Po Kopenhadze „Wilczek’s on fire” już się nie niesie. Napastnik dołączył do polskiej kolonii w Turcji

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Przemyslaw Swiderski
Kamil Wilczek opuścił Broendby jako najlepszy strzelec, kapitan i ulubieniec kibiców Broendby. Teraz na podobny status spróbuje zapracować sobie w tureckim Goztepe.

Zaledwie jednego dnia zabrakło, by Kamil Wilczek był zawodnikiem Broendby IF przez dokładnie cztery lata. W duńskim klubie zaprezentowano go 22 stycznia 2016 roku, by 21 stycznia 2020 za pomocą oficjalnej strony poinformować o jego odejściu. Polak opuścił swojego dotychczasowego pracodawcę, by związać się półtorarocznym kontraktem z Goztepe Spor Kulubu. To średniak z tureckiej ekstraklasy, który zapewnił sobie opcję przedłużenia umowy z napastnikiem o kolejne dwanaście miesięcy.
Wydaje się, że jedną z przyczyn takiej decyzji Wilczka była kwestia finansowa, co zasugerował dyrektor sportowy Broendby. – Dzięki świetnej grze w barwach naszej drużyny, Kamil zasłużył na kolejną szansę w karierze i udaną przygodę sportową oraz finansową. Na zawsze będzie miał miejsce w naszych sercach i w naszej historii – stwierdził Carsten Jensen. Pod informacją o odejściu Wilczka pojawiło się mnóstwo komentarzy niezadowolonych kibiców. Polak był nie tylko najlepszym strzelcem i podstawowym zawodnikiem duńskiej drużyny, ale też jej kapitanem oraz ulubieńcem fanów.

Był też głównym kandydatem do zdobycia korony króla strzelców w tym sezonie. Po rundzie jesiennej, czyli 20 kolejkach, 31-latek miał 17 trafień, o pięć więcej niż drugi w klasyfikacji Ronnie Schwartz z Silkeborgu. Byłaby to jego druga w karierze korona strzelców duńskiej Superligi oraz trzecia w ogóle. Po raz pierwszy tytułem najskuteczniejszego zawodnika ligi cieszył się jeszcze w ekstraklasie, gdy był zawodnikiem Piasta Gliwice. Jego początki za granicą nie należały do najbardziej udanych. Pobytu we włoskim Carpi nie może wspominać najlepiej, odnalazł się dopiero w Broendby, o czym nie raz wspominał w wywiadach z duńskimi mediami. - Jako piłkarz rozwinąłem się w Broendby. Przychodziłem tutaj jako doświadczony zawodnik, ale niedoświadczony napastnik. Od samego początku mogłem tutaj liczyć na pomoc wielu osób i ten czas spędzony w Danii jest dla mnie bardzo dobry – przyznawał - W Kopenhadze czuję się dobrze, nie ma nic na co mógłbym narzekać. To już moje miejsce.

W sumie Wilczek rozegrał w barwach Broendby 163 spotkania, strzelił 92 gole oraz zanotował 63 asysty. Na opaskę kapitańską oraz uwielbienie kibiców zapracował jednak nie tylko boiskową postawą, ale też ciężką pracą i przyjaznym nastawieniem do fanów. Nieraz po Kopenhadze roznosiło się głośne “Wilczek’s on fire” (będące przeróbką słynnego „Will Grigg’s on fire” śpiewanego podczas Euro 2016 przez fanów z Irlandii Północnej), „Wilczkomania” trwała w Danii właściwie do teraz.

Teraz napastnik będzie musiał sobie zapracować na wszystko od nowa w Turcji. Po 18. kolejkach jego nowy klub – Goztepe ma 26 punktów i plasuje się na ósmym miejscu w ligowej tabeli. Spora przewaga nad strefą spadkową, ale też znacząca strata do miejsc gwarantujących grę w europejskich pucharach. Dla 31-letniego Wilczka nie może być to jednak jeszcze piłkarska emerytura. Nie będzie zresztą najstarszym Polakiem w tureckiej lidze. Aktualnie prócz napastnika występuje w niej pięciu Polaków i właściwie tylko jeden – Paweł Olkowski – nie jest podstawowym zawodnikiem w składzie swojej drużyny.

Kilku z nich Wilczek zna doskonale. Z Radosławem Murawskim jeszcze z czasów Piasta Gliwice, którego defensywny pomocnik Denizlisporu jest wychowankiem. Napastnikowi można jedynie życzyć, by odnalazł się w Turcji równie sprawnie jak młodszy kolega. Niespełna 26-letni piłkarz trafił tutaj latem, lecz szybko zapracował sobie na zaufanie trenera. Dorobek trzech bramek to w dużej mierze efekt tego, że właśnie Polakowi powierzono wykonywanie rzutów karnych. W szybkiej aklimatyzacji w ekipie beniaminka Super Lig pomógł Murawskiemu Adam Stachowiak, który golkiperem Denizlisporu był jeszcze poziom niżej. Bramkarz jest jednym z autorów awansu i ciężko wyobrazić sobie grę zespołu bez niego. Aż pięciokrotnie zdołał zachować czyste konto, dzięki czemu jego drużyna notuje bardzo przyzwoite wejście do tureckiej ekstraklasy.

Prócz Stachowiaka tylko jeden Polak wystąpił we wszystkich kolejkach najwyższej pośród tureckich lig i jest to Michał Pazdan. Stoper jednak nie ma większych powodów do dumy – jego Ankaragucu zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, przez co jest jednym z głównych faworytów do spadku. Relegacja nie grozi natomiast Gazientepowi FK, gdzie od sierpnia 2019 roku gra Bartłomiej Pawłowski. Były pomocnik m.in. Widzewa Łódź i Zagłębia Lubin pełni rolę rezerwowego, lecz regularnie wchodzi z ławki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po Kopenhadze „Wilczek’s on fire” już się nie niesie. Napastnik dołączył do polskiej kolonii w Turcji - Sportowy24

Wróć na gol24.pl Gol 24