Paweł Golański dla Ekstraklasa.net: Chcę być wzmocnieniem Górnika nie tylko na papierze, ale również na boisku [WYWIAD]

Konrad Kryczka
Paweł Golański w rundzie wiosennej zagra w Górniku Zabrze
Paweł Golański w rundzie wiosennej zagra w Górniku Zabrze T-Mobile Ekstraklasa/x-news
- Spotkałem się z właścicielem klubu, żeby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja i na czym stoję. Powiedział mi, że są problemy finansowe i nie wie, kiedy się skończą. Doszliśmy więc do wniosku, że jeżeli otrzymam zadowalającą mnie ofertę, to z niej skorzystam, a z działaczami Targu Mures podamy sobie dłoń na pożegnanie - mówi w rozmowie z naszym serwisem nowy obrońca Górnika Zabrze Paweł Golański.

Pół roku temu ktoś odradzał panu wyjazd do Rumunii?
Nie. Rozmawiałem wtedy z piłkarzem Targu Mures, a zarazem moim przyjacielem, Janosem Szekelym i on nie tyle odradzał mi przyjazd, co poinformował, że klub boryka się z problemami finansowymi. Nie były to jednak trudności, który mogłyby zachwiać normalne funkcjonowanie. Zresztą, nawet gdyby ktoś mocno odradzał mi ten wyjazd, a ja byłbym pewien, że pod względem sportowym to dobry krok, to i tak bym się zdecydował na taki transfer.

Teraz nie widział pan już jednak sensu w pozostaniu w Targu Mures?
Nie o to chodzi. Po prostu spotkałem się z właścicielem klubu, żeby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja i na czym stoję. Powiedział mi, że są problemy finansowe i nie wie, kiedy się skończą. Doszliśmy więc do wniosku, że jeżeli otrzymam zadowalającą mnie ofertę, to z niej skorzystam, a z działaczami Targu Mures podamy sobie dłoń na pożegnanie. W końcu takie jest już życie piłkarza.

Podaliście sobie dłoń na pożegnanie, ale rozumiem, że nie jesteście jeszcze całkowicie rozliczeni?
Nie jesteśmy, ale wiadomo, że kiedy w klubie są problemy, to załatwienie tego od razu nie jest taką prostą sprawą. Razem z moim menedżerem, Danielem Weberem oraz właścicielem i prezesem klubu rozmawialiśmy w tej sprawie i ustaliliśmy pewne zasady rozstania. Obie strony je zaakceptowały, więc można powiedzieć, że rozstaliśmy się w zgodzie. Teraz po prostu potrzeba trochę czasu, żeby to wszystko zakończyć.

Latem, kiedy Dan Petrescu po krótkim czasie odszedł z klubu, nie czuł pan, że to wszystko zaczyna się rozsypywać? Wtedy zaczęto też mówić o kłopotach finansowych.
Aż tak źle tego nie odbierałem. Odejście Dana Petrescu na pewno zachwiało spokój wewnątrz drużyny. Każdy mógł sobie pomyśleć, że skoro odchodzi trener, który miał wizję budowy drużyny, to może być różnie. Nie ma jednak co gdybać i zastanawiać się, co by było, gdyby Dan Petrescu został. Trener szybko rozstał się z klubem, ale udało nam się wspólnie zdobyć jedno trofeum – Superpuchar Rumunii. A dalej życie napisało już taki, a nie inny scenariusz.

Wydaje mi się zresztą, że prawdziwe problemy finansowe Targu Mures zaczęły się wtedy, kiedy zostały zablokowane klubowe konta. To był przełomowy moment. Przed pierwszym meczem ligowym prezes jasno stwierdził, że sytuacja może być ciężka, i wielu zawodników to zaakceptowało. Ja też byłem w grupie, która zgodziła się na pewne roszady co do kwestii kontraktowych (zamrożenie części pensji – red.). Uznałem, że warto wyciągnąć rękę do klubu. Tylko że z czasem problemy się pogłębiały. Nie komentowaliśmy jednak w prasie tego, co się działo, a staraliśmy się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Po ostatnim meczu tamtego roku każdy z nas miał natomiast okazję, żeby indywidualnie spotkać się z prezesem i porozmawiać z nim na temat swoje przyszłości.

Panu – jako doświadczonemu zawodnikowi, który był już w klubach z problemami – łatwiej było wytrzymać te trudności finansowe?
Ogólnie to bardzo smutne, kiedy piłkarze nie dostają za swoją pracę wynagrodzenia. Nie oszukujmy się, to też wpływa na psychikę zawodnika. Człowiek wraca do domu i zastanawia się „dlaczego tak się dzieje”. W końcu trenujemy, zostawiamy na boisku nasze zdrowie, a trzeba pamiętać, że kariera piłkarza nie jest wieczna, więc tego typu problemy nie wpływają pozytywnie na samopoczucie zawodników. Takie kłopoty też mogą się przekładać na formę sportową danego gracza. Generalnie jestem zawiedziony, że dochodzi do takich sytuacji. Nie myślę tylko o lidze rumuńskiej, bo przecież w polskiej też zdarzają się problemy finansowe. Mam więc tylko nadzieję, że to się skończy, a w klubach pojawi się stabilność.

Liczył pan w ogóle, w ilu klubach spotkał się z podobnymi problemami?
Praktycznie w każdym, w którym byłem. Łódzki Klub Sportowy miał problemy finansowe, ostatnim czasy Korona borykała się z takimi kłopotami, a i z Targu Mures było podobnie. W mojej przygodzie z piłką nie było może za wielu drużyn, ale i tak praktycznie każdego roku pojawiają się jakieś zachwiania i problemy finansowe.

Nie obawiał się pan więc przejścia do Górnika? W ostatnich latach też mówiło się sporo o jego problemach.
Powiem szczerze, że rozmawiałem z kolegami, którzy grają w Zabrzu, więc wiedziałem, jak wygląda sytuacja w klubie. Wiedziałem, że na tę chwilę Górnik płaci regularnie, więc nie miałem jakichś obaw. Oczywiście, czas pokaże, jak będzie, ale jestem dobrej myśli. Wierzę, że sytuacja będzie stabilna. Zresztą, życzyłbym sobie oraz innym piłkarzom, żeby temat pieniędzy po prostu nie był poruszany w szatni. Przecież tak naprawdę w najmocniejszych ligach zawodnicy nie muszą o tym rozmawiać. Tam trzeba wyjść na boisko, trenować i zostawić na nim zdrowie, a także dostarczyć jak najwięcej radości swoim kibicom. Natomiast sprawy finansowe to już oddzielny temat.

Wracając do pana pobytu w Rumunii, warto zaznaczyć, że Targu Mures to nie jedyny klub w tym kraju, który jest targany problemami. Sytuacji w tamtejszej lidze bardzo się zmieniła od pana poprzedniego pobytu?
Rzeczywiście dużo się zmieniło w tamtejszej piłce. Niestety, na niekorzyść. Miałem okazje, żeby porozmawiać z rumuńskimi piłkarzami z różnych drużyn i dowiedziałem się, że organizacja klubów wygląda dużo gorzej niż wtedy, kiedy występowałem w Steaue. Problemy finansowe dotykają wielu klubów. A te mają przez to zaległości wobec zawodników. To bardzo smutne, bo parę lat temu wiele rumuńskich zespołów grało w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy. Pamiętam sytuację, kiedy pięć drużyn grało w europejskich pucharach. Teraz to się zmieniło. Poziom w porównaniu do tamtych czasów zdecydowanie się obniżył, a niestabilność finansowa klubów ma na to swój wpływ.

Rumuńscy piłkarze pytali pana o polską ligę?
Owszem, najczęściej pytali o organizację i poziom sportowy rozgrywek. Czy są takie same jak w Rumunii, czy może jednak te kwestie wyglądają inaczej. Moim zdaniem poziom sportowy jest porównywalny, natomiast w aspekcie organizacyjnym nasza liga jest zdecydowanie przed rumuńską. Organizacja w klubach stoi wprawdzie na podobnym poziomie – pod tym względem mamy może lekką przewagę – ale jeżeli chodzi o stadiony i otoczkę wokół meczów jesteśmy do przodu.

A polecał pan kolegom Ekstraklasę? Pytam, bo jeden z nich, Florin Bejan, podpisał kontrakt z Cracovią.
Tak, rozmawiał ze mną na ten temat, pytał o Cracovię. Powiedziałem mu więc, jak wygląda sytuacja na tę chwilę. Stwierdziłem, że to silna, dobrze poukładana drużyna, która jest wysoko w tabeli Ekstraklasy. Ponadto w Cracovii mam kolegów, których popytałem o pewne sprawy. To, czego się dowiedziałem, przekazałem Florinowi, a on zdecydował się na podpisanie kontraktu.

Odkładając finanse na bok, można powiedzieć, że jest pan zadowolony ze swojej formy w Rumunii?
Nie narzekam, ale zawsze mogło być lepiej. Mogłem strzelić bramkę, czy dołożyć kilka asyst więcej. Ogólnie trzeba jednak powiedzieć, że to, co za mną, to już historia i nie ma co tego rozpamiętywać. Teraz najważniejsze jest to, co przede mną, czyli przygotowanie do rundy rewanżowej z Górnikiem. Muszę zrobić wszystko, żeby być wzmocnieniem nie tylko na papierze, ale też na boisku. Trzeba zakasać rękawy i walczyć o pierwszy skład. Nikt nie da mi przecież miejsca w jedenastce za historię czy zasługi.

Nie jest pan jedynym zawodnikiem, który zimą wzmocnił Górnika. Na co stać przebudowaną drużynę?
Wszyscy doskonale wiemy, że w tej chwili Górnik jest na dole tabeli. Sam śledziłem jesienne mecze zabrzan i muszę powiedzieć, że to naprawdę niezły zespół z wieloma bardzo doświadczonymi zawodnikami i dobrym trenerem. Najbliższe miesiące pokażą, na co stać tę drużynę. Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę robił wszystko, żeby Górnik piął się w górę tabeli. Jak to się jednak skończy, okaże się pod koniec maja. Oczywiście, wierzę, że wszystko będzie ok. i zakończymy sezon, będąc wysoko w tabeli.

Wspomniał pan o dobrym trenerze. Dla pana Leszek Ojrzyński to chyba człowiek, za którym można pójść w ciemno.
Osoba trenera miała na pewno duży wpływ na podjęciu decyzji o przenosinach do Zabrza. Były jednak również inne czynniki: sam klub, czy zawodnicy, których znałem wcześniej, a którzy teraz grają w Górniku. Decyzja o transferze nie została więc podjęta błyskawicznie. Była przedyskutowana i przemyślana. Teraz zobaczymy, jaki scenariusz napisze życie i co uda mi się osiągnąć w Zabrzu.

Życie może napisać scenariusz, w którym powstanie zabrzańska banda świrów?
(śmiech) Nie, myślę, że banda świrów istniała w Kielcach i to już zakończony temat. Teraz najważniejsze jest to, żeby w Zabrzu stworzyć drużynę, która będzie walczyła na boisku i dawała dużo radości swoim sympatykom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24