Piłkarskie Orły. Angel Rodado: To był jeden z ważnych powodów mojej decyzji o pozostaniu w Wiśle...

Bartosz Karcz
Angel Rodado strzela swojego pierwszego gola w meczu z Ruchem Chorzów
Angel Rodado strzela swojego pierwszego gola w meczu z Ruchem Chorzów Anna Kaczmarz
Angel Rodado idzie jak burza w nowym sezonie. Strzela gole w europejskich pucharach, strzela w rozgrywkach I ligi i umacnia się w rankingu Piłkarskie Orły. W sumie w nowym sezonie Hiszpan strzelił już siedem goli. Dwa ostatnie w poniedziałkowym meczu z Ruchem Chorzów.

- Wisła pokonała Ruch 3:1, to pierwsze ligowe zwycięstwo od kwietnia. Długo kazaliście czekać na taki moment.
- To prawda, długo to trwało, ale wreszcie nadszedł dobry dzień dla całej naszej drużyny.

- Strzelił pan dwa gole, ale myślę, że tego pierwszego mogłoby nie być gdyby nie znakomite podanie Marca Carbo...
- Gdy tylko zobaczyłem, że Marc przyjmuje piłkę, zacząłem szybko biec do przodu, żeby mu się pokazać, żeby widział, że może do mnie zagrać. A później zobaczyłem jak podaje i pomyślałem, wow, co za podanie! Bramkarz zrobił ruch w moją stronę, więc zobaczyłem, że jest szansa, żeby strzałem bez przyjęcia go pokonać. Prosiłem tylko sam siebie, żebym nie zmarnował tak świetnego podania. Na szczęście wpadło. Bardzo się z tego cieszę.

- Drugiego gola strzelił pan z rzutu karnego, ale wszystko to trwało i trwało, bo sędzia jeszcze sprawdzał całą sytuację na monitorze, wezwany przez VAR. Pewnie w głowie napastnika pojawia się wtedy sto myśli…
- Nie, nie nic z tych rzeczy. Byłem cały czas bardzo spokojny. Strzeliłem tam, gdzie chciałem. Oczywiście miałem trochę szczęścia, bo bramkarz wyczuł moje intencje, rzucił się w dobrą stronę, ale nie zatrzymał piłki, która wpadła ostatecznie do siatki. To było najważniejsze w tej sytuacji, bo ostatecznie przyniosło nam trzy punkty.

- Myślę, że generalnie byliście w tym meczu drużyną lepszą od Ruchu i wygraliście zasłużenie. Był jednak taki fragment po czerwonej kartce dla Filipa Starzyńskiego, gdy to rywal przejął inicjatywę, choć grał w dziesięciu. Jak pan myśli, skąd to się wzięło?
- Czasami tak się dzieje. Zresztą strzelili fantastycznego gola na 1:1 z dystansu. Może po tym golu byliśmy jednak trochę zdenerwowani przez pięć, dziesięć minut. Ale później uspokoiliśmy, zaczęliśmy grać lepiej i poszliśmy szukać bramek, które dadzą nam zwycięstwo.

- Trudno nie zapytać pana o celebrację gola na 1:0. Schował pan piłkę pod koszulkę jasno wysyłając sygnał, że zostanie pan tatą…
- Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy. Muszę jednak przyznać, że denerwowałem się przed tym meczem, bo już wcześniej myślałem, że jeśli strzelę gola, to będę go świętował w ten sposób. Jak już piłka wpadła do bramki, to bałem się z kolei, że zabierze ją przeciwnik, bo był blisko tej piłki. Na szczęście udało mi się ją szybko zabrać i mogłem zrobić już to, co sobie wcześniej zaplanowałem. To było dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Jestem bardzo szczęśliwy.

- Kiedy zostanie pan ojcem?
- W lutym.

- Trzymał pan tę wiadomość w tajemnicy przed kolegami, trenerami? Kazimierz Moskal na konferencji prasowej po meczu z Ruchem przyznał, że nic nie wiedział o tym, że ma pan zostać ojcem?
- Tak, jeśli chodzi o nasz zespół, wiedział o tym tylko Jesus Alfaro. Ja natomiast wiedziałem od pierwszego dnia przygotowań. Dowiedziałem się w pierwszym dniu, gdy po wakacjach wróciłem do Krakowa.

- Znamy przynajmniej odpowiedź na pytanie dlaczego tak łatwo było Wiśle przekonać pana do podpisania nowego kontraktu…
- Dużo jest w tym prawdy. Całkiem serio, to był jeden z ważnych powodów mojej decyzji o pozostaniu w Wiśle. Odkąd tylko się dowiedziałem, że zostanę ojcem, nie potrafię nawet wyobrazić sobie sytuacji, że zabieram syna na innych stadion niż ten tutaj.

- Następny mecz przed wami już w czwartek i znów wracacie na międzynarodową arenę, bo po porażce w Trnawie 1:3 ze Spartakiem, czeka was teraz rewanż przy Reymonta w III rundzie Ligi Konferencji Europy.
- Na pewno czeka nas bardzo trudny mecz, ale będziemy próbować i wierzymy, że jesteśmy w stanie odwrócić losy tej rywalizacji. Zagramy u siebie, przy naszych kibicach. A z nimi na trybunach stać nas na wszystko. Oczywiście musisz mieć w takich meczach trochę szczęścia, ale myślę, że już w pierwszym meczu pokazaliśmy, że nie musimy w tej rywalizacji stać na straconej pozycji. W porządku zagraliśmy tam słabiej w drugiej połowie, ale przecież przy wyniku 1:2 mieliśmy swoją szansę na wyrównanie. Trafiłem w słupek, a chwilę później zamiast 2:2 było już 3:1 dla nich. Taki jest futbol. Jedna akcja czasami może zmienić wszystko. Zaczniemy ten mecz na pewno mocno. Będziemy chcieli szybko strzelić jako piersi gola i zobaczymy, co będzie dalej.

- Gracie teraz na dwóch frontach. Widzi pan dużą różnicę pomiędzy tym, z czym stykacie się w lidze i w europejskich pucharach?
- Nie powiedziałbym, że to jest aż tak duża różnica. Wiele zależy od nas, od naszej mentalności, a ona mówi, że bez względu na to, z kim gramy, chcemy iść po zwycięstwo. Wystarczy przypomnieć sobie mecz w Wiedniu. Szybko przegrywaliśmy, ale przecież dalej staraliśmy się grać pressingiem. I to może nawet za mocno, bo kończyło się tak, że oni dobrze operowali piłką i świetnie wykorzystywali przestrzenie za naszą obroną. Taki mamy jednak styl i myślę, że dalej będziemy chcieli grać w ten sposób.

- Ma pan imponujący początek sezonu. Strzela pan gola za golem. Trener Kazimierz Moskal przyznał nawet na konferencji prasowej, że wcale nie jest taki pewny, że może pan w Wiśle zostać…
- Ale jak to? Przecież dopiero, co przedłużyłem kontrakt z Wisłą.

- Wie pan jednak jak to działa. Czasami przynosi to po prostu wyższą kwotę odstępnego.
- Okienko rzeczywiście wciąż jest otwarte. Jeśli pojawiłaby się jakaś konkretna oferta, która zostałaby zaakceptowana przez klub, będę musiał wtedy przemyśleć sprawę. Ale czuję się tutaj naprawdę dobrze i stąd przedłużony kontrakt do 2027 roku.

- Jaka musiałaby zatem być to oferta, żeby zmienił pan zdanie?
- Jeśli zadzwoni do mnie Manchester United nie będę mógł obiecać, że zostanę tutaj. Zapewniam jednak, że czuję się bardzo szczęśliwy w Krakowie i szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać momentu, gdy syn zobaczy z trybun jak tata gra dla Wisły.

- Mamy dopiero sierpień, a pan na koncie ma już siedem bramek… Nie zatrzymuje się pan.
- To prawda, że początek sezonu mam bardzo udany indywidualnie. I bardzo mi się to podoba. Nie mam zatem zamiaru przestać strzelać.

- W meczu z Ruchem do strzelców goli dla Wisły dołączył Olivier Sukiennicki. Jak panu podoba się gra tego młodego zawodnika?
- Strzelił super gola! Fantastycznego. Bardzo cieszę się razem z nim. To wielki talent i mam nadzieję, że strzeli jeszcze wiele takich goli dla Wisły.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska kadra znowu w dół

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24