Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orła Wrona nie pokona? A jednak!

Paweł Zarzeczny
Paweł Zarzeczny, publicysta
Paweł Zarzeczny, publicysta Polskapresse
Tytuł wypisz wymaluj ze stanu wojennego, gdyśmy pocieszali się, że jeszcze nie zginęła... No i jakoś tak zaraz, zresztą 11 listopada w Narodowe Święto, padł Leonid Breżniew.

Jak wspominał go z "Wolnej Europy" Jacek Kaczmarski (wiecie, że mu jakaś hiena rąbnęła z Alei Zasłużonych, z grobowca miedziane nuty, na złom?), otóż nasz bard o Lońce walnął szyderę mniej więcej taką: "Oto zmarł wielki obrońca pokoju i przyjaciel Polaków". No więc tym bardziej uwierzyliśmy, że Niepodległa jest niepokonana, i jej Orzeł, nawet przez mocarstwa nam wrogie. Aż tu klops. Tuż przed Świętem Narodowym oznajmiono ludowi, że reprezentacja narodowa za wiele wspólnego z Orłem mieć nie będzie. Bo to drużyna PZPN i firmy Nike, produkt marketingowy. 90-letnia tradycja, odmaszerować.

Oczywiście Polacy się oburzyli, bo Orła kochają ponad wszystko, nawet gdy malują USA na drabinie, myją gary w Londynie albo ścielą wyrka w Berlinie. Najgłośniej zaprotestował Jan Tomaszewski. Czytam w "Fakcie" jego płomienny bunt: "Działacze PZPN wszystkim nam napluli w twarz. Całemu narodowi. Wybór koszulek pozbawionych orzełka to jedno wielkie draństwo i skandal". No i dalej, jak to u niego, że sprawa nadaje się do prokuratora...

No więc albo Janek ma pecha, albo ja mam za dobrą pamięć. PZPN wziął sobie to nowe logo, żeby zarobić, bo ma niestety coraz większe wydatki i postąpił być może głupio historycznie, ale roztropnie ekonomicznie - bo na tych koszulkach na Euro zarobi krocie jego sponsor firma Nike. Ciuch z kilku butelek (być może tych opróżnianych h przez tysiące grajków we wszystkich ligach świata) będzie sprzedawany po dwie stówki w ilościach więcej niż hurtowych. Sam chciałbym raz w życiu należeć do takiego interesu, w którym - jak uczył Milo Minderbinder - każdy ma udział w zyskach (pamiętacie, jak zarabiał na bombardowaniu własnych wojsk, Boże, to rosło tak jak kariera generała Pattona niemal, a być może też miał udziały na spółkę z Wehrmachtem). Ale Jan Tomaszewski, legenda futbolu polskiego, protestuje, bo doszło do kradzieży albo zwykłej sprzedaży narodowego symbolu. Przepraszam Cię, Janku, ale ty nieprzypadkowo grałeś zwykle z numerem 1. Bo i w tym zakresie byłeś pierwszy! Tak, to nie przeoczenie. Kiedyś, wraz z kolegami, przehandlowaliście Orła Białego za tysiąc niemieckich, ohydnych marek (żarty, ja marki lubiłem - mieć). A było to w okresie narodzin Wolnej Polski, w roku 1989.

Byłem wtedy (gdziem nie był, czegom nie dokonał - jak Zagłoba) organizatorem i kierownikiem polskiej reprezentacji na pierwsze mistrzostwa Europy w Danii. Ależ zmontowałem skład! Trenerzy Kazimierz Górski i Strejlau, w bramce Tomaszewski, w obronie Szymanowski z Musiałem i Janas ze Żmudą. W pomocy Deyna (ostatnie chwile był żywy) i Lato (zabrałem go z małżonką, do której mówił "piździsia" - jak tłumaczył, bo w domu często wołał: "pij, Zdzisia!", zawsze wesoły był to człowiek), w ataku mieliśmy Szarmacha z Gadochą… Wziąłem dla tych zuchów z Warszawy komplet reprezentacyjnych strojów z orzełkami i nawet zagraliśmy w nich pierwszy mecz z ZSRR (przegraliśmy wskutek dwudniowego, przedmeczowego pijaństwa, bo jak to u Słowian - musiało być powitanie). Mecz numer dwa - na naszej drodze Włosi. No i zgłasza się do mnie jakiś Duńczyk z prośbą. Ma mianowicie komplet pięknych strojów hummela z reklamą duńskiego, smacznego zresztą masełka Lurpak. I prosi, że skoro transmisja jest w Eurosporcie, to jak założymy - on ten komplet strojów nam podaruje - i zagramy w czymś ładnym, też biało-czerwonym, tyle że bez orzełka, a z masłem. Ja tam nie widziałem zrazu problemu (przyrzekam, chciałem, byśmy pięknie się prezentowali Europie, a nie w porozciąganych szmatach przez jakieś sto poprzednich drużyn). I tak samo Janek! On mówi w szatni, że w żadnym duńskim badziewiu nie zagra! Chyba że drużyna dostanie tysiąc marek, i to do ręki, i natychmiast! No i wyprowadza kolegów na rozgrzewkę, dla zrobienia ciśnienia w tych koszulkach z orzełkami… Duńczyk pęka. Daje mi tysiąc marek. Ale zanim je biorę, przechwytują je w locie zawodnicy, którzy pojawiają się jak spod ziemi! I natychmiast dzielą - wychodzi po pięć dych na głowę, to ochłapy dla zawodowców, ale nikt się nie wzbrania, Kazio Górski też, no i nikt już nie mówi o orzełku! Gramy z masłem na piersiach, a Kazimierz Deyna strzela ostatniego, ale najpiękniejszego gola w życiu, wygrywamy, no a kasa idzie - jak to u Słowian - od razu na przelew, ale nie w banku. W barze.

Wiecie, czemu to piszę? By przypomnieć Jankowi, że futbolowe środowisko zawsze handlowało, dosłownie, czym popadnie - meczami, trenerami, recenzjami, orzełkami, a w szatniach nad jakąkolwiek taktyką zazwyczaj górę brała chciwość, interesy, dziś pewnie są to kursy bukmacherów czy cokolwiek, na czym można zarobić. Że, Janku drogi, tak samo przehandlowaliście orzełka, grając benefisowe mecze z Niemcami - jako reprezentacja Polski. To nie zaczęło się wczoraj, to zaczęło wasze pokolenie ćwierć wieku temu, a pazerność odbierała rozum nawet najwspanialszym. Tak, bardzo przykro odebrałem historię z Gadochą. Gdy zarzucił mu Lato, że ten wziął na mundialu 20 tysięcy dolarów od Argentyny, Górski się na swego pupila nie obraził. Powiedział, że jak Robercik sobie przypomni i da każdemu z dawnych kolegów po tysiącu, to będzie kwita. Czyli żal do Gadochy był nie za to, że wziął, ale że się nie podzielił! W całej rozciągłości filozofia znana - od czasów Wespazjana. Że pieniądze nie śmierdzą. Jak teraz z tym orzełkiem, co z koszulki odfrunął. Za biedny był, haraczu nie zapłacił, no to poleciał!!!

11 listopada to przykre święto. Odwołuje się do ideałów, których nie ma, do pokoleń, które odeszły razem z wartościami, do mitów czasem. Dziś, w dobie ekonomicznego kosmopolityzmu, polskość razi, przeszkadza, chyba że biel i czerwień są elementem biznesu, akademii, czymś fasadowym jedynie - jak i Orzeł Biały, no, przecież rzadki gatunek i na wyginięciu. Narodowcy, owszem, są, będą kolory i symbole chronić, za co szacunek mój dozgonny, ale lud bardziej od Błaszczykowskiego, nawet z Orzełkiem, wielbi kapitana Wronę z popsutym samolotem, i prezydent wielbi i nagradza, choć jest przecież teoretyczna możliwość - narażę się jak Jankowi - że Wrona et consortes coś podczas lotu sknocili i nie zdołali naprawić, jest taka możliwość! Ale Narodowcy, nawet mając racje historyczne i moralne, nie mają ich ekonomicznie - coś jak Indianie. I miejsce dla nich zostaje jedynie w rezerwatach.

Ja wtedy, w tamtym 1989 r., miałem i inną lekcję patriotyzmu - nie tylko wybory czerwcowe i wygraną 99:1, nie tylko handel piłkarzy orłem pod wodzą Janka i tragiczną śmierć po pijanemu Kazia Deyny, który w ostatnim meczu kadry w życiu zamiast Orła miał masło… Otóż ja tę koszulkę Kazia, z Orzełkiem, zachowałem sobie na pamiątkę. Być może miałem moralniaka, że nie przeciwstawiłem się piłkarzom (ale i tak by nie posłuchali, zawsze bezczelne to były typy i zuchwałe, Szwejk by to ujął nawet dosadniej). I tę koszulkę przekazałem księdzu Zapolskiemu, kapelanowi futbolu, z intencją przekazania do przyszłego muzeum Legii. Ale dziś, kiedy to muzeum przy Łazienkowskiej już stoi, koszulki, ostatniej Kazia z orzełkiem nie znajdziecie. Bo ksiądz, miłośnik symboli i moralista, zwyczajnie wymienił ją z Markiem Citko na trykot… Blackburn Rovers. Obciachowego klubu z północnej Anglii. Bo - w przeciwieństwie do tej polskiej - była świecąca. Jak tamto duńskie masło...

Tak, zamiast palić znicze, maszerować, śpiewać, pomyślmy raczej tego 11 listopada, ile razy w życiu świadomie i z niskich pobudek zaparliśmy się polskości. I zapewniam, że zrobił to każdy z nas, i że każdy jakoś się rozgrzeszył. No, więc chociaż raz w roku miejmy wyrzuty sumienia, że tej Polski nie zawsze jesteśmy godni. I że gęba pełna frazesów złej pamięci nie zatrze. Bo dobry Bóg wynalazł sumienie. Niech nas boli.

Przepraszam cię, Polsko, że nie okazałem się ciebie godny. A to, że śpię pod biało-czerwonym szalikiem, to spóźniony wyrzut sumienia. Gdy przyszło co do czego, i Janek, i ja, i Deyna, i Kazio Górski, i inni wzięliśmy po 50 marek.

Mógłbym to z pamięci oczywiście wymazać. Ale tylko wtedy, gdybym nie miał sumienia i nie był sobą. A więc, pocieszam się, nie jest chyba ze mną jeszcze tak najgorzej… I to jest prawda - jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy i mamy poczucie wstydu.

Drogadoeuro2012.pl - sprawdź jak toczą się przygotowania do mistrzowskiego turnieju

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24