gry. Wystąpił już w sparingach.

Wrócił pan po kontuzji. To na pewno był trudny czas, ale chyba pan uporał się z urazem szybciej, niż można się było spodziewać?

Tak, to był trudny okres. Po zabiegu nie miałem dnia wolnego, dużo pracowałem sam. Wielu ludzi też mi pomogło w tym, by dojść do zdrowia. Były zajęcia z fizjoterapeutami, nie miałem czasu na nic innego. Codziennie przez około 4 – 5 godzin wykonywałem różne ćwiczenia. Do tego trzeba doliczyć różne zabiegi terapeutyczne.

Kontuzji kolana doznał pan w sierpniu podczas treningu. W ubiegłym sezonie odczuwałem ból, ale nie było jeszcze dramatu. W końcu nie mogłem już biegać. Kawałek chrząstki oderwał się i prawe kolano nie mogło już normalnie funkcjonować. Dziękuję panu doktorowi Wojciechowi Krukowi, który operował mnie w Krakowie.

Napisał pan w mediach społecznościowych, że przerwa miała trwać pół roku, a pan uporał się z nią o wiele szybciej.

Doktor sam w to nie wierzył, powiedział mi i mojemu fizjoterapeucie, że jak wrócę w styczniu na boisko, to zaprosi nas na obiad do najdroższej restauracji w Krakowie. Czekamy, kiedy restauracje będą otwarte.

Wrócił pan do treningów w grudniu, a od stycznia pan gra. Widziałem, że szykował się pan do Treningu Noworocznego, choć ostatecznie pan w nim nie wystąpił...

Czeka mnie jeszcze wiele pracy, by wzmocnić nogę, by zapomnieć o kontuzji. Mam te same obciążenia, co drużyna. Chciałem zagrać w Treningu Noworocznym, był taki pomysł, ale trener powiedział, żebym się nie wygłupiał, bo nie jest to bezpieczne.

Pojawił się pan na boisku dwa tygodnie później, 14 stycznia w meczu sparingowym z Puszczą. Poczuł się pan jak nowonarodzony?

Tak, było dużo szczęścia. Trudno to zrozumieć człowiekowi, który nie przeszedł takiej kontuzji. Gdy się wraca na boisko nawet na taki mecz, to tylko się trzeba cieszyć.

Z czym miał największy kłopot podczas przymusowej przerwy?

Z tym, że patrzyłem, jak chłopaki grają, a ja nie mogę im pomóc. Mogłem tylko przyjść do szatni, pogadać, coś podpowiedzieć, ale nie jestem trenerem… Lepiej to robić na boisku. Najgorzej przeżywało się przegrane mecze. Miałem swój mecz, który trwał trzy, cztery miesiące. Mam nadzieję, że go wygrałem.

Cracovia sprowadziła nowych obrońców na pańską pozycję – Mateja Rodina, Dawida Szymonowicza. Awansowali do składu, jak pan myśli, łatwo będzie wejść z powrotem do jedenastki?

Myślę, że nigdy nie jest łatwo, ale jestem spokojny, wiem, jak umiem grać, znam swój poziom. Najważniejsze, to teraz wrócić do kondycji. Jak to zrobię, to nie będzie problemów, by trafić do składu.

Bardzo się formacja obronna zmieniła – bramkarz, defensorzy. To może być kłopot dla pana?

Trzeba będzie przyzwyczajać się jeden do drugiego. Jesteśmy profesjonalistami i nie sądzę, by był z tym jakiś kłopot.

Trafił pan na treningi do nowego ośrodka treningowego – w Rącznej. Jak można go porównać z ośrodkiem przy ul. Wielickiej?

Rączna to rewelacja. Są idealne warunki do tego, by rozwijać np. młodzież. Nic tylko trenować i grać.

Jeździliście np. do Turcji w poszukiwaniu dobrych boiska, a teraz macie to pod nosem.

Tak pierwszy raz w tym okresie nie jestem w Turcji, mam tu na myśli ostatnie 8 – 10 lat. W Rącznej mamy wszystko, co potrzebne jest do odnowy, saunę, jacuzzi. Pogoda mogłaby być lepsza, ale mamy podgrzewaną murawę, mogliśmy grać sparingi.

W sobotę zaczynacie wiosenną część sezonu – jest Puchar Polski i liga. Oceniając realnie, to większe szanse na jakiś sukces są w Pucharze Polski.

Wygraliśmy Puchar Polski, musimy minimum dojść do finału. Sami wyznaczyliśmy sobie poziom. Oczywiście, to była inna drużyna, ale Cracovia jest ta sama.

Ma pan pewnie też osobisty cel – w finale PP zagrał pan tylko chwilę – chciałby pan powalczyć o to trofeum nie tylko w meczach wcześniejszych, ale też i w tym decydującym.

Trener rozmawiał z nami, środkowymi obrońcami. Jeszcze dzień przed meczem nie zadecydował, kto będzie grał. Mówił, byśmy się nie obrażali, wszyscy zasługujemy na to, by grać w finale. Nie byłem obrażony, ale miałem niedosyt, chciałem zagrać. Nasze zwycięstwo zniwelowało rozczarowanie.

W PP jesteście o trzy mecze od finału, a w lidze macie sporą stratę do 3. miejsca – 12 punktów. To jest jeszcze do nadrobienia?

Wszystko zależy od nas. Zobaczymy, jak wystartujemy wiosną. Mamy dobry zespół, trzeba to tylko pokazać na boisku, bo nazwiska nie grają.

Gdy patrzy pan na 2020 r. to może mieć pan różne odczucia – z jednej strony zdobyty Puchar Polski, z drugiej pół roku straty przez kontuzję, a jeszcze ta pandemia!

Mam rzeczywiście różne odczucia – były sukcesy i trudne momenty, nie tylko na boisku. Ten najbliższy pokaże nam, co będzie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ołeksij Dytiatjew, obrońca Cracovii: Miałem swój mecz, który trwał cztery miesiące - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24