Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orest Lenczyk o sytuacji w Pogoni Szczecin i trenerze Koście Runjaicu: W klubie muszą wiedzieć, czy to gorączka czy choroba

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Orest Lenczyk ma na koncie złota, medale i inne trofea.
Orest Lenczyk ma na koncie złota, medale i inne trofea. Archiwum Polska Press
Jeśli w Szczecinie jest nagonka na trenera, to trzeba tabletkę na ciśnienie wziąć. Czy my musimy wracać do czasów średniowiecza i od razu przy ciśnieniu krew spuszczać? - mówi Orest Lenczyk, jeden z najlepszych trenerów w historii polskiej piłki i krótko też szkoleniowiec Pogoni.

Kariera piłkarska Oresta Lenczyka była krótka i już od początku lat 70. rozpoczął pracę trenerską. Trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Polski – dwa razy z Wisłą Kraków, raz ze Śląskiem Wrocław. Sukcesy miał też z innymi klubami. Zimą 1995 r. został trenerem Pogoni, ale pracował w szczecinie tylko pół roku. Dziś ma 79 lat.

Jakub Lisowski, „Głos Szczeciński”…
Orest Lenczyk: Jezu Kochany. Pan żyje dalej niż w Niemczech.

Panie trenerze, zbliża się mecz Wisła Kraków – Pogoń Szczecin. Gdy 20 lat temu rozmawialiśmy przed spotkaniem tych zespołów, a Pan był trenerem „Białej Gwiazdy”, to Pogoń wygrała 2:1. Pomyślałem o powtórce.

I w wywiadzie wszystko było w porządku czy coś Panu nie pasowało?

Liczyłem, że wtedy odsłoni Pan trochę kulis szybkiego rozstania z Pogonią w 1995 r. Pracował Pan w Szczecinie ledwie pół roku.

Jak sobie przypominam, to w Szczecinie pracowało dwóch dziennikarzy, którzy najchętniej kopnęliby mnie w tyłek butem oficerskim po tygodniu pracy. Druga sprawa - nie sposób nie wspomnieć odległości Szczecina od moich rodzinnych stron. Podróż w jedną stronę to był jeden stracony dzień. Nie było tych luksusów, co obecnie – samoloty, autostrady. Wracając do pytania - są pewne sprawy, które zostają w domu. Już to mówiłem i mogę – może niegrzecznie – powtórzyć, by żaden pismak czy inny z TV czy radia mnie o to nie dopytywał. Dla mnie informacja, że odchodzę ze względów rodzinnych była jasna i nie musiała być wyjaśniana. Odszedłem po pół roku, ale uważałem, że nikogo wtedy w Szczecinie i w klubie tym nie skrzywdziłem. Druga sprawa – podjąłem taką decyzję po dłuższym namyśle i nawet nie wiedziałem, że w Pucharze Lata Pogoni przyjdzie grać z mocnym klubem francuskim RC Lens. Takie konfrontacje to dla polskich trenerów zawsze było coś. Poprowadziłem Pogoń w meczu z Francuzami w Szczecinie, ale po tygodniu w rewanżu już nie. Tego żałowałem. Nie chcę, by zabrzmiało to źle, ale miałem wtedy już nazwisko w polskim środowisku trenerów i jak kluby dowiedziały się, że odchodzę ze Szczecina, to błyskawicznie pojawiło się sporo ofert. Zależało mi, by zostać w domu lub blisko. Musiałem się zająć tym, co spowodowało mój powrót. Najlepsza propozycja była z GKS Katowice – decydowały względy ambicjonalne, bo klub rósł w siłę. Po namowie prezesa Mariana Dziurowicza przyjąłem tę robotę. Po latach żałuję tej decyzji, choć źle to brzmi, bo w zawodzie trenera w 95 procentach to kluby wybierają trenerów, a nie na odwrót. Szybko się okazało, że tam kończy się okres patronatu kopalni nad klubem, więc zaczęły się problemy, większe ciśnienie, a to oznaczało, że można było stracić pracę po dwóch porażkach. Życie.

Gdy Pan później wracał do Szczecina miał taką myśl, że w połowie lat 90. w Pogoni można było zbudować coś ciekawego?

Gdyby rodzinne sytuacje nie wymagały mojego powrotu, to nigdzie bym się nie ruszył. Była tam fajna grupa piłkarzy, którzy mieli ciekawe perspektywy, co potwierdzili w kolejnych sezonach, niekoniecznie w Pogoni. Był Majdan, Stolarczyk, Jaskulski, Moskalewicz, Rycak, były łobuzy z Gdyni – Niciński, Faltyński. Z kilkoma zawodnikami później pracowałem np. w Wiśle, kilku zostało trenerami.

A obecna Pogoń jak się Panu podoba?

Może zaskoczę, ale powiem, że jestem fanem Pogoni, fanem pracy trenera Runjaica. Nigdy nie udało mi się spotkać z trenerem, ale jeśli pracuje kilka lat to wykonuje kawał dobrej roboty i nie ma przypadku, że Pogoń jest w czołówce ligowej, w poprzednim sezonie biła się o medal. Szkoda, że tak krótko grała w europejskich rozgrywkach.

Nie za krótko?

Ja zawsze uważałem, że jak drużyna dostaje się do Europy to jest to koniec pracy dla trenera. Często gra się z zespołami z wyższej półki, a w klubach oczekują sukcesów. Pogoni się nie udało, ale zebrała doświadczenie. Wracając do trenera – nie podoba mi się, że wciąż nie używa polskiego języka. Nie zmienia to jednak mojego podejścia – jestem fanem Pogoni i tu nie sprzedaję żadnego kitu.

Czy zespół Pogoni nie za mało osiągnął w poprzednim sezonie?

Niezręcznie jest pytać trenera, czy drużyna nie za mało osiągnęła. Gdyby to zależało tylko od chęci trenera to każdy byłby mistrzem, a o sukcesie często decyduje jeden mecz, a nawet pół meczu. Nie ma co gdybać. Dziś doceniam Pogoń, bo ma swojego Kozłowskiego, przygarnęła Kucharczyka, wrócił Grosicki, któremu może odezwały się rodzinne sentymenty. Mógłbym jeszcze kilku zawodników wymienić, których doceniam. Pogoń znam, czego nie mogę powiedzieć o większości klubów ekstraklasy. Oglądam sporo spotkań, ale zmian kadrowych jest tak dużo, że większość nowych graczy jest dla mnie anonimowa. Poznałem to, wiem, że to są w zasadzie tzw. składaki, a najlepiej zarabiają na tym menedżerowie. Tym bardziej doceniam robotę polskich trenerów. Jestem z pokolenia, które pracowało w bardzo kiepskich warunkach, trzeba było trenować np. na trawnikach, bo w klubach boisk nie było.

Jak teraz ocenia Pan poziom naszej ligi?

Rośnie i to cieszy. Na szczęście pojawia się coraz więcej dobrych zawodników, wielu wraca z Europy, coraz częściej nasze zespoły potrafią grać na europejskim poziomie. Legia potrafi wygrać w Moskwie, Raków bardzo dobrze prezentował się w pucharze. Coraz więcej jest w piłce pieniędzy, kluby oferują coraz lepsze warunki, a są też nowoczesne stadiony. Akurat w kwestii obiektów nie mamy się już czego wstydzić.

ZOBACZ TEŻ:

Wróćmy do meczu Wisła – Pogoń.

Nie lubię bawić się w prognozowanie, ale zwrócę uwagę na to, że Wisła stara się grać piłką i próbowała tego też w meczu w Poznaniu. Sprawa skuteczności, zwycięstw to kwestia dnia, możliwości zawodników, formy. Wisła będzie podrażniona porażką i Pogoń będzie miała trudne zadanie.

Jeśli Wisła jest podrażniona, to czym odpowie Pogoń, która we wtorek przegrała pucharowy mecz z drugoligowcem z Kalisza?

Proszę nie obrażać Kalisza, bo stamtąd pochodzi moja żona. Byłem tam 50 lat temu na meczu Calisii, trenerem był mój przyjaciel Adaś Wapiennik. Dziś jest to KKS i muszę podkreślić, że fajnie się prezentowali. Puchar Polski to są specyficzne rozgrywki, o czym sam się parę razy przekonałem. Bywało, że jechałem do miasteczka, którego zupełnie nie znałem, więc porażka Pogoni mnie aż tak nie zdziwiła.

Czy trener Runjaic przetrwa ten kryzys?

W klubie muszą wiedzieć, czy to jest gorączka czy to jest choroba. Jak gorączka to szybko minie i za tydzień już nikt nie będzie pamiętał o Kaliszu. Rywal zagrał mecz życia i miał szczęście. Zostanie im ten sukces w gablotach. A jeśli w Szczecinie jest nagonka na trenera, to trzeba tabletkę na ciśnienie wziąć. Czy my musimy wracać do czasów średniowiecza i od razu przy większym ciśnieniu krew spuszczać? Spokojnie. Jestem fanem Pogoni, a trenera bardzo szanuję. Kibiców Pogoni trochę pamiętam, więc wiem, że tęsknią za wynikiem, który wstrząsnąłby polską piłką. To chyba się nie zmieniło. Gdy pracowałem w Pogoni to podziwiałem, że tylu mamy kibiców. Na zarządzie PZPN powiedziałem, że Pogoń, gdyby grała w Bundeslidze to na każdym meczu miałaby 50 tys. kibiców. Takie było wtedy zapotrzebowanie.

A dopiero obecnie budujemy nowy stadion.

A Pan chociaż 10 złotych dorzucił czy łopatą popracował, że mówi „budujemy”? Ja pochodzę z Sanoka i jak miałem 13 lat to co dwa tygodnie chodziłem na budowę trybuny. Pracowałem z łopatą, ale wtedy były inne czasy. Dziś firmy budują. Mnie w Szczecinie zawsze dziwiły trybuny na wałach, ale okazało się, że to w całej Polsce tak budowali. Wrócę jeszcze do tego, jak znalazłem się w Szczecinie. W Sanoku żyła moja mama, której obiecałem, że nie przeprowadzę się daleko od niej. Trzymałem się tego, a z Krakowa miałem 200 km. Mama mi umarła 26 grudnia 1994 r., a 5 stycznia 1995 zdecydowałem się pojechać do Szczecina . Znałem się już wcześniej z Andrzejem Rynkiewiczem, wtedy guru Pogoni. Pamiętałem, że to był dobry piłkarz, a jak były piłkarz jest później prezesem klubu to jest inna rozmowa, sytuacja. W swojej karierze miałem za prezesów generałów wojska, pułkowników milicji, dyrektorów kopalni itd., ale to było nieporównywalne z Pogonią. Pewnego razu jestem na środku boiska z piłkarzami, a raptem orientuję się, że za plecami stoi Andrzej Rynkiewicz. Jako szef klubu miał do tego prawo, ale pytam się, co się stało. Odpowiedział, że przyszedł popatrzeć z bliska na trening. Zdębiałem. To budowało jeszcze większą chęć do pracy i ten okres naprawdę wspominam z sentymentem. W innych klubach tak dobrze nie było. Były sytuacje, gdy mnie zwalniano, a prezes mówił tylko „kończymy współpracę”, a ja sobie myślałem „żebyś ty bałwanie wiedział, ile ja jeszcze mogę dla ciebie zrobić”. Kończymy.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Stadion Pogoni Szczecin - stan prac na 21 września 2021.

Postępy prac na budowie stadionu Pogoni: montaż pierwszego t...

Bądź na bieżąco i obserwuj:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Orest Lenczyk o sytuacji w Pogoni Szczecin i trenerze Koście Runjaicu: W klubie muszą wiedzieć, czy to gorączka czy choroba - Głos Szczeciński

Wróć na gol24.pl Gol 24