Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Małecki: Już wiosną miałem w głowie transfer

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
– Przede mną dziesięć miesięcy, podczas których chcę jak najlepiej grać w Spartaku. A jak wypożyczenie się skończy, to obowiązywał mnie będzie jeszcze roczny kontrakt w Wiśle. Jak jednak będzie wyglądała moja przyszłość, nie mam w tym momencie pojęcia – mówi Patryk Małecki, który został wypożyczony z Wisły Kraków do Spartaka Trnawa do końca sezonu.

– Za Panem debiut w Spartaku Trnawa. Może przeciwnik nie był specjalnie wymagający, bo w Pucharze Słowacji pokonaliście aż 9:0 III-ligową Racę Bratysława, ale Pan dość szybko przedstawił się kibicom, notując asystę już w 12 minucie meczu.
– A później dołożyłem jeszcze jedną. Bramki nie strzeliłem, ale starałem się być aktywny, pracowałem dla drużyny. Debiut był udany, a najbardziej cieszyłem się z tego, że mogłem zagrać pełne 90 minut, bo od kilku tygodni nie miałem takiej możliwości. Ostatni raz ta sztuka udała mi się jeszcze w lipcu w spotkaniu z Miedzią Legnica.

– Jakie ogólnie ma Pan wrażenia po pierwszym tygodniu pobytu w nowym klubie?
– Bardzo pozytywne. Spartak ma bardzo ładny stadion na prawie 20 tysięcy widzów. Jest dobra drużyna, w której gra kilku zawodników z przeszłością w polskiej ekstraklasie. Rozmawiają po polsku, więc nie mam żadnych problemów z aklimatyzacją. Język słowacki jest oczywiście bardzo podobny do naszego, ale jeśli zdarza mi się czegoś nie zrozumieć, to koledzy służą pomocą i tłumaczą na polski. Po tych kilku dniach mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego, co zastałem w Spartaku.

– Proszę zdradzić skąd w ogóle wziął się pomysł transferu do Spartaka Trnawa? Czy to w jakimś stopniu zasługa trenera Radoslava Latala, który pracował wcześniej w Polsce?
– Tak, propozycja rzeczywiście padła przede wszystkim ze strony trenera. To on chciał mnie w swoim zespole. Tłumaczył mi, że potrzebuje doświadczonych zawodników, bo jest liga, Puchar Słowacji, a przede wszystkim Liga Europy. A w Spartaku nie było aż tak szerokiej kadry. Z tego, co do mnie dotarło, to akurat ja byłem numerem jeden na liście trenera Latala wśród piłkarzy, których chciał sprowadzić do Spartaka. Szybko to poszło i ostatecznie jestem w Trnawie. Mam nadzieję, że trener będzie na mnie stawiał. Swoim doświadczeniem będę chciał pomóc drużynie, choć nie kryję, że ta ponowna gra w europejskich pucharach będzie dla mnie nowym doświadczeniem. Ostatni raz w takich rozgrywkach grałem przecież ponad sześć lat temu, jeszcze w Wiśle.

– Mimo wszystko był to transfer zaskakujący, bo Polacy niezbyt często trafiają do ligi słowackiej.
– Najbardziej przemawiała do mnie perspektywa gry w Lidze Europy. Będę miał okazję sprawdzić się na tle tak mocnych drużyn jak Anderlecht, Fenerbahce, czy Dinamo Zagrzeb. To są super ekipy. To był jednak tylko jeden z argumentów, które zdecydowały o tym transferze. Ja przede wszystkim potrzebowałem nowego bodźca, chciałem zmienić otoczenie i zająć się przede wszystkim grą w piłkę.

– Czy to jest związane jeszcze z tym, co działo się wokół Pana w Wiśle, gdy trenerem był Joan Carrillo, a dyrektorem sportowym Manuel Junco i gdy wyraźnie nie było wam po drodze?
– Nie będę krył, że pierwsze pół roku dało mi mocno popalić… Był to dla mnie mocno obciążający psychicznie czas. „Przejechałem się” na kilku ludziach. Parę osób pokazało, jakie naprawdę są. Już wiosną miałem w głowie transfer, a to co stało się teraz, było tylko konsekwencją podjętych już wcześniej decyzji.

– Czyli zmiany, do jakich doszło w Wiśle latem, nie przekonały Pana, żeby jednak w Krakowie zostać?
– To nie o to chodzi. Wisła latem poszła w bardzo dobrym kierunku. Wiele zmieniło się na lepsze, poprawiła się atmosfera, jest polski trener, jest więcej polskich zawodników. Tak, jak jednak powiedziałem, ja cały czas z tyłu głowy miałem ten transfer. Wewnętrznie czułem, że tak będzie dla mnie po prostu lepiej. A skoro pojawiła się ciekawa oferta, postanowiłem z niej skorzystać.

– Dyrektor sportowy Wisły Arkadiusz Głowacki zdradził, że odchodząc do Spartaka zdecydował się Pan na znaczną obniżkę zarobków.
– Pieniądze nie były dla mnie nigdy i nie są najważniejszą sprawą w życiu. Owszem, są istotne, ale nie stawiam finansów na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o moje priorytety.

– Fakt, że Spartak ograł Legię Warszawa w eliminacjach Ligi Mistrzów miał jakiś wpływ na pańską decyzję?
– Szczerze powiem, że trochę miał, bo miałem przy tej okazji możliwość zobaczenia tego zespołu. Przede wszystkim jednak liczyło się dla mnie to, że Spartak gra w Lidze Europy. To dla mnie był największy magnes.

– Na stronie internetowej Spartaka można wyczytać, że ten klub zachwalał Panu Martin Kostal.
– Tak, to prawda. Martin mówił mi, że Spartak to bardzo dobry klub, który ma świetnych kibiców, fajny stadion. Mówił też, że liga słowacka to dobre miejsce na grę, że jest ciekawa. Trochę informacji od Martina dostałem, co też w jakimś stopniu pomogło mi w podjęciu decyzji o tych przenosinach.

– Liga słowacka nie ma takiej oprawy, jak polska. Nie będzie Panu tego brakowało?
– Dopiero się o tym przekonam, choć słyszałem, że akurat na domowe mecze Spartaka potrafi przyjść prawie pełny stadion, więc nie odbiega to znacząco od tego, z czym miałem do czynienia w Polsce. Miejscowi kibice mają zresztą opinię jednych z najlepszych fanów w całej Słowacji. Jeżdżą za drużyną na każdy mecz, o czym przekonałem się już w Bratysławie, bo sporo ich było na naszym meczu z Racą. Pamiętajmy jednak, że ja w Trnawie jestem przede wszystkim po to, żeby grać w piłkę, żeby odzyskać właśnie radość z gry. Wszystko wokół jest otoczką, czasami przyjemną, ale nie jest to najważniejsza sprawa.

– Wspomniał Pan o stadionie, który jest dość wyjątkowy, bo połączony m.in. z dużą galerią handlową.
– Obiekt jest rzeczywiście super. To jest znakomity przykład tego, jak stadion może żyć cały czas, nie tylko w dni meczowe. Jest tutaj rzeczywiście galeria handlowa, kino, restauracje, hotel. Z żoną mieszkamy właśnie w tym hotelu i chyba nawet nie będziemy szukać innego mieszkania, bo wszystko, co potrzeba, mamy na miejscu. W tym samym hotelu mieszka również trener Latal, kilku kolegów z drużyny, warunki są bardzo dobre. Pod tym względem byłem trochę zaskoczony, ale bardzo pozytywnie.

– A samo miasto, jak się Panu podoba?
– Martin Kostal mówił mi, że to przyjemne miasteczko. Potwierdza się to. Trnawa ma nieco ponad 60 tysięcy mieszkańców, więc nie jest to wielka metropolia, ale mnie się podoba.

– Kibice dobrze Pana przyjęli?
– Trudno jeszcze mówić o przyjęciu, bo graliśmy tylko ten jeden mecz na wyjeździe w Pucharze Słowacji. W najbliższej kolejce zagramy jednak prestiżowe spotkanie z Żiliną, więc przekonam się na żywo, jak to wygląda. Mam nadzieję, że swoją dobrą grą przekonam do siebie kibiców Spartaka. Jestem dobrej myśli.

– Wisła wypożyczyła Pana do Spartaka do końca sezonu. Zastanawia się Pan już teraz, co będzie, gdy rozgrywki dobiegną końca? Wróci Pan do Krakowa?
– Zupełnie w tym momencie o tym nie myślę. Przede mną dziesięć miesięcy, podczas których chcę jak najlepiej grać w Spartaku. A jak wypożyczenie się skończy, to obowiązywał mnie będzie jeszcze roczny kontrakt w Wiśle. Jak jednak będzie wyglądała moja przyszłość, nie mam w tym momencie pojęcia. Co będzie, to się okaże. Nie ma co teraz aż tak daleko wybiegać w przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Patryk Małecki: Już wiosną miałem w głowie transfer - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24