Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Sadczuk (prezes Górnika Łęczna): Jedziemy do Legionowa z dużym spokojem, ale także pokorą i szacunkiem dla przeciwnika

Bartosz Litwin
Bartosz Litwin
Fot. Górnik Łęczna
- Spokój, cierpliwość, żadnych nerwowych ruchów - mówi prezes Górnika Łęczna Piotr Sadczuk przed najważniejszym meczem tego sezonu. Z tych słów wyłania się także filozofia prowadzenia klubu przez byłego sędziego piłkarskiego. Ze sternikiem zielono-czarnych rozmawialiśmy przed spotkaniem z Legionovią Legionowo, który zadecyduje o tym, czy Górnik zapewni sobie w najbliższy weekend powrót na zaplecze ekstraklasy.

Górnik jest liderem rozgrywek II ligi, ale przed ostatnią kolejką szanse na zajęcie tych dwóch pierwszych upragnionych miejsc mają trzy zespoły. W Łęcznej spokój czy jest trochę nerwów?
Spokój i cierpliwość, tak jak to było do tej pory. Mamy swój plan, realizujemy go. Na pewno żałujemy, że nie udało się dopiąć tego awansu wcześniej, bo była ku temu szansa.

Jedziemy na ostatni już mecz do Legionowa z pozycji lidera, w najlepszej sytuacji w lidze. Mam nadzieje, że w sobotę po godzinie 19 wszyscy będziemy świętowali awans.

Bezpośredni rywale Górnika w walce o awans, czyli łódzki Widzew i GKS Katowice grają spotkania u siebie, a łęcznian czeka mecz wyjazdowy. Zatem zadanie trudniejsze, ale chyba trudniejsze tylko pozornie.
To jest trudne zadanie, bo liga w tym roku jest bardzo nieprzewidywalna. Wszyscy kibice o tym doskonale wiedzą. Te różnice punktowe są niewielkie. Gramy z Legionovią. Tak naprawdę wystarczy nam remis. My jednak jedziemy po awans, jedziemy po zwycięstwo. Nie chcemy się na nikogo oglądać. Mamy wszystko w swoich rękach, w swoich nogach. Zawodnicy, trener, wszyscy o tym wiemy.

Jedziemy do Legionowa z dużym spokojem, ale także pokorą i szacunkiem dla przeciwnika. Jesteśmy tuż przed metą, musimy i chcemy to dopiąć. Jedziemy po trzy punkty.

Nie ma zatem mowy o grze na remis i czystej kalkulacji?
Nie kalkulujemy w żadnym meczu. Gdy graliśmy ostatnio u siebie z Pogonią Siedlce i Stalą Rzeszów, to my prowadziliśmy. Niestety nie udało się tych zwycięstw dowieźć do końca. Niewiele zabrakło. Strzelamy jednak bramki, gramy bardzo ofensywnie. Wiem, że te mecze się kibicom coraz bardziej podobają. Bardzo się z tego cieszę, bo jest nie tylko wynik, ale także widowisko i zadowolenie z gry. Na pewno do Legionowa pojedziemy z szacunkiem dla przeciwnika i dobrą organizacją gry, tak jak to było do tej pory. Zrobimy wszystko, by ten awans do Łęcznej przywieźć.

Pierwsze spotkanie obu drużyn w Łęcznej padło łupem gospodarzy. Górnik wygrał wtedy 2:0. Dziś taki wynik władze klubu by z pewnością zadowolił.
Bierzemy taki wynik w ciemno i dzisiaj kończymy ligę. Nie ma problemu.

Sezon zmierza do końca, a celne przewidywanie wyników w poszczególnych spotkaniach graniczyło z cudem. Szczególnie wiosną. Zgodzi się pan, że był to bardzo ciekawy sezon i niezwykle ciekawa może być także sobotnia ostatnia kolejka?
Oczywiście, że tak. Na pewno wpływ na ten stan rzeczy miało wiele sytuacji, które zdarzyły się wokół nas. Najpierw przerwane rozgrywki ze względu na koronawirusa, później przedłużanie umów z zawodnikami na lipiec, bo wszystkie kluby podpisują umowy do końca czerwca. Wiemy, jak to się skończyło na przykład w Olimpii Elbląg, gdzie tylko młodzież kończy rozgrywki. W innych klubach również są pewne perturbacje. Nam Widzew Łódź nie pozwolił wypożyczyć Przemka Banaszaka, który był dla nas silnym ogniwem w ataku. Trudności jest mnóstwo. Cieszę się, że w tym momencie jesteśmy na szczycie, co oznacza, że organizacyjnie przeszliśmy to najlepiej. Jeszcze jednak brakuje tych "pięciu centymetrów" do końca i wierzę, że w sobotę już domkniemy ten awans.

Jaki był najtrudniejszy moment tego sezonu?
Na pewno ten początek wiosny. Dwa mecze startowe, później kolejne dwa po przerwie związanej z koronawirusem. Wtedy przegrywaliśmy. Byliśmy w delikatnym dołku. To był moment, w którym rozmawialiśmy o tym, co należy zmienić i czego nam brakuje, że nie ma wyników. Wtedy jednak postawiliśmy na spokój i cierpliwość. Przedłużyliśmy kontrakt z trenerem Kamilem Kieresiem na przyszły rok, co dało nam stabilizację i pewność, że nie będzie żadnych nerwowych ruchów. Później przyszedł remis z Resovią i seria pięciu kolejnych zwycięstw. Wróciliśmy na swoje tory. Najbardziej bolała mnie porażka 0:5 z Elaną Toruń. To był taki pierwszy mecz, w którym chcieliśmy od początku pokazać, że jesteśmy nastawieni na mocną walkę. Ta porażka ostudziła nasze zapały i pokazała, że ta liga będzie trudna, co do końca pokazuje sytuacja w tabeli. Mieliśmy przez moment dobrą pozycję, ale każdy mecz to jest walka o trzy punkty. To jest taka liga.

Słyszałem już, że mamy prostą drogę do awansu i będzie szybko, łatwo i przyjemnie. Okazało się, że walka trwa do końca. To nie jest łatwa liga. Jest bardzo trudna do przewidzenia. To pokazuje także Widzew Łódź i GKS Katowice. To są drużyny zdecydowanie bogatsze od Górnika Łęczna. Okazuje się, że pieniądze nie grają i ważna jest także pomoc, organizacja, dobry trener i szereg innych aspektów. W tym kontekście cieszę się, że jesteśmy o włos przed tymi zespołami na finiszu rozgrywek.

Czekamy na ostatnią kolejkę. Sobota, wszystkie mecze o godzinie 17:00. Jedziemy z wielką nadzieją.

Wiele klubów borykało się problemami wynikającymi z przerwy w rozgrywkach. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Górnik przeszedł przez ten kryzys suchą stopą?
Suchą stopą na pewno nie. Nas też dotyczyły te wszystkie sytuacje. Nie żyjemy na innej planecie. Koronawirus też nas dotknął.

Dzięki Bogu Górnik Łęczna ma sponsora - Bogdankę. Słowa podziwu dla Bogdanki za to, że jest z Górnikiem na dobre i na złe.

Wiele pracy kosztowało nas utrzymanie współpracy z naszymi kontrahentami, firmami, z którymi współpracujemy. Wszystkie te podmioty wiedziały, co się dzieje. Wypracowaliśmy postanowienie, w myśl którego wrócimy do współpracy gdy ta sytuacja minie. W Górniku udało się to zrobić na spokojnie. Ile to wymagało pracy, to wiem już tylko ja i moi pracownicy, którym bardzo serdecznie dziękuję. Kosztowało nas to mnóstwo czasu i pracy. Przeszliśmy wtedy także przez proces licencyjny, co nie było łatwą sprawą. Dziś licencję mamy zarówno na pierwszą jak i drugą ligę. Jesteśmy przygotowani pod każdym względem.

Władze klubu twardo stanęły za trenerem Kamilem Kieresiem właśnie w tym najtrudniejszym momencie sezonu. Można spokojnie powiedzieć dziś, że ten ruch się opłacił?
Trener Kiereś to jest po prostu bardzo dobry szkoleniowiec. W piłce nożnej i ogólne w sporcie jest tak, że nie do końca zawsze da się przewidzieć wynik. Dlatego ta liga i ten sport są tak bardzo nieprzewidywalne i ciekawe. Ja widzę na co dzień jak trener i cały sztab szkoleniowy pracuje w Górniku. Mam też porównanie wynikające z mojego wieloletniego doświadczenia w piłce nożnej. Znam innych trenerów i ich warsztat. Współpraca na linii trener - zarząd, dyrektor sportowy jest bardzo dobra. Mamy te procedury fajnie wypracowane. Mamy plan już także na przyszły sezon i to niezależnie od tego czy awansujemy, czy nie. Będziemy realizowali ten plan w zależności od tego, w której lidze się znajdziemy. Jesteśmy na to przygotowani. Deklarujemy pełne wsparcie dla trenera Kieresia i dla sztabu.

Spokój, cierpliwość, żadnych nerwowych ruchów.

Na spokojnie planujemy i realizujemy to, co można. Zdarzają się rzeczy nieprzewidywalne, które gdzieś wyskoczą. To jest normalne w każdym klubie. Trener Kiereś zostaje jeszcze co najmniej na przyszły sezon.

Przejmował pan klub po dwóch spadkach z rzędu. W ostatnich miesiącach miał pan do czynienia z sytuacją bez precedensu dla całego świata piłki nożnej. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, a jednak Górnik dziś jest liderem, więc jest chyba także satysfakcja.
Satysfakcja jest, jednak brakuje ciągle tego, co wydarzy się w sobotę o godzinie 17, żeby to już zakończyć pełnym sukcesem. To nie jest tak, że to jest moja zasługa. To są pracownicy, to są ludzie naprawdę oddani temu klubowi. Na pewno kilka rzeczy trzeba było zrobić inaczej, przeorganizować i przemyśleć. Na przykład pożegnaliśmy się ze wszystkimi trenerami, którzy pracowali w zeszłym sezonie z Górnikiem Łęczna. Podjęliśmy jednak też decyzję, że będziemy się opierali na tych zawodnikach, którzy są już w klubie.

Postanowiliśmy, że nie będzie takich zmian, jakie były do tej pory, kiedy mówiło się "wagonach" nowych piłkarzy przyjeżdżających do Łęcznej. Postawiliśmy na rodzinną atmosferę, na spokój, na cierpliwość, na takie poukładanie i normalność. To przynosi efekty i mam nadzieję, że będzie tak dalej.

Górnik jest gotowy do gry w pierwszej lidze, czy będzie wymagał przebudowy?
Mamy rozpisany scenariusz w przypadku obu wariantów. Zawsze trzeba być na wszystko przygotowanym.

Zdecydowanie Górnik jest przygotowany na grę w I lidze. Musimy jednak czekać. Zawodnicy kończą rozgrywki i nie wiadomo wciąż, gdzie ostatecznie skończą kluby, w których grają. Są jeszcze baraże. Różnie może się to potoczyć. Rozmawiamy z różnymi zawodnikami. Natomiast raz jeszcze powtarzam, że to by było kilka zmian. Chcemy wzmocnić drużynę, ale na spokojnie. 60 punktów zdobyli zawodnicy, którzy są tu dziś. Trzeba ich nagrodzić i w zdecydowanej większości u nas zostaną.

Po tym, sobotnim dopięciu, mam nadzieję, zaczniemy się wzmacniać, ale podobnym torem, jakim szliśmy do tej pory, czyli na spokojnie.

ZOBACZ TAKŻE:

Kibice na meczu Górnik Łęczna - Stal Rzeszów. Zobaczcie zdję...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Sadczuk (prezes Górnika Łęczna): Jedziemy do Legionowa z dużym spokojem, ale także pokorą i szacunkiem dla przeciwnika - Kurier Lubelski

Wróć na gol24.pl Gol 24