Pawłowski dla Ekstraklasa.net: Do Udinese nie trafiłem po to, by siedzieć na ławce

Kamil Kusier
- Był na Euro bramkarz, który na kozaka chciał pozować. Jak to się skończyło, wszyscy widzieliśmy w pierwszym meczu. Życzę mu mimo wszystko, aby nadal rozwijał się w takim tempie, bo bramkarzem mimo młodego wieku jest wybitnym - mówi w rozmowie z Ekstraklasa.net, nowy bramkarz Udinese Calcio, Wojciech Pawłowski.

Miniony rok to dla Ciebie spore zmiany?
Zdecydowanie tak. Nabrałem przede wszystkim nie tyle większej pewności siebie, co wiary we własne umiejętności na boisku. Kiedy rozmawialiśmy pierwszy raz, moja sytuacja w klubie była zgoła inna i stąd może moje wahania. Dzisiaj patrząc na siebie mogę z pewnością powiedzieć, że przede wszystkim gra, coraz lepsza postawa dodawała mi poczucie bycia silnym i wpływała pozytywnie na moją psychikę.

Zanim jednak zadebiutowałeś zdecydowałeś się na rozmowę z trenerem Kafarskim. To jakoś mogło wpłynąć na decyzję trenera?
Nie wiem, może i tak. Pokazałem trenerowi, że zależy mi na grze i że nie czuję się gorszy od kolegów. Ale czy miało to jakiś większy wpływ na decyzję? Nie wiem, wydaje mi się, że po prostu na tą grę zasłużyłem.

Od zera do bohatera. Czyli Twój niewątpliwie szybki awans sportowy, liczyłeś choć w jakimś stopniu na taki obrót spraw?
Zaczynałem jako numer cztery w Lechii. W przeciągu roku skończyłem jako ten pierwszy, choć o ostatnich kolejkach wolałbym nie myśleć, bo wówczas komuś w klubie coś się pomyliło. Najważniejsze to jednak, wierzyć w siebie. Ja od początku byłem przekonany, że nie odstaję od innych i na swoją szansę czekałem. To samo teraz we Włoszech. W Udinese jestem po to by grać, a nie siedzieć na ławce, choć liczę się z tym, że praca przede mną ogromna.

Nie miałeś nigdy chwili zwątpienia?
Ani trochę. Wiedziałem, że moje miejsce w wyjściowym składzie nadejdzie prędzej czy później. Nadeszło wcześniej i z tego powodu się cieszę.

Z Lechią w zbyt dobrych stosunkach się nie pożegnałeś.
Nie chcę do tego wracać. Myślałem, że rozstaniemy się w miłej atmosferze. W jakimś stopniu pomogłem się Lechii utrzymać w lidze, ponadto klub zarobił na mnie trochę pieniędzy, no ale cóż, w przypadku niektórych osób się pomyliłem, nie każdy przecież musi być moim kolegą, czy też musi ze mną dobrze żyć. Są ludzie, którzy zachowali się jak zwyczajni frajerzy, ale to co ze sobą zrobią to ich sprawa.

W wersji klubowej Wojtek Pawłowski został urlopowany, bo musiał odpocząć od całego zamieszania. Jak to było naprawdę z tym odpoczynkiem?
Jaki odpoczynek? Zostałem nie wiadomo dlaczego odsunięty od drużyny. Zdecydowałem wtedy, że jadę do domu, skoro w Gdańsku nie jestem potrzebny. Komuś nie podobało się kilka rzeczy i to go przerosło i musiał coś wymyśleć.

Kogoś?
Załóżmy, że dla mnie na dzisiaj to persona non grata.

Zacząłeś przeszkadzać trenerowi Pawłowi Janasowi?
Myślę, że nie, chociaż jak to często piszą w komentarzach czytelnicy, ja się w kompetencje trenera wp...lać nie będę.

A trener Dariusz Gładyś. Potrzebne były te przepychanki?
Nie chce mi się opowiadać o nieprofesjonalnych zachowaniach instruktorów tańca o wyglądzie grizzly. Po prostu taka sytuacja nie powinna się zdarzyć i tyle. Ale życie w końcu toczy się dalej.

Jak zatem będziesz wspominał swoją grę dla Lechii?
Ne jest tak, że ta ostatnia sprawa przekreśliła wszystko. To w Gdańsku zacząłem uprawiać piłkę profesjonalną. Poznałem grono wspaniałych ludzi, a poza stadionem czułem się jako część biało-zielonej społeczności.

Kiedy dostałeś pierwsze sygnały z Udine o zainteresowaniu Tobą?
Na turnieju eliminacyjnym było już coś na rzeczy, później działo się już wszystko bardzo szybko.

Skoro o kadrze mowa, eliminacje młodzieżowych mistrzostw Europy zawaliliście koncertowo.
Nie da się ukryć. Mieliśmy łatwą grupę, wszystko ku temu aby wygrać. A tu głupie remisy, porażki i zamiast grać teraz w Estonii, to mistrzostwa oglądać mogę, ale z fotela wpatrując się w ekran telewizora i oglądając Eurosport. Na tym turnieju się jednak życie nie kończy, następnym razem jak znowu znajdę się w kadrze na mecze eliminacyjne postaram się wraz z kolegami nie spieprzyć szansy, która przed nami się otworzy.

Nauczyłeś się już języka włoskiego.
Pamiętam ten telefon z Weszło. Dzisiaj w sumie myślę, że to mi w jakiś sposób pomogło. Wziąłem się jakoś za siebie, czytam rozmówki włoskie, zaczynam coraz więcej rozumieć. Uczę się na tyle, na ile pozwala mi czas. W Udine może uda się wyskoczyć na jakieś lekcje, w końcu grając we Włoszech po tym włosku mówić wypada. Choćby z szacunku dla kolegów i trenera.

Niektóre media sugerowały Ci naukę hiszpańskiego.
To, że Udinese współpracuje z Granadą nie oznaczało, że do Hiszpanii się wybieram. Kolejny dziennikarski wymysł. Ja dostałem jasny sygnał, mam przyjechać w lipcu do Udine i walczyć o miejsce w bramce na najbliższy sezon Serie A.

Masz chyba jakąś zadrę do mediów.
Nie ma o czym gadać, może teraz niektóre osoby nauczą się, że lepiej zapytać, aniżeli pisać bzdury, które usłyszało się od kogoś, nie mające z prawdą nic wspólnego. Najgorsze było to, gdy ktoś celowo dodawał słowa, których nigdy nie wypowiedziałem. Tak jak w przypadku Marka Saganowskiego. Nie mogłem mu tego powiedzieć, bo nawet sam Marek nie potwierdził, żeby coś takiego słyszał. Nie mam w trakcie meczu czasu na takie pajacowanie, owszem krzyczałem do niego, ale takie dziennikarskie uwagi lepiej zachować dla siebie, aniżeli kompromitować się niezbyt rzetelnym materiałem.

Nie jest to trochę takie pozowanie na kozaka?
W żadnym wypadku. Jestem pewny swojego i wierzę w siebie - to wszystko. Był na Euro bramkarz, który na kozaka chciał pozować. Jak to się skończyło, wszyscy widzieliśmy w pierwszym meczu. Życzę mu mimo wszystko aby nadal rozwijał się w takim tempie, bo bramkarzem mimo młodego wieku, choć starszym ode mnie, jest wybitnym. No i w końcu to Polak.

Masz za sobą pierwszy trening w Udinese. Jak wrażenia?
Bardzo pozytywne. Poznałem większość z piłkarzy Udinese i jedyne czego teraz oczekuję, to okazji do sprawdzenia się na boisku, a później już tylko walki o miejsce w składzie.

Polscy piłkarze przechodząc do zagranicznych klubów zachwycają się nad nowymi stadionami, infrastrukturą. Stadio Friuli przy PGE Arenie się jednak nie umywa?
Stadion Lechii jest wyjątkowy, piękny i niepowtarzalny. W Udine może nie ma nowego obiektu, ale za to kibice potrafią stworzyć prawdziwą atmosferę. W końcu to właśnie kibice, a nie stadiony budują tą całą otoczkę wokół spotkania.

Twój główny rywal do walki o miejsce w składzie - Samir Handanović, przechodzi do Interu Mediolan. Znowu zaczyna Ci sprzyjać szczęście.
Coś w tym jest. Mówią, że szczęście sprzyja głupim, więc w tym przypadku mogę być nawet idiotą. Samir osiągnął już pewien poziom i widocznie potrzebował nowego wyzwania skoro zdecydował się na zmianę klubu. A ja? No cóż, pozostaje mi się z tego jedynie cieszyć.

Zadomowiłeś się już w Udine?
Czekam jeszcze na klucze do wybranego wcześniej przeze mnie mieszkania. Na razie mieszkam w klubowym hotelu, ale to kwestia kilku najbliższych dni.

Rozmawiał Kamil Kusier / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24