Podsumowanie 37. kolejki La Liga: Barcelona campeon!

Adam Wielgosiński, Jakub Seweryn
W przedostatniej kolejce ligi FC Barcelona zapewniła sobie mistrzowski tytuł, pokonując na Vicente Calderon dotychczasowego mistrza, czyli Atletico Madryt. Gola na wagę tytuł zdobył niezawodny Leo Messi.

Mecze 37. kolejki La LigaSkróty

Atletico Madryt – FC Barcelona 0:1 (Messi 66’)

Nasze podsumowanie zaczynamy od najważniejszej wiadomości minionego weekendu w Hiszpanii. FC Barcelona została w niedzielę mistrzem Hiszpanii po raz 23. w swojej historii. Podopieczni Luisa Enrique wygrali na Vicente Calderon z Atletico Madryt 1:0, dominując na boisku dotychczasowego mistrza przez niemalże pełne 90 minut. „Niemalże”, bowiem w pierwszym kwadransie Atletico miało swoje kilka minut, w trakcie których nacierało na bramkę Claudio Bravo. Chilijczyk zanotował jednak dwie świetne interwencje, broniąc uderzenia z bliska Jose Gimeneza i Antoine’a Griezmanna, a w kolejnych minutach był praktycznie bezrobotny.

Barcelona w pełni dominowała w środku pola, miała olbrzymią przewagę w posiadaniu piłki, ale dobrze ustawiona defensywa Atletico nie pozwalała Katalończykom na wiele. W 13. minucie strzał głową Leo Messiego obronił Jan Oblak, 20 minut później Argentyńczyk trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, a tuż przed końcem pierwszej części gry szczęścia spróbował Dani Alves, ale jego dobre uderzenie z dystansu zdołał przenieść nad bramką słoweński golkiper Atletico. Duma Katalonii dopięła swego w 66. minucie gry, gdy po bardzo ładnej kombinacji z Pedro płaski strzał z kilkunastu metrów Messiego wreszcie znalazł drogę do bramki Oblaka. To trafienie okazało się być bramką na wagę mistrzostwa kraju, gdyż pomimo starań Barcelony (kolejnych dobrych okazji nie wykorzystali Neymar, Pedro czy też Messi) mecz ten zakończył się jej skromnym zwycięstwem 1:0 i świętowaniem podopiecznych Luisa Enrique na murawie Vicente Calderon, co śmiało można nazwać rewanżem za rok ubiegły, gdy to Atletico cieszyło się z mistrzostwa Hiszpanii na Camp Nou.

Espanyol Barcelona– Real Madryt 1:4 (Stuani 73’ – C. Ronaldo 59’, 83’, 90’, Marcelo 79’)

Królewscy wciąż byli w grze o tytuł, ale byli zależni od wyniku z Calderon. Z kolei Espanyol grał kolejny mecz o prestiż, ponieważ Papużki od kilku kolejek są pewne utrzymania i nie mają szans na europejskie puchary. W pierwszej połowie byliśmy świadkami ledwie kilku ciekawszych akcji. Na początku starcia Cristiano Ronaldo zepsuł dogodną okazję po bardzo dobrym dośrodkowaniu Daniego Carvajala z prawej flanki. Gospodarze odpowiedzieli jednym celnym strzałem, przy którym Keylor Navas nie musiał się wysilać, ponieważ piłka leciała bardzo wolno. Ciekawszą próbę odnotował Anaitz Arbilla, oddając strzał z dystansu. Przy tej okazji piłka poleciała niewiele ponad poprzeczkę.

Na bramki musieliśmy czekać do drugiej połowy. W 59. minucie wynik meczu otworzył Cristiano, pokonując Kiko Casillę w sytuacji oko w oko. Kluczowe przy tym trafieniu było przejęcie piłki przez Pepe jeszcze na połowie Madrytczyków. Portugalczyk podał następnie do Benzemy, a ten wypuścił w bój Ronaldo. Kilka chwil później mógł być remis, gdyż Sanchez w polu karnym nawinął Marcelo na zamach i przed sobą miał tylko Keylora Navasa, w którego trafił. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 73. minucie Keylor Navas zabawił się we własnym polu karnym, futbolówkę zabrał mu Stuani, który chwilę później strzelił na 1-1. Pericos cieszyli się z remisu tylko sześć minut, bowiem właśnie wtedy dwójka Ronaldo-Marcelo rozbiła obronę Espanyolu i po golu Brazylijczyka Real znów był na prowadzeniu. W 83. minucie Cristiano zdobył swojego drugiego gola, a w 90. minucie skompletował hat-tricka. Ciekawostką jest, że w tym sezonie Ronaldo ma więcej hat-tricków niż Eden Hazard goli.

Sevilla – Almeria 2:1 (Iborra 65’, 71’ – Thievy 30’)

W derbach Andaluzji na Ramon Sanchez Pizjuan obie drużyny walczyły o dużą stawkę. Dla Almerii każdy punkt jest na wagę złota w walce o utrzymanie w Primera Division, z kolei Sevilla nadal marzy o zajęciu czwartego miejsca, które w razie niepowodzenia w finale Ligi Europy da jej awans do Ligi Mistrzów. W niedzielny wieczór boiskową rywalizację znacznie aktywniej rozpoczęli goście. Choć pierwszą dobrą okazję do zdobycia gola miał (i nie wykorzystał jej) Kevin Gameiro, to w kolejnych minutach pierwszej części gry zdecydowanie lepsza była Almeria. Przyniosło to jej gola w 30. minucie gry, gdy błyskawiczną akcję dwójkową rozegrali Jonathan Zongo i Thievy Bifouma, a ten drugi z kilku metrów zaskoczył bezradnego Sergio Rico.

Do przerwy było więc 0:1, ale po zmianie stron do ofensywy rzucili się grający bez Grzegorza Krychowiaka piłkarze Unaia Emery’ego. Zanim przyniosło to jakiekolwiek efekty, Almeria mogła prowadzić już 2:0, ale ekwilibrystyczne uderzenie Jonathana Zongo trafiło tylko w słupek bramki gospodarzy. To się zemściło na drużynie Sergiego Barjuana w 65. minucie spotkania, kiedy to fatalny błąd we własnym polu karnym Mauro dos Santosa wykorzystał Vicente Iborra, pakując piłkę z kilku metrów do pustej bramki przyjezdnych. Nie minęło sześć minut, a Iborra wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Bramkostrzelny pomocnik Sevilli raz jeszcze odnalazł się najlepiej w polu karnym, tym razem po akcji Iago Aspasa, i z bliska nie dał Rubenowi żadnych szans. To spotkanie zupełnie wymknęło się Almerii spod kontroli, czego dowodem już kilka minut później była czerwona kartka dla Angela Trujillo, który ratował się faulem na wychodzącym na czystą pozycję Kevinie Gameiro. Sevilla, pomimo stworzenia sobie kolejnych okazji bramkowych, również kolejnego gola już nie była w stanie strzelić, ale to ona mogła cieszyć się z końcowego zwycięstwa. Almeria z kolei znajduje się już w tragicznej sytuacji, a jeśli TAS w tygodniu nie cofnie przyznanej przez FIFA kary odjęcia trzech punktów, drużyna Sergiego Barjuana już wtedy straci wszelkie szanse na utrzymanie w La Liga.

Valencia – Celta Vigo 1:1 (Otamendi 71’ – P. Hernandez 8’)

Valencia wciąż jest w grze o trzecie miejsce. W przypadku porażki Atletico, co stało się faktem, i w przypadku pokonania Celty, Nietoperze traciliby tylko oczko do trzeciego w tabeli Atleti. W przypadku tej samej ilości punktów decyduje bilans meczów bezpośrednich, a w tym aspekcie walencka ekipa jest lepsza. Cóż, Celta w tym sezonie pokazała, że to łatwych przeciwników nie należy i postraszyła Real oraz Barcę, ale robiła to na Balaidos. Tym razem mecz rozgrywany był na Mestalla, lecz to nie było problemem dla ekipy z Galicji. W 8. minucie Pablo Hernandez wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego autorstwa Nolito i pokonał Diego Alvesa. Valencia przeważała w drugiej połowie, ale nie była w stanie zdobyć gola, mimo że kilka okazji do tego mieli, ale grający na szpicy Paco Alcacer nie błyszczał skutecznością.

Po przerwie Valencia również atakowała, choć nie była to już tak duża przewaga jak w pierwszej połowie. Głównym bohaterem tej części gry był Nicolas Otamendi. Argentyńczyk na początku drugiej połówki mógł wyrównać stan meczu, ale piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę. Później Nico był bliski strzelenia gola samobójczego, jednak tym razem dobrze zachował się bramkarz ekipy z Mestalla, Diego Alves. W końcu stoper gospodarzy trafił do siatki, tej odpowiedniej. Z rzutu wolnego strzelał Javi Fuego, źle interweniował Sergio Alvarez, który wypluł piłkę. Do futbolówki dobiegł Otamendi, który z kilku metrów pokonał Alvareza i zapewnił punkt drużynie Nuno Santo. Valencia wciąż ma szansę na trzecie miejsce, ale w kolejnej kolejce musi pokonać na wyjeździe Almerię i liczyć na to, że walcząca o utrzymanie Granada wygra u siebie Atletico.

Villarreal – Malaga 2:1 (G. Moreno 82’, 87’ – Darder 90’)

W meczu szóstej z siódmą drużyną tabeli tylko goście z Malagi grali o jakąkolwiek stawkę. Podopieczni Javiego Gracii walczą o siódme miejsce w tabeli i szansę gry w europejskich pucharach, podczas gdy Villarreal swoje szóste miejsce zapewnił sobie już tydzień wcześniej. W pierwszej połowie na murawie El Madrigal działo się niewiele. Jedyną sytuacją godną uwagi była szansa Javiego Guerry, który praktycznie w pojedynku sam na sam z Juanem Carlosem posłał piłkę minimalnie obok bramki Villarreal.

Po przerwie minimalną przewagę miała Malaga, ale nie przekładało się to na okazje bramkowe dla ekipy z Andaluzji. Jak przez 80 minut gry piłka ani razu nie chciała wpaść do siatki jednej z drużyn, tak w ostatnich dziesięciu minutach worek z bramkami rozwiązał się na dobre. W 82. minucie gry, po dośrodkowaniu Antonio Rukaviny, z kilku metrów nie pomylił się rezerwowy Gerard Moreno, a ten sam piłkarz dosłownie pięć minut później wykorzystał koszmarną pomyłkę (a raczej asystę) Carlosa Kameniego. Moreno w niegroźnej sytuacji dostał podanie od Kameruńczyka, po czym elegancką podcinką pokonał go w pojedynku ‘sam na sam’. Villarreal prowadził 2:0, ale Malaga broni nie składała do samego końca. To przyniosło jej trafienie honorowe autorstwa Sergiego Dardera, który trafił do siatki głową po centrze Portugalczyka Dudy. Więcej w tym meczu się już jednak nie wydarzyło, a przez tę porażkę zespół Javiego Gracii stracił siódme miejsce na rzecz Athletiku Bilbao.

Elche – Athletic Bilbao 2:3 (Jonathas 32’, 45’ – Aketxe 80’, San Jose 87’, Williams 90+2’)

Choć Elche przed tą kolejką miało zapewnione utrzymanie, to od pierwszych minut gospodarze rzucili się na przyjezdnych z Baskonii. Po pół godzinie gry drużyna z Przemysławem Tytoniem w bramce mogła prowadzić co najmniej dwoma bramkami, ale celowniki ofensywnych graczy drużyny z Andaluzji były rozregulowane. W końcu w 32. minucie Jonathas otworzył wynik starcia, wyprzedzając o kilka długości Mikela San Jose. Tuż przed przerwą było 2:0 po kolejnym trafieniu Brazylijczyka. Przy tej bramce znowu zaspała defensywa Bilbao, która nie zdążyła uporządkować linii obrony, kiedy to Elche szybko rozegrało rzut wolny.

W drugiej połowie role się odwróciły i to drużyna Valverde przeszła do ofensywy. Kilkukrotnie Przemysław Tytoń ratował Elche przed utratą gola. Od 80. minuty zaczęła się remontada Athleticu. Najpierw Aketxe pewnie pokonał naszego rodaka i zdobył gola kontaktowego. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Mikel San Jose popisał się znakomitym wolejem i mieliśmy remis. Ekipa z San Mames rzutem na taśmę zapewniła sobie trzy punkty za sprawą trafienia Inakiego Williamsa. Warto odnotować, że chwilę wcześniej arbiter nie uznał bramki Mikela San Jose, odgwizdując pozycję spaloną. To jednak nie uchroniło Elche od porażki, na którą drużyna z dołu tabeli nie zasługiwała.

Deportivo La Coruna – Levante 2:0 (Lopo 21’, Juanfran 80’)

Przed tą serią spotkań Deportivo La Coruna było tuż nad strefą spadkową, ale miało dokładnie tyle samo punktów, co osiemnasta Granada i dziewiętnasty Eibar. Przed wizytą w jaskini lwa, na Camp Nou, w ostatniej kolejce, ekipa z Galicji musiała więc pokonać na własnym stadionie praktycznie utrzymane już Levante, aby mieć jeszcze nadzieję na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mecz na El Riazor rozpoczął się niedobrze dla weterana hiszpańskich boisk, Manuela Pablo, który z powodu kontuzji już w pierwszych minutach musiał opuścić murawę. To jednak nie załamało jego kolegów, którzy w 21. minucie spotkania wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Lucasa Pereza kolejną ważną bramkę w ostatnich kolejkach strzelił doświadczony stoper Depor, Alberto Lopo.

Od tego momentu na boisku w Galicji działo się bardzo niewiele, a mecz był wyjątkowo zamknięty. Wyraźnie lepszą stroną w tym pojedynku było jednak Deportivo, które, uważne w defensywie, starało się strzelić drugiego gola i przypieczętować swoją wygraną. Pomimo starań Lucasa Pereza, udało się to osiągnąć dopiero w 80. minucie gry, gdy ślicznym technicznym uderzeniem z kilkunastu metrów popisał się Juanfran i Diego Marino musiał po raz drugi wyjmować piłkę z siatki. Deportivo pokonało ostatecznie Levante 2:0 i w najważniejszym momencie potrafiło przerwać serię 14 meczów bez zwycięstwa. Dzięki tej wygranej Depor jest w nie najgorszej sytuacji przed ostatnim pojedynkiem sezonu z Barceloną. Dla gości z Walencji z kolei ta porażka nie miała większego znaczenia, bowiem wyniki pozostałych drużyn walczących o utrzymanie sprawiły, że już na El Riazor Levante mogło cieszyć się z pozostania w La Liga na kolejny sezon.

Getafe – Eibar 1:1 (Hinestroza 33’ – Borja 36’)

Mecz ten był ważny, ponieważ obie drużyny walczyły o utrzymanie. Sytuacja w tabeli sprawiła, że mogliśmy spodziewać się emocjonującego starcia. Niestety takie ono nie było. Obie drużyny dały popis nieporadności. Ich ataki ograniczały się do wrzutek na aferę, które zazwyczaj kończyły się niecelnymi strzałami. W końcu jedno z dośrodkowań zakończyło się golem. W 33. minucie Pedro Leon zacentrował z rzutu rożnego, a Freddy Hinestroza pokonał Xabiego Iruretę. Trzy minuty później mieliśmy wyrównanie, również za sprawą gola po stałym fragmencie gry. Borja zamknął dorzutkę jednego z kolegów, zdobywając bramkę z najbliższej odległości. Poza golami w tej rywalizacji nie działo się nic ciekawego. Żadna z ekip nie wyróżniała się pod względem umiejętności, dlatego remis był jak najbardziej sprawiedliwy.

Real Sociedad – Granada 0:3 (El Arabi 74’, R. Ibanez 79’, Rochina 88’)

Pod wodzą nowego trenera, Jose Ramona Sandovala, Granada odniosła ostatnio dwa zwycięstwa z rzędu, dzięki czemu zachowała szanse na utrzymanie się w Primera Division. Po trzeci triumf Andaluzyjczycy wybrali się na Estadio Anoeta w San Sebastian, aby zmierzyć się z bezpiecznie usytuowanym w środku tabeli Realem Sociedad. W tym spotkaniu było widać, kto tak naprawdę walczy jeszcze o cokolwiek w tym sezonie. To Granada była drużyną lepszą, ale w pierwszej części gry nie potrafiła swojej przewagi udokumentować bramkami. Enauta Zubikaraia nie umieli bowiem pokonać w dobrych sytuacjach Lass Bangoura, Ruben Rochina oraz Diego Mainz.

Po przerwie ekipa z Andaluzji jeszcze bardziej podkręciła tempo. Mimo to, bliscy zdobycia gola byli gospodarze. Byłby to gol bardzo przypadkowy, bowiem dośrodkowanie Carlosa Martineza trafiło w słupek bramki Roberto. W 74. minucie gry goście wreszcie zdołali objąć prowadzenie, gdy po znakomitej kombinacji z Robertem Ibanezem do pustej bramki Realu trafił Youssef El Arabi. W ten sposób Granada rozpoczęła swój festiwal strzelecki na Estadio Anoeta. Już pięć minut później w bardzo szczęśliwy sposób wynik podwyższył sam Ibanez, po którego strzale z dystansu piłka tak szczęśliwie odbiła się od obrońcy Sociedad, że przelobowała bezradnego Zubikaraia. Prawdziwą wisienką na torcie była jednak bramka Rubena Rochiny, który na dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry z połowy boiska zaskoczył bramkarza Realu Sociedad i ustalił rezultat tego meczu na 0:3. Co wydawało się niemożliwe jeszcze dwa tygodnie temu, staje się faktem. Granada na kolejkę przed końcem rozgrywek wydostała się ze strefy spadkowej i przed ostatnim meczem z Atletico nie jest w najgorszej sytuacji w walce o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Cordoba – Rayo Vallecano 1:2 (Luso 56’ – Baena 21’, Embarba 78)

Pewna spadku Cordoba vs pewne utrzymania Rayo. W tym meczu mogliśmy spodziewać się wszystkiego. Dostaliśmy na tacy całkiem smaczne danie. Spotkanie zaczęło się od wpadki Saizara, bramkarza Cordoby, który wypluł piłkę po niegroźnym uderzeniu jednego z zawodników Rayo. Wykorzystał to Raul Baena, dobijając strzał. To nie był koniec śmiesznych, jeśli nie powiedzieć kuriozalnych zagrań. Ze Castro źle wybił piłkę, która trafiła pod nogi Garcii. Ten wypuścił kolegów, którzy szli z akcją dwóch na jednego. Problem w tym, że piłkarze Cordoby bali się strzelać, dlatego ta akcja spełzła na niczym.

Po przerwie dwie dobre okazje dla Rayo zmarnował Lica. To się zemściło kilka minut później, kiedy Luso strzelił cudowną bramkę. Jak to określił komentator: „no gol, golazo!”. Luso pokonał Tono przewrotką po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Wynik tego starcia zamknął Embarba, który w polu karnym zwiódł Serrano, a następnie pewnie pokonał Siazara. Tym zwycięstwem Rayo przedłużyło swoją passę i ekipa z przedmieść Madrytu na chwilę obecną nie przegrała w czterech ostatnich meczach.

Statystyki kolejki

Strzelono 29 goli
Pokazano 42 żółte i 1 czerwoną kartkę
Na trybunach zasiadło 264 tysiące widzów (26,4 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Oblak (Atletico) - D. Alves (Barcelona), Otamendi (Valencia), Lopo (Deportivo), Marcelo (Real M.) - Messi (Barcelona), Iborra (Sevilla), R. Ibanez (Granada) – G. Moreno (Villarreal), Jonathas (Elche), C. Ronaldo (Real M.)

Rezerwowi: Oblak (Atletico), Pepe (Real M.), Rakitić (Barcelona), Trigueros (Villarreal), Lucas Perez (Deportivo), Nolito (Celta), Rochina (Granada)

Piłkarz kolejki: Cristiano Ronaldo (Real Madryt)

Hattrick i asysta Portugalczyka w meczu z Espanyolem nie przedłużył nadziei Realu Madryt na mistrzostwo Hiszpanii, ale praktycznie przesądził o swoim zwycięstwie w rywalizacji o Trofeo Pichichi.

Cienias kolejki: Carlos Kameni (Malaga)

W momencie, gdy jego zespół walczy zażarcie o europejskie puchary, Kameruńczyk popełnił katastrofalny błąd w starciu z Villarreal, gdy w niegroźnej sytuacji asystował przy bramce rywali autorstwa Gerarda Moreno.

Gol kolejki: Trafienie Rubena Rochiny w meczu Real Sociedad – Granada

Były gracz Barcelony w prześliczny sposób przypieczętował arcyważne zwycięstwo Granady na Estadio Anoeta, z połowy boiska przerzucając piłkę nad bramkarzem Realu Sociedad. Piękna bramka.

Pozytywne wyróżnienie kolejki: Granada

Ten, kto choć trochę interesuje się hiszpańską piłką, wie, że Estadio Anoeta nie jest łatwym terenem. Mimo to walcząca o utrzymanie Granada wygrała w San Sebastian aż 3-0 i na ten moment ma trzy zwycięstwa z rzędu.

Negatywne wyróżnienie kolejki: Atletico

Być może wyróżnienie trochę przesadzone, ale o wiele więcej oczekiwaliśmy od byłego już mistrza Hiszpanii. Atletico w żaden sposób nie utrudniło Barcelonie marszu po mistrzowski tytuł.

Tabela La Liga po 37. kolejce

Barcelona 93 punkty, bramki 108-19
Real Madryt 89, 111-35
Atletico 77, 67-29
Valencia 74, 67-30
Sevilla 73, 68-43
(…)
Granada 34, 29-64
Deportivo 34, 33-58
Eibar 32, 31-55
Almeria 32, 33-61
Cordoba 20, 22-65

Terminarz 38. kolejki (wszystkie mecze – sobota, 23 maja)

Levante – Elche (godzina 16:30)
Barcelona – Deportivo (18:30)
Almeria – Valencia (18:30)
Malaga – Sevilla (18:30)
Granada – Atletico (18:30)
Athletic – Villarreal (18:30)
Celta – Espanyol (18:30)
Rayo – R. Sociedad (18:30)
Eibar – Cordoba (18:30)
Real M. – Getafe (20:30)

Klasyfikacja strzelców:

C. Ronaldo (Real M.) – 45 goli
Messi (Barcelona) – 41
Griezmann (Atletico), Neymar (Barcelona) - 22
Bacca (Sevilla) – 20
Bueno (Rayo), L. Suarez (Barcelona), Aduriz (Athletic) - 16

Obserwuj

@KubaSeweryn

@AWielgosinski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24